niedziela, 1 września 2024

Umarlaki i inne kłopoty

Nowość:

„Szamanka od umarlaków”

Martyna Raduchowska 

P jak początek, plan i… pech. Dwa pierwsze brzmią optymistycznie, co do trzeciego nie ma opcji, by spodziewać się czegoś pozytywnego. Nawet jeśli człowiek wie, że ten kroczy za nim, a czasem i przed, to zawsze ma się jakąś nadzieję, iż aż tak źle nie będzie. No może prawie, bo rzeczywistość lubi zaskakiwać. I to jak!

 

Rodzice Idy dawno już zaplanowali dziewczynie przyszłość. Nie wzięli tylko jednego pod uwagę albo jeszcze paru rzeczy. Przede wszystkim, iż ich jedynaczka nie zamierza pójść w ich ślady, co oznajmiała przy każdej okazji, lecz jakoś nie brali tego na poważnie. Do czasu. Jak się okazuje panna Brzezińska jak już coś postanowi to naprawdę zrobi dużo lub jeszcze więcej, by osiągnąć swój cel. Co z pechem? On też nie próżnuje, chociaż tak jakby osłabł? A może to jedynie cisza przed burzą lub po prostu stoi sobie z boczku i czeka jak to też rozwinie się ten cały nowy początek upartej latorośli czarodziejskiej arystokracji? Na razie jakoś nic nie wskazuje na to, by coś szykował. No cóż okazuje się, iż przeznaczenie Idy jest dość pokrętne i to pisane z dużej litery „P”. Mogłaby rzec po jej trupie, jeśli tak ma wyglądać jej przyszłość, nawet ta najbliższa, lecz wiadomo, iż takich zapewnień nie ma co rzucać w przestrzeń. Widzenie zmarłych to jedno, ale szare życie i studiowanie ma dużo więcej uroku niż to pierwsze. Wystarczy być taką jak inni i magią wraz ze spółką nie trzeba będzie się martwić. A co jeśli właśnie zadziała pech, taki duży, skupiony właśnie na Brzezińskiej i wprost aż rwący się by dać o sobie znać? Czyżby zabawa miała wejść na całkiem nowy poziom?

 

Magiczna strona świata i ta jak najbardziej zwykła. Dziewczyna, która ma w nosie tradycję oraz Pech. Co z tego może wyniknąć? Prawdziwie bestsellerowa draka z nietuzinkową główną bohaterką i równie nieszablonowymi pozostałymi postaciami. A to oczywiście dopiero wstęp do perypetii Idy Brzezińskiej z gatunku tych, jakich śledzimy z wypiekami na twarzy i kibicujemy. Im bardziej rozwija się fabuła tym intryguje ona bardziej, bo przewidzieć, co wydarzy się za moment trudno przewidzieć. W końcu kiedy do akcji wkracza magia, a umarlaki są na porządku dziennym, tym nocnym także, trzeba być przygotowanym, że za chwilę wydarzy się coś, co po raz kolejny zmieni bieg wydarzeń. Martyna Raduchowska, strona po stronie, podkręca tempo i przede wszystkim wprowadza czytelników do niesamowitego świata, gdzie na porządku dziennym są czarownice i czarodzieje, klątwy i przede wszystkim trzeba naprawdę brać odpowiedzialność za swoje słowa, czyny zresztą też. Oczywiście, że to nie wszystkie wątki, a tylko ich elementy, tworzące magiczną rzeczywistość, w jakiej czeka tak na bohaterów, jak i czytelników, niejedna pułapka. „Szamanka od umarlaków” ma jeszcze jeden atut, poza nieodkładalną opowieścią i postaciami, jacy nie wybierają prostych dróg, humor z gatunku tego czarnego i pasującego idealnie do historii.


                                                Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję: