sobota, 23 listopada 2013

Życie w słodko-gorzkich tonach



"Kolorowe szkiełka"

Mirosława Kareta

Przypadek, taki wydający się zwykłym zbiegiem okoliczności, jaki mógłby się przydarzyć każdemu i w jakimkolwiek miejscu na świecie. Jednak to konkretne spotkanie połączyło właśnie Martę i Adriana, na krakowskim Kazimierzu w pewne jesienne popołudnie. Zaczęło się od pączków, dokładnie sześciu sztuk i podwórkowego trzepaka. Słodkie wypieki miały złagodzić jesienną aurę i poprawić humor po wizycie w domu rodzinnym, a trzepak? Trzepak był przewidziany jako ... łóżko ... W takich dość niekonwencjonalnych warunkach poznało się dwoje ludzi, trzydziestolatka i sześciolatek. W każdym razie nie była to przyjaźń od pierwszej chwili, a coś pośredniego pomiędzy poczuciem obowiązku i brakiem innych alternatyw. Jednak jak wiadomo słodycze mają to do siebie, że niezawodne pomagają w każdej sytuacji i w tej okazały się odpowiednim sposobem na bliższe zapoznanie stron. Czy gdyby Marta wiedziała jak dalej rozwinie się ta znajomość nie zwróciłaby większej uwagi na malca, który wieczorową porą wybrał sobie dość niezwykłe do spania? Trudno zgadywać szczególnie, iż kolejne miesiące przyniosły wiele zawirowań w życiu i jej i Adriana ...

Mechanizm obronny to świetna rzecz, a nawet jeszcze lepsza, szczególnie kiedy wciąż toczy się małe wojenki z otoczeniem. Asertywność także się przydaje, zwłaszcza gdy żyje się w świecie sprzecznych oczekiwań, który oczekuje doświadczenia Matuzalema, wieku maturalnego i wyglądu jak z wybiegu, a na tym jeszcze nie koniec. Jednak od czego zdecydowanie i pewność siebie? Jednego i drugiego Marcie nie brakuje, ale też nigdy wcześniej nie zdecydowała się na taki krok, jak tego jesiennego dnia. Te kilka minut było początkiem czegoś, co w ogóle nie brała nigdy pod uwagę, potem już było tylko z górki, chociaż i pod nią również się zdarzało się jej wdrapywać i to w towarzystwie. W wigilię jedyne niespodzianki jakich człowiek się spodziewa to te z kategorii prezentów, lecz gdy nagle okazuje się, że przeszłość zdecydowała się dać o sobie znać, a chwilę wcześniej przyszłość również postanowiła trochę zamieszać, to jednak zbyt wiele. Nawet jak na asertywną trzydziestolatką, no i to jeszcze koniec chichotu losu ...

Po raz drugi wkracza na scenę Adrian i to w dość dramatycznych okolicznościach, tym razem okazuje się, że malec ma za sobą jeszcze gorszy świąteczny dzień, niż jego znajoma. Raz Marta pomogła mu, lecz teraz wszystko wygląda inaczej, chociaż czy takie przeszkody jak prawo i rozsądek mogą ją powstrzymać? Okazuje się, że tamto spotkanie pod trzepakiem okazało się wstępem do czegoś więcej niż ktokolwiek mógł przypuszczać.

Szaleństwo, tak postronni, ale i sama Marta wraz ze swoim otoczeniem mogliby nazwać jrj perypetie kobiety z jedną decyzją sprzed kilku miesięcy. Rodzina, praca, dziecko i faceci, każda z tych stron ma jakieś oczekiwania wobec kobiety i odwrotnie. Dotychczasowe spokojne życie odchodzi w zapomnienie, za to zamieszenie, mniejsze i większe kłopoty, nieznane do tej pory emocje i familijno-sąsiedzka pomoc wypełniają egzystencję Marty. Gdyby ktoś jej powiedział, że jednak zatęskni za pewnym nudnym, a przynajmniej takim się wydawało niedawno, lekarzem, będzie pomagać ojcu i przy tym w końcu zrozumie czego pragnie, to nie uwierzyłaby w takie rewelacje. Co za dużo to nie zdrowo, lecz kto ma czas na rozmyślania w chaosie? Zresztą po co zastanawiać się nad czymś co dało tyle chwil szczęścia? Pytanie tylko co zrobić kiedy zaczyna się czuć, iż można stracić to, co dało radość i otworzyło oczy na ważne rzeczy? Jak z minuty na minutę pożegnać się z kimś ważnym i wiedzieć, iż nie ma już powrotu do wspólnych chwil? Kiedyś wszystko rozpoczęło się od pączków, może i teraz będą pomocne?

"Kolorowe szkiełka" jest opowieścią niezwykłą, w jakiej odnajduje się chwile humoru, ale i momenty smutku. Refleksje przeplatają się żartami, a dziecięce spojrzenie na świat z dorosłą perspektywą. Żaden z tych elementów nie jest sprzeczny z innym, za to wspaniale się uzupełniają. Co jest niespotykane w historii o młodej kobiecie i dziecku? Może klimat, utrzymany w słodko-gorzkim tonie, w którym nie brak celnie uchwyconych emocji, tych pozytywnych i tych całkowicie odwrotnych? A może to, iż Autorce udało się przedstawić rzeczywistość w nieprzesłodzonym świetle? Na uwagę zasługują bohaterowie, wcale nie bez skazy, czasem ciut przewidywalni, lecz właśnie to jest jeden z ich atutów, ponieważ nie są sztuczni, ale realni w swoim zachowaniu, z drugiej strony zaskakującymi wtedy kiedy z góry założyliśmy całkiem inny scenariusz dla nich. Mirosława Kret przedstawiła opowieść, pozwalająca i na uśmiech i na zastanowienie się nad tym, co nas otacza. Trudno przejść obojętnie obok Marty i Adriana, chociaż mogą się oni wydawać zwyczajni, ale gdy już da się im szansę, to okazuje się, iż kiedy czyta się ostatnie zdania, to wiadomo już, że "Kolorowe szkiełka" długo nie dadzą o sobie zapomnieć ...


 Za możliwość przeczytania ksiażki dziękuję
wyd. Zysk i S-ka