środa, 1 czerwca 2011

Muzyka duszy

"Lament"

Zielona okładka z zielonooką dziewczyną i celtyckim mieczem na pierwszym planie, do tego czterolistne koniczyny, które dopiero przy kolejnym spojrzeniu zostają odkryte, skrywają się przed wzrokiem podobnie jak ich roślinne odpowiedniki. Jednoznaczne skojarzenie, przynajmniej dla mnie - Irlandia, miejsce magiczne, gdzie na końcu tęczy można znaleźć garniec ze złotymi monetami. "Lament" rozpoczyna się zgoła czym innym - ucieczką chłopaka, związanego jakimiś więzami z uwięzionym gołębiem. Gdy ptakowi zadawany jest ból on też go czuje, to nie empatia, to coś o wiele głębszego i mroczniejszego. Dlaczego zwierzę i człowiek są ze sobą połączeni i z jakiego powodu ktoś rani jedno stworzenie by uderzyć w drugie? Tyle prolog, ale pytania zostały już zadane, a odpowiedź czeka gdzieś na dalszych stronach książki.

Główną bohaterkę poznajemy przed koncertem, ma na nim wystąpić jako harfistka i śpiewaczka. Problemem jest tylko jej zdenerwowanie, a rady matki nie pomagają w opanowaniu stresu. Wtedy pojawia się postać ze snów - nie, nie jest wytworem wyobraźni, jest równie realny co inni ludzie. Deidre śpiewa mu pieśń, którą ma zaprezentować na scenie, jednak jak się okazuje nie zna jej całej, końcówkę dopowiada tajemniczy gość, czy słowa utworu mogą mieć głębsze znaczenie niż mogłoby się wydawać? Nieznajomy namawia dziewczynę do improwizacji podczas występu, pomaga jej akompaniując na flecie. Okazuje się, że ma jej towarzyszyć na scenie, jedna niespodzianka goni kolejną, a każda zmienia coś w życiu Deidre. Jej zdenerwowanie gdzieś umknęło, za to zastąpiły ją słowa o wyzwaniach, pracy nad sobą i sięganiem po więcej, niż dziewczyna kiedykolwiek myślała, ze jest w stanie osiągnać. I to wszystko w ciągu kilkudziesięciu minut. Jaki ma powód nieznajomy by pomagać Deirdre i dlaczego każdy, kto wymienia jego imię i nazwisko przekręca zawsze jeden z jego członów? Językowe pomyłki spowodowane nieuwagę czy może coś więcej? W końcu sam powiedział, że nikt go nie zna, a może nie chce być rozpoznany? Tak jak nagle się pojawił równie szybko znika po koncercie, zapowiada jednak że pojawi się na wieczornym przyjęciu, czy będzie na nim czy to tylko obietnica, która nie spełni się? I dlaczego Deidre zaczyna znajdować czterolistne koniczyny wokół siebie? Pytanie za pytaniem, bo cień tajemnicy zaczyna snuć się niczym irlandzka, poranna mgła, pomiędzy słowami. Do momentu występu Deidre nie cieszyła się zainteresowaniem, natomiast po nim podchodzą do niej nieznajomi mówiąc, że jest wschodzącą gwiazdą i będą mieć ją na oku. Przypadek czy może harfistka właśnie stanęła u progu życiowych zmian? Zgodnie ze słowami chłopaka ze snów, potrafi ona wszystko tylko musi chcieć ... i tak jest w rzeczywistości, telekineza i wpływania na poczynania innych, to zauważa na początek. Czy dotyczy to również jego? Co ukrywa przed Deidre? Intuicja, a może coś innego, podpowiada jej, że coś nie pasuje w nowym znajomym. Może czterolistne koniczyny mają z tym coś wspólnego, podobno pozwalają zobaczyć istoty magiczne - feje. Jednak nie tylko gówna bohaterkę coś niepokoi, jej Babcia rozpoznaje w nim kogoś, z kim nie powinna zadawać się jej wnuczka, a przyjaciel wyczuwać niesamowitą atmosferę w jej otoczeniu. W codziennym świecie dziewczyny zaczynają się pojawiać istoty nierealne, czy ma to oś wspólnego z osiągnięciem przez nią szesnastu lat? Spotkania z Lukiem, bo tak ma na imię flecista ze snów, powoli przybliżają Deidre prawdę o niej i jego historii. Dziewczyna z jakiegoś powodu jest ważna dla fejów, a oni chcą by ich widziała, a może poznała? Tylko Luke nie jest z tego zadowolony, podobnie jak babcia dziewczyny, nie lubi gdy porównuje się go do tego rodzaju magicznych postaci. Chociaż pewien urywek rozmowy, zasłyszany przypadkiem, może świadczyć, iż jego intencje nie do końca są takie jak się wydawało na początku. Tymczasem dziewczyna staje się celem ataku, ratuje ją Luke, przypadkiem był w pobliżu? Czy to on ma coś wspólnego z tym zdarzeniem, czy to może sprawka innych magicznych istot? Kiedyś chciały porwać ciotkę Deidre, może próbuję powtórzyć to samo w kolejnym pokoleniu? To co wydawało się niegroźnym snem na jawie, spotykaniem elfów i wróżek oraz zabawa w przesuwanie przedmiotów, staje się coraz groźniejsze. Odsłanianie sekretów przynosi gorzką prawdę o nowych znajomych, i tych bliższych - którzy mają śmierć innych ludzi na sumieniu, jak i dalszych - pomimo swej piękności emanuje z nich okrucieństwo. Luke został wysłany by skrzywdzić Deidre jednak nie umie tego zrobić, czy atak na jej bliskich był wiadomością dla nich obojga? Ludzka zazdrość może zranić i to boleśnie, ale to samo uczucie u istoty nieśmiertelnej jest wielokrotnie groźniejsze, a zachowanie chłopaka daje właśnie powód do takich czynów królowej elfów.

Celtycka baśń splata się z rzeczywistością, baśniowi bohaterzy grają swoje role na równi z tymi realnymi. Gdzieś pomiędzy nimi są powiązania, nie tylko te teraźniejsze, ale i o wiele starsze, sięgające setek lat w przeszłość. Nie wszyscy są przeciwni rozkwitającemu uczuciu, które dla chłopaka jest równoznaczne ze śmiercią. On nie może opowiedzieć o tym co się kiedyś wydarzyło, ale inni czynią to za niego. Dzięki tym opowieściom Deidre może poznać historię życia człowieka, który jest w niewoli i nie może z niej się wydostać. Jednak królewska zawiść nadal mści się na bliskich dziewczyny, nikt nie jest bezpieczny, gdy w grę wchodzą zranione uczucia. Jedynym sposobem by nie sięgnęła po kolejną ofiarę jest walka. Nagrodą w tej grze jest życie, tylko jedno może uratować, co oznacza, że będzie musiała wybrać kto powróci do świata, a kto się z nim pożegna.

"Lament" to książka pełna odniesień do celtyckich mitów i baśni, nie trzeba ich znać by odnaleźć się w opowieści. Tajemnicą się zaczyna i nią się też się kończy, współczesna bajka - tak mogłoby wydawać się gdyby opierać się na wątku folkowym, ale to także historia odkrywania tego kim się jest i co jest się w stanie poświęcić dla innych.

Książka przekazana przez portal Sztukateria
i wyd. Illuminatio za co Dziękuję