piątek, 12 października 2012

Tajemnica toruńskiej legendy

"Studnia bez dnia"
Katarzyna Enerlich


Przeznaczenie szyje z ludzkich losów prawdziwy patchwork, raz używając materiałów o jasnych i ciepłych barwach, raz biorąc na warsztat ciemne i zimne barwy. Końcowy efekt rzadko kiedy jest przewidywalny, splot różnorodnych faktur i kolorów daje nieprzewidziane wyniki. Wielokrotnie zbieg okoliczności odkrywa to czego nikt nie spodziewa się, tajemnicę, która zmienia wiele lub wszystko. Ból, cierpienie, utrata zaufania, z minuty na minutę przekształcają przyszłość, która wydawała się znana, w całkiem inny obraz, w jakim nie można rozpoznać własnych planów i pragnień. Podobno gdy zamykają się jedne drzwi, inne otwierają się i dają szansę, o jakiej wcześniej nie myślało się. Jak jednak pożegnać to co było, jeżeli zraniło i pozostawiło coś, co przypomina o tym co minęło? Przeszłość i przyszłość, a pomiędzy nimi teraźniejszość, tworzą pejzaż ciągle zmieniający się, wbrew pozorom nawet to co już wydarzyło się może nabrać całkiem innych odcieni.

Jak głosi legenda Martinus Teshner, toruński kupiec, swoim kochankom w prezencie wręczał drogocenne pierścienie. Jeden z nich, szczególnie kosztowny, został przez mężczyznę podarowany pewnej kobiecie, jednak i klejnot i jego ofiarodawca zaginęli. Dawna historia stała się ciekawą opowiastką dla turystów, opowiadaną przez przewodników. Marcelina nigdy nie zwracała uwagi na takie opowieści, w jej życiu przeszłość była obecna, lecz nie w takiej postaci, przypadek jednak sprawił, że postać z zamierzchłych czasów zawitała do jej egzystencji. Splot wydarzeń sprawia, że kobieta zaczyna patrzeć na życie z całkiem innej perspektywy. Co musi się wydarzyć, że w ciągu paru minut zaufanie do drugiego człowieka znika? Rzeczywistość może mieć całkiem inna twarz niż tę, którą myśleliśmy, iż znamy, chociaż pozornie nic się nie zmieniło słońce nadal świeci, ptaki za oknem śpiewają jak co dzień, a świat nawet na chwilę nie zatrzymał się. Można poprzestać na patrzeniu wciąż za siebie albo ... albo pamiętać o tym co miało miejsce i pójść dalej, nie do przodu,lecz w całkiem nowym kierunku. Intuicja czy przeznaczenie, a może po prostu życiowe koleje pomagają podjąć decyzję, odkrywającą nową ścieżkę, z pozoru zwyczajną, ale mającą w zanadrzu parę niespodzianek. Marcelina nie przypuszcza, że praca da jej coś więcej niż tylko pieniądze na utrzymanie. Podobno nic nie zdarza się bez powodu, chociaż nić łącząca przyczynę ze skutkiem jest nie zawsze widoczna.Coś ma miejsce w przeszłości, coś będzie miało w przyszłości, a łączy je jedna osoba, która będąc w odpowiednim momencie i czasie odkrywa to co dla innych było niedostrzegalne. Nie każdy sekret trzeba odsłaniać, czasem ktoś sam go wyjawia, bo wie, że znalazł się człowiek, będący w stanie zrozumieć go.

"Studnie bez dnia" nie jest jedynie książką o zagadce sprzed wieków, nie przedstawia również historii tylko jednej osoby, legenda jest punktem wyjścia dla opowiedzenia o niezwykłej tajemnicy, uczuciach i ludzkim życiu. Tłem dla bohaterów jest Toruń i postacie historyczne, granice pomiędzy faktami, a fikcją nie są wyraźne, zacierają się, co sprawia, że wielowarstwowa fabuła nie pozwala oderwać się czytelnikowi aż nie pozna do końca tego co chce przekazać autorka. Z dawnych uczuć i tych jak najbardziej współczesnych została stworzona intrygująca panorama ludzkich losów, w której są elementy dramatyczne, ale jest również miejsce na przyjaźń, wybaczenie i rozpoczęcie nowego, życiowego rozdziału.


Za możliwość przeczytanie książki dziękuję
portalowi
Duże Ka i wyd. MG