niedziela, 5 czerwca 2011

Człowiek człowiekowi wilkiem

"Spójrz na mnie"

Pędzący samo
chód zmienił na zawsze życie co najmniej dwóch rodzin, jedna z nich straciła córkę, a druga "zyskała" ducha opiekującego się chłopcem, którym miała się dziewczyna opiekować. Sprawcy wypadku nie znaleziono, a rodzice musieli się zmierzyć z czymś co wydawało się nieprawdopodobne - opiekunka wracała by pilnować swego podopiecznego? Prawda czy tylko urojenia? Prolog jak z książek Stephena Kinga, właściwy początek ma miejsce dwa lata później i dotyczy sprawy niepełnosprawnego Jacoba, który trafił do zakładu zamkniętego dla osób z zaburzeniami psychicznymi, po tym jak skazano go za podpalenie ośrodka gdzie przebywał i śmierć w jego wyniku kilkunastu osób. Rewizji wyroku chce człowiek również przebywający wraz z nim zakładzie. Bezinteresowna pomoc czy może coś innego stoi za tym gestem? Szczególnie, że hojny darczyńca jest pedofilem i tylko stwierdzeniu choroby psychicznej zawdzięcza pobyt w tego typu miejscu zamiast w więzieniu. Prawniczka, mająca podjąć się tej sprawy, ma wiele wątpliwości i stara się odradzić matce Jacoba wznowienie postępowania. Jednak ta widzi wreszcie szansę na rehabilitację syna, uważa, iż padł on ofiarą systemu, podobnie jak wcześniej gdy odebrano go jej i umieszczono w ośrodku, pomimo, iż inni bardziej kwalifikowali się na jego miejsce. Nadopiekuńczość rodzicielska czy może ta sprawa ma drugie dno? Kolejny wątek to skomplikowane życie prywatne pani adwokat, która ma poprowadzić wznowienie dochodzenia. Jej rodzice liczą, że córka pomoże im w kłopotach finansowych i udzieli schronienia pod swoim dachem. I co może oznaczać sms " w ciazy"? I chociaż prawniczka nadal nie jest przekonana co do podjęcia się sprawy zaczyna się zagłębiać w historię pożaru, którego sprawcą był Jacob. Jest kilka znaków zapytania - dlaczego świadkowie zostali oznaczenie jako pan X, pani B i gdzie jest szósty pensjonariusz ośrodka, który podobnie jak sprawca przeżył ogień? Wizyta na pogorzelisku nasuwa kolejne pytania - kto był ojcem dziecka dziewczyny w śpiączce? Czy inni pensjonariusze mogli być także zamieszani w rozniecenie pożaru? Kolejny sms znowu podsuwa wskazówkę, która nie zostaje potraktowana poważnie. Była dyrektorka ośrodka wydaje się osobą związaną na tyle blisko z miejscem tragedii i jej ofiarami, że jej wiedza pozwoli na wyjaśnienie pierwszych zauważonych niejasności, chociaż nie wydaje się ona zadowolona z zainteresowania przeszłością. Dzięki rozmowie zostaje przybliżona sprawa ciąży podopiecznej ośrodka oraz zatuszowanie gwałtu na niej, jedynie co potwierdzono, to to, że nikt z mężczyzn, czy to pracowników czy to pensjonariuszy, nie był sprawcą tego czynu. Jednak dochodzenie już nie miało swego ciągu dalszego, pomimo iż była to sprawa ścigana z urzędu. Były obrońca Jacoba i jednocześnie jego obecny kurator "przeoczył" ciążę i jak wynika z jego słów nie przyłożył się do całej sprawy, swego klienta traktował jako idiotę. W ten sposób oskarżenie zyskało pomoc w swoim postępowaniu u człowieka, który powinien działać na rzecz swego klienta, a nie przeciwko niemu. Co ciekawe adwokat nie pamięta kto mu zlecił sprawę, a matka sprawcy twierdzi, że to on sam się do niej zgłosił. Kolejny znak zapytania, a akta sprawy nie pomagają odpowiadać na pojawiające się co i rusz pytania. Czy osoba, którą Jacob widział w noc pożaru i nazywa aniołem jest faktycznym podpalaczem? I dlaczego psycholog będący podczas przesłuchania nie przeprowadził analizy zeznania tylko zgodził się za uznanie tego za kłamstwo? Jak na razie tylko ojciec jednej z ofiar oferuje pełną pomoc, ten sam człowiek wcześniej tuszował sprawę ciąży podopiecznej, tak dba o innych czy to tylko maska? Jego żona przedstawia podobną wersję, ale już córka opowiada historię całkowicie przeczącą rodzicom. Podobny obraz rysuje kamerzysta, który kręcił film o ośrodku. I co z całą sprawą ma wspólnego zbitek liczb i cyfr pojawiający się na oknie domu chłopca, którym miała się zabita opiekunka i ten sam napis widniej na rysunkach jednej z ofiar pożaru?

Jednak na razie prawniczka Jacoba próbuje dotrzeć do tego co faktycznie miało miejsce w ośrodku, który miał dla niego i jego współmieszkańców domem i jednocześnie flagową instytucją, a stał się zgoła czymś innym. Akta sprawy wiele przemilczały lub przedstawiały w całkiem innym świetle. Wiele osób dopiero po pewnym czasie przyznawało, że oskarżenie i skazanie za podpalenie właśnie Jacoba było błędem. Jednak to za mało jeszcze by wnosić o rewizje wyroku, chociaż wina wydaje wydaje się coraz bardziej mało prawdopodobna. Jak na razie wychodzi na jaw coraz więcej niedociągnięć ze strony pomocy społecznej, władz ośrodka i jego personelu. A do tego dziwne powiązania pomiędzy kierowniczką spalonego ośrodka i ojcem jednej z ofiar, dlaczego tak zależy mu by informacje o jego synu zostały zniszczone lub w ukryciu? Może zamiłowanie do ognia ma z tym coś wspólnego? Ważniejszym wydaje się jednak rozmowa z jedyną osobą, która była pensjonariuszem ośrodka i której tylko przez zbieg okoliczności nie było wtedy na miejscu pożaru. Kobieta porozumiewa się tylko za pomocą wskazań oczu, ona także była ofiarą. Teraz już nie można zatuszować wykorzystywania mieszkanek, ale osoba sprawcy nadal jest nieznana? Może to jedna z osób odwiedzających ośrodek? I czy śmierć jednego z nowych podejrzanych ma z tą sprawą wspólnego? Pojawiająca się grupa liczb i liter ma wspólny mianownik - ojca jednej z ofiar, to jego syn umieszczał je na swoich rysunkach i na oknach w domu jego współpracowniczki zostały napisane, jaka jest jego rola? Może taka, że od początku wiedział jaka była prawda i by chronić swoją reputację doprowadził do skazania niewinnego człowieka. Nie mógł tylko przewidzieć, że pedofil osadzony w zamkniętym ośrodku dostanie do naprawy jego komputer służbowy, a w nim znajdzie maile, które doprowadziły nie tylko do niesłusznego oskarżenia Jacoba, ale i jego samego. Odziedziczony spadek pozwolił na zemstę w majestacie prawa i z ujawnieniem tego co naprawdę wydarzyło się w ośrodku, mającym zastąpić dom osobom niepełnosprawnym.

"Spójrz na mnie" ma początek jak historia grozy, zagłębiając się w lekturę atmosfera się nie zmienia, tylko groza przyjmuje inny charakter. Strach budzą nie duchy, lecz ludzie i ich postępowanie. To co oparte jest o rzeczywisty świat jest bardziej przerażające niż upiory atakujące po północy. Człowiek, nie mający szansy by udowodnić swoją niewinność ze względu na swoje kalectwo jest przedstawiony jako ofiara systemu, tego samego który miał go chronić i dać mu opiekę. Poraża bezradność bohatera, któremu odebrano wszystko co dla niego ważne wpierw w imię dbania o niego, a później oskarżano go bo najlepiej nadawał się do obciążenia winą za zbrodnie innych. Oprócz wątku sensacyjnego i moralnego jest również przedstawiony obraz jak kryzys ekonomiczny odbija się na społeczeństwu.



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości
Wydawnictwo MUZA