piątek, 29 lipca 2022

Winna czy niewinna?

Przedpremierowo:

„To jej wina”

Andrea Mara

 

Życie toczy się zwykłym rytmem, z jakimiś małymi odstępstwami, ale nie niepokojącymi, po prostu codzienność. Do czasu. Coś przerywa tę rutynę, nagle wstrząsa jej posadami, wydaje się początkowo jedynie koszmarną pomyłką. Jednak nie jest nią, jest rzeczywistością, której nikt nie brał nigdy pod uwagę!

 

Zamożne przedmieście, jednocześnie blisko Dublina, z drugiej strony dobre miejsce do wychowania dzieci. Sąsiedztwo podobnych do siebie ludzi uspokaja, zwłaszcza gdy są oni spokojni lub za takich się ich bierze, w takiej okolicy nie żyje się jak w bańce, z daleka od jakichkolwiek problemów, lecz zdają się mieć całkiem inny kaliber. Porwanie czteroletniego Milo  Irvine`a jest szokiem dla wszystkich, nic przecież tego nie zapowiadało, wszystko było takiej jak zawsze, do momentu kiedy okazało się, że nie ma go w domu kolegi ze szkoły. A to dopiero początek dramatycznego splotu okoliczności. Po czyjej stronie leży wina? No właśnie, winna jest ona, tyle, że kilka kobiet a związek z tą sprawą, więc którą z nich obwiniać? Każdą czy tylko wyłącznie jedną? Łatwo jest oskarżyć, poddać w wątpliwość niewinność, doszukiwać się drugiego dna i po prostu być ponad czyjeś błędy, ale najważniejsze jest dziecko. Mały chłopczyka, nie znajdujący się w bezpiecznym domu, a przebywający gdzieś w nieznanym miejscu z kimś, kto już go skrzywdził porywając. Co by było gdyby Marissa Irvine postąpiła inaczej? Zresztą jeszcze kilka osób mogło podjąć inną decyzję. Po fakcie zbyt wielu wskazuje błędy, lecz czy były nimi? Jednak najważniejsze pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi: gdzie jest Milo i kto jest porywaczem …

 

Spokojna okolica, spokojne rodziny i wydarzenie, które podkopuje ten błogostan. Gdyby tak przyjrzeć się z bliska, wiele rys znalazłoby się w tym dość idyllicznym krajobrazie. Andrea Mara doskonale oddała dramat ludzi jakim w ułamku sekundy usuwa się ziemia spod stóp, do tej pory będąca dla nich bezpiecznym, życiowym, fundamentem. „To jej wina” pokazuje w szczegółach jak nakręca się spirala lęku, obwiniania się i rzucanych oskarżeń, wydających się w większości bezpodstawnych, ale raniących boleśnie i na długo, może nawet na zawsze. Na pierwszym planie wciąż jest to, co najważniejsze czyli dziecko, lecz drobne problemy, wcześniej ignorowane, odsuwane na plan dalszy okazują się mieć także znaczenie. Autorka wykorzystała motyw domestic thriller, w którego samym centrum są bohaterki, ich działania nadają tempa opowiadanej historii, ich postępowanie poddawane jest ocenie, one muszą stawić czoła sobie, najbliższym otoczeniu, nieznajomym i jednocześnie są osądzane i sądzą. Oczywiście postacie męskie nie są w „To jej wina” pionkami, lecz Andrea Mara po mistrzowsku pokazuje na kim skupia się uwaga, ta pozytywna i negatywna, jeśli w rodzinie ma miejsce coś niepokojącego lub dochodzi do tragedii. Pisarka ani na moment nie traci z oczu głównego wątku – porwania dziecka, jakie „przy okazji” staje się prawdziwym detonatorem dla skrywanych sekretów, urazów i półprawd.

 

Premiera: 

3 sierpnia

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

 

czwartek, 28 lipca 2022

Życiowy wiraż

Przedpremierowo:

„Za zakrętem”

Sandra Cicha

 

Kiedy w końcu uda się nam pokonać życiowy wiraż i przed sobą widzimy prostą i spokojną drogę raczej nie rozmyślamy nad przeszkodami jakie mogą się pojawić. Cieszymy się po prostu tym, co mamy, a co nie tak dawno było zagrożone. Jednak może to jedynie cisza przed kolejną burzą?

 

Joanna może w końcu skupić się na bliskich oraz pracy, oczywiście jeszcze jej spokój nie do końca takim jest, bo codzienność dostarcza swojej porcji emocji, na szczęście w większości pozytywnych. Pozostaje jeszcze udział w procesie Mileny Kuchcińskiej, wciąż przypominający o niedawnej przeszłości. Ale liczy się teraźniejszość, w jakiej rozwija się pewna relacja lub raczej już związek oraz rodzina, jedno z drugim zdaje się dobrze łączyć, więc wszystko powinna jawić się w jasnych kolorach. Tyle, że tak naprawdę sądowe spotkania przynoszą z sobą wiele znaków zapytań, a i rodzinna sielanka zakłócona jest przez dorastającą latorośl, no i są jeszcze obowiązki zawodowe, które również nie należą do prostych. Wokół Joanny znowu robi się niespokojnie, kolejne rozprawy odsłaniają kulisy, jakie wcale nie są zamkniętym rozdziałem jak sądzono, wprost przeciwnie. Niewiadome powoli pokazują czym są, co oznacza, iż nikt nie powinien czuć się bezpiecznie …

 

Trochę naczekałam się na kontynuację debiutanckiej książki Sandry Cichej, ale dobrych rzeczy warto niecierpliwie wypatrywać i cierpliwie czekać na nie. Druga część okazała się nie tylko dorównywać swojej poprzedniczce ale jeszcze mocniej wciągnęła mnie w lekturę. Zgodnie z tytułem ciąg dalszy rozpoczyna się w momencie gdy to, co najgorsze zdaje się być za główną bohaterką, ale czy na pewno? No cóż przekonacie się o tym gdy sięgnięcie po „Za zakrętem”, a warto, bo spędzicie czas ze świetną powieścią, jaka niejednokrotnie was zaskoczy, lecz poczekajcie na finał! W tym miejscu powinien być emotikon z uśmiechniętą szeroko buźką i szeroko otwartymi oczami, gdyż kiedy go poznacie będziecie mieli właśnie taką minę. W tej historii naprawdę liczą się szczegóły, chociaż przysłowiowy diabeł tkwi nie jedynie w nich, lecz również i w postaciach, głównych oraz drugoplanowych oraz oczywiście samej fabule. Ta ma w sobie zagadki i tajemnice, a bohaterowie postarali się by jedno i drugie w odpowiednich momentach dało o sobie znać, raz wyjaśniając co nieco, przy innej okazji jeszcze podsycić ciekawość. Sandra Cicha zadbała o to, by czytelnik z zaintrygowaniem śledził wątki, które prowadzą po zawiłych ścieżkach, czasem zwodzących, ale i wielokrotnie skłaniających do zastanowienia, aż do zakończenia z pewnym haczykiem.

 

Premiera: 

3 sierpnia

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

 

wtorek, 26 lipca 2022

Miłość i obowiązek

Przedpremierowo:

„Royals Playboy”

Katarzyna Mak

 

Czasem spotykamy na swojej drodze kogoś kto zmienia jej kierunek, nieświadomie, ale nadzwyczaj skutecznie. Kolejne kroki może nie do końca są przemyślane, lecz są dokładnie tym, czego pragniemy. Prawie z dnia na dzień w wielu sprawach dochodzi do prawdziwej rewolucji i jak to bywa w takiej sytuacji nie do końca da się przewiedzieć jej wynik końcowy.

 

Charlie umie brać z życia to, co uważa za najlepsze dla siebie, kocha dobrą zabawę, uwielbia piękne kobiety i zbytnio się z tym nie kryje. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę brat Gabrieli i zarazem najlepszy przyjaciel. Nie powinien się nią interesować, w końcu pewne zasady również jego obowiązują, lecz trudno oprzeć się jej urokowi. Ich spotkanie jest dla obojga punktem zwrotnym, zaskakującym. Trudno im ukryć, że są sobą zainteresowani, chociaż prawie się nie znają i żyją w całkiem innych światach. Charlie pochodzi z arystokratycznej rodziny, natomiast Gabi jeszcze studiuje i jak do tej pory żyła w spokojnym, zwyczajnym, otoczeniu. Jednak tych dwoje decyduje się na odważny krok, zaręczają się, chociaż tak naprawdę mało o sobie wiedzą, poza jednym – łączy ich coś więcej niż tylko niezaprzeczalna chemia. Ale rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, rodzinne obowiązki należy wypełniać, czy można bezkarnie się przeciwko nim zbuntować? Nie tak łatwo jest pogodzić osobiste szczęście z rolą wyznaczoną już w dniu urodzenia. Jak poradzą sobie z tą przeszkodą zakochani? Niekiedy miłość to za mało, a może właśnie ta udowodni, iż właśnie ona jest silniejsza niż inni sądzą?

 

Romans jak z bajki, chociaż jak najbardziej współczesny, z bohaterami odkrywającymi jak niespodziewanie uczucie w krótkim czasie dokonuje zmian w ich życiu. Katarzyna Mak lubi zaskakiwać czytelników historiami pełnymi emocji, gdzie zwroty pojawiają się w momentach nieoczekiwanych i mających ogromny wpływ na dalszy rozwój akcji. „Royals Playboy” jest opowieścią, gdzie uczuciowe zawirowania niejednokrotnie dadzą czytelniczkom okazję do trzymania kciuków za postacie oraz ich wybory. Nie da się ukryć, że pisarka przygotowała dla jednych i drugich niejeden emocjonalny wiraż, pojawiający się znienacka, pozostawiający po sobie wyraźny ślad. Miłość, wyższe sfery oraz dwójka młodych ludzi okazuje się skomplikowaną układanką, w której dopasowanie poszczególnych części wcale nie będzie proste. Katarzyna Mak zgrabnie splata różnice, wątpliwości z przekonaniem, iż jeśli się czegoś pragnie to wszystko jest możliwe. Czy tak rzeczywiście będzie? Na to odpowiedź znajdziecie w „Royals Playboy”, w której bohaterowie dostają niezwykłą szansę od losu, ale czy ją wykorzystają?

 

Premiera:

27 lipca 


Za możliwość przeczytania książki

dziękuję:

niedziela, 24 lipca 2022

Pasterz zła

Przedpremierowo:

„Zły pasterz”

Michał Wierzba

 

Rozwiązanie pewnych zagadek jest ważniejsze od wielu innych spraw. Dopóki nie znajdą się odpowiedzi nie dają spokoju, przypominają o sobie raz za razem lub towarzyszą bezustannie. Czasem droga do ich wyjaśnienia jest długa i kręta, wymagająca czegoś więcej niż jedynie samozaparcia, trzeba niebezpiecznie zbliżyć się do swoich granic lub wręcz je przekroczyć.

 

Spotkanie z siostrą, nie jej zaginięcie, planował Jan Bogucki. Miała kończyć praktyki studenckie, ale jak się okazało zniknęła wraz z jednym ze swoich kolegów. Początkowo nikt zbytnio się tym nie martwi, wiadomo młodzi ludzie, lato, romans podobno wisiał w powietrzu. Jednak brat widzi to inaczej, chociaż ma własne problemy na głowie. Co wydarzyło się w spokojnej okolicy, o jakiej zrobiło się głośno ostatnio z powodu niecodziennego odkrycia studentów archeologii? Żaden z tropów nie wyjaśnia co stało się z Kasią i Justynem, ale Janek nie zamierza zaprzestać poszukiwań, zaczyna je prowadzić na własną rękę. Nieoczekiwana pomoc w osobie Horsta Milera jest tym, czego nie oczekiwał, lecz przynosząca efekty jakich pragnął. To, co wydawało się już nieaktualne okazuje się jak najbardziej na czasie i wciąż niebezpieczne. Prywatne dochodzenie jest niebezpieczną grą, przekonują się o tym nie tylko Bogucki, ale on i Miler mają bardzo osobiste powody by je kontynuować, nawet jeśli będzie to oznaczać, że zapuszczą się dalej niż powinni. Co odnajdą zagłębiając się w przeszłość, bliższą i dalszą? Gdzie poprowadzi ich prowadzone śledztwo? Czy będą gotowi postawić wszystko na jedna kartę?

 

Nic nie dzieje się bez powodu, dużo nie potrzeba by go zatrzeć i pojawiła się w jego miejsce zagadka, może nie pierwsza, lecz z pewnością nie ostatnia w łańcuchu przyczynowo – skutkowym, jaki go zapoczątkował. Autor „Złego pasterza” przygotował dla czytelników prawdziwą śledczą łamigłówkę, w której nie oczekujmy niczego oczywistego, przygotujmy się za to na wielowątkową historię, w jakiej liczą się detale. Prawda jest dobrze ukryta, a droga jaką wiedzie nas do nich Michał Wierzba jest kręta i wymagająca uwagi. Zresztą bohaterowie mają ją jeszcze trudniejszą, a my dzięki temu dostajemy kryminał, jaki wciąga nas niebywale szybko i od jakiego nie chcemy się uwolnić. Zagrało w nim wszystko – od motywu, tajemniczego, odsłaniającego się powoli i w najbardziej odpowiednich momentach, poprzez tło na jakim toczy się powieść, aż po samych bohaterów, zaskakujących tak charakterem oraz przede wszystkim podejmowanymi wyborami. „Zły pasterz” stawia pytania nie tylko postaciom, ale i czytającym, bo sprawiedliwość, wina, kara, zasady, nie są pokazane z obiektywnego punktu widzenia, lecz subiektywnego czyli takiego z jakim do czynienia mamy na co dzień. Na pierwszy rzut oka wydaje się prosty i jednoznaczny, lecz to jedynie iluzja, rzeczywistość komplikują emocje, żądające niekiedy czynów, daleko przekraczających to, do czego myśleliśmy, iż jesteśmy zdolni.

 

 

Premiera: 27 lipca 

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję: