„Dwa tygodnie i jedna noc”
Whitney G.
To, co na początku wydaje się życiową szansą, wyczekanym cudem i w ogóle wejściem do raju, często okazuje się mieć drugie dno i wiele minusów. Hurra optymizm zostaję zastąpiony czymś zupełnie odwrotnym, a przy resztce zdrowych zmysłów człowieka trzyma jedynie jakaś resztka nadziei, że wszystko to prowadzi do założonego celu, tego wymarzonego, w imię którego warto zaciskać zęby. Wszystko w końcu ma swój koniec, ale czy na pewno?
Praca dla kogoś takiego jak Preston Parker daje doskonałe widoki na przyszłość, a dla kogoś, kto wie, co chce osiągnąć życiu i jednocześnie desperacko szuka zajęcia to po prostu uśmiech losu. Tyle, że Tara przekonuje się, że niestety nie wszystko jest tak wspaniałe jak się jej wydawało. Szef z piekła rodem? To byłby miły kociak w porównaniu z Parkerem, ale czego nie robi się gdy człowiek ma motywację? No właśnie na wiele da się przymknąć oko, a nawet oczy, oczywiście wszystko ma swoje granice, może zbyt często przesuwane, ale no cóż wciąż trzeba pamiętać o tym, co ma się zamiar osiągnąć. Problem w tym, iż coraz trudniej Tarze znosić zawodowego tyrana i jego bardzo wygórowane wymagania. Godziny pracy? Dwadzieścia cztery, siedem dni w tygodniu, bo przecież zawsze jest coś do załatwienia, przygotowania, a wyjazd służbowy na drugi koniec świata z godziny na godzinę? Po prostu codzienność, w jakiej nic poza pracą ma nikłą szansę przebić się, bo z czasem bardzo krucho. Jak jest więc zaleta, rekompensująca jakoś resztę? Trzeba przyznać, że nie na darmo Preston jest tytułowany misterem Nowego Jorku i w pełni zasłużył na ten tytuł oraz doświadczenie zawodowe, zdobywane cały czas. Co jednak gdy i to już nie wystarczy i Tara powie stop czyli złoży wypowiedzenie? Tym razem piłka jest po stronie jej szefa, a ten jest doskonałym graczem, miliarderem został dzięki sobie, więc nie zamierza poddać się w takiej chwili. Co to to nie, jeszcze daleko do końca tej rozgrywki, zwłaszcza, iż on również dostrzega w niej kogoś więcej niż jedynie podwładną. Zanim ona odejdzie jeszcze dużo wydarzy się, już w tym głowa pana prezesa.
Szef z szatańskim charakterem, asystentka, która ma swój cel do zrealizowania i hotelarskie imperium, a w tle najpiękniejsze zakątki świata. Do tego dwa motywy, które w duecie nieźle podnoszą ciśnienie podczas czytania, oczywiście w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Romans biurowy oraz hate-love, okraszone dobrym humorem, ciętymi ripostami oraz bohaterowie, jacy niejednokrotnie wywołują wybuchy śmiechu, mający za uszami więcej niż co nieco. To wszystko składa się na książkę stanowiącą doskonałą odskocznię od codzienności, niezależnie od pory roku i dnia tygodnia. Whitney G. znakomicie dobrała wątki, tak, by dać czytelnikom intrygującą lekturę, przy jakiej z jednej strony doskonale odpoczywa się i relaksuje, a z drugiej kibicuje postaciom, które niejednokrotnie wystawiają cierpliwość swoją oraz innych na próbę. „Dwa tygodnie i jedna noc” jest zabawną opowieścią o ludziach, jacy wydawałoby się szczerze nienawidzą się, a laleczka voodoo chyba tylko przez przypadek nie pojawia się w niej, lecz i bez niej bohaterka radzi sobie doskonale. Pisarka umiejętnie połączyła oba motywy, bez nadmiernego przesładzania, pomocni w tym byli charakterni bohaterowie, mający w sobie to „coś”, dzięki czemu fabuła nabiera rzeczywistych barw. Chemia pomiędzy nimi jest odpowiednio dawkowana i daje o sobie znać niekiedy w momentach dość nieoczekiwanych. Czytający otrzymują kawał dobrej zabawy w formie historii, która rozwesela, wzrusza i przed wszystkim zapewnia doskonałą rozrywkę.
Za możliwość przeczytania książki