„Wichry Camino”
John Grisham
Cisza przed burzą wcale nie musi nią być, może po prostu przybrać postać pewności, że ta druga po prostu nie zawita. A nawet jeśli to wcale nie będzie taka straszna jak o niej mówią. Co gdy przyniesie z sobą o wiele więcej niż ktokolwiek, nawet największy czarnowidz, mógłby przypuszczać? Zmiecie znane i pozostawi po sobie zniszczenia oraz coś, co w ogóle nie miało prawa wydarzyć się właśnie w tym miejscu i czasie?
Spokój, wakacyjny klimat, po prostu nic tylko cieszyć się z tego, iż zawitało się w bardzo gościnne progi wyspy Camino. Bruce Cable korzysta z tej atmosfery i w dużej części tworzy ją swoją księgarnią, sławą ona wykracza daleko poza wyspiarskie brzegi. Niejeden literacki twórca dałby dużo by znaleźć się na liście spotkań autorskich organizowanych w Bay Books. Jednak kto na niej się znajdzie się zależy od jej właściciela. Bruce starannie dobiera swoje towarzystwo tak zawodowe jak i prywatne, może i jest postrzegany jako niegroźny gość, lecz pewne sprawy traktuje nader poważnie. Książki i przyjaciół. Ten, kto w tych dwóch kwestiach wejdzie na jego teren powinien się liczyć z tym, iż prędzej czy później zapłaci za swój czyn. Śmierć znanego pisarza i do tego jeszcze dobrego znajomego Bruce`a zakłóci i tak zmącony huraganem jego dobry humor. Przypadkowa śmierć spowodowana katastrofą naturalną czy wprost przeciwnie? Cable wraz przyjaciółmi skłania się ku tej teorii i zdaje sobie sprawę, że muszą raczej sami poprowadzić śledztwo. Komu mogłoby zależeć na śmierci popularnego autora? Grono wcale nie jest tak małe, ale z drugiej strony nie tak łatwo znaleźć motyw zbrodni. Czyżby krył się między wierszami najnowszej książki ofiary? Fikcja literacka okazuje się być aż nadto realna i wciąż groźna. Bruce zamierza dotrzeć do osób odpowiedzialnych za śmierć przyjaciela, wie czym to grozi, lecz zamierza doprowadzić to dochodzenie do końca.
Niech was nie zwiedzie wakacyjny początek najnowszej książki Johna Grishama i pogodowe zawirowania. Oba są jedynie wstępem do wytrawnego thrillera, w którym wszystko, a zwłaszcza każdy, ma do odegrania swoją rolę i nic oraz nikt nie jest przypadkowe. Beztroska, spokój, urok wyspiarskiego kurortu oraz czar głównego bohatera wcale nie są iluzją, ale mają również całkiem inną twarz. W „Wichrach Camino” część czytelników powróci w znane już miejsce, inni dopiero poznają je, ale tym razem okaże się ono mniej sielskie i bardziej zabójcze. Autor płynnie przechodzi od beztroskiej atmosfery letniego wypoczynku do rasowego dreszczowca, z jednej strony niszcząca siła przyrody, z drugiej zabójcze zagrożenie, oba nadchodzą niespodziewanie i pozostawiają po sobie śmiertelne żniwo. John Grisham z rozdziału na rozdział podkręca akcję, ale następuje to stopniowo, w tle gdzieś dalej pobrzmiewają echa dawnego spokoju, lecz coraz bardziej w centrum uwagi znajduje się zbrodnia i to, co do niej doprowadziło. Akcja wcale nie musi pędzić na złamanie karku by zaciekawić czytających, zwłaszcza gdy intryga jest starannie przemyślana i przypomina wpierw dalekie pomruki burzy, potem wydaje się, że jednak ominie nas i w końcu uderza z o wiele większą siłą niż ktokolwiek spodziewał się. John Grisham przygotował wielki finał, lecz to, co go poprzedza nie jest ani trochę mniej interesujące, skutecznie przyciąga uwagę czytelników. Zagadki znajdują rozwiązania, zaskakujące i sięgające o wiele dalej oraz głębiej niż można by przypuszczać.