"Przywróceni"
Jason Mott
Śmierć zamyka drzwi z szyldem życie raz i nieodwołalnie, człowiek pozostaje w pamięci bliskich wspólnych zdjęciach, jako słowa kiedyś wypowiedziane i zapamiętane przez innych. Upływ czasu łagodzi ból po stracie człowieka, chociaż jego brak wciąż jest odczuwany ... Najpierw dzień za dniem, później miesiąc za miesiącem, w końcu rok za rok toczą się dalej losy tych, którzy pozostali. Powoli zacierają się kontury wspomnień, pozostaje w nich to, co najważniejsze - osoba, chociaż czasem bez wyraźnej twarzy lub głosu. Emocje się wyciszają, nie od razu, lecz powoli, żałoba przechodzi w smutek, a ten w refleksje. Co jednak gdy nagle wszystko powraca?
Jacob Hargrave miał osiem lat, ani więcej, ani mniej. Dokładnie piętnastego sierpnia tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego szóstego roku były jego urodziny i w ten dzień również odszedł. Ta data dokładnie została zapamiętana przez jego rodziców i mieszkańców miasteczka Arcadia. Każdy z nich zapamiętał te kilkanaście godzin kiedy uśmiech na twarzach zastąpił najpierw strach, a potem ból. Hargrave`owie zachowali w pamięci swojego syna i jego ostatnie godziny z nimi, w ich wspomnieniach, wciąż by ośmioletnim chłopcem, chociaż oni sami byli coraz starsi. Wszystko się zmieniło w jednej chwili, dokładnie w tej gdy ktoś zapukał do drzwi, a one zostały otwarte. Jacob powrócił. Po kilkudziesięciu latach od dnia kiedy zginął znowu był na progu domu Lucille i Harolda Hargrave`ów. Czy to prawda czy jedynie iluzja? Jak to możliwe i dlaczego właśnie teraz? Zaskoczenie, ponowne otwarcie ran, które zdążyły się zabliźnić i uczucia burzące z trudem wypracowany spokój. Jacob znów stoi na progu swojego domu i czeka, wie tylko jedno, że znalazł się daleko od Arcadii, a przede wszystkim rodziców.
Nikt nie umie wytłumaczyć tego powrotu jak i setek podobnych wydarzeń, które miały i mają miejsce na całym świecie. Nagle pojawiają się zmarli ludzie, tak jakby budzili się z długiego snu, wszystkich łączy jedno - nie pamiętają swojej śmierci tylko to, co było bezpośrednio przed nią. Tak jakby w ogóle jej nie było, ale przecież to niemożliwe, a jednak dzieje. Koniec świata czy może szansa, lecz na co? Ilu z ich bliskich marzyło by wrócili, a śmierć była jedynie koszmarnym snem, nie prawdą? Lucille i Harold utracili swoje marzenia, dokładnie w dniu kiedy znaleziono ciało Jacoba. Teraz nagle znowu jest z nimi, taki sam jak pięćdziesiąt lat wcześniej, nic nie zmieniony, tak jakby czas dla niego zatrzymał się w tamtą sierpniową noc. Co powiedzieć gdy ukochane dziecko znowu jest przy nas, chociaż zmarło dawno temu? Cieszyć się? Odgrodzić się murem od uczuć, które pogrzebano na dnie serca i umysłu by móc nadal jakoś żyć? Odrzucić ukochaną osobę? Lucille dokładnie wie co zrobić, istnieje przecież tylko jedna odpowiedzieć, a ona nawet nie marzyła nigdy, że ktoś zada jej takie pytanie ... Nic nie jest już takie jak było, liczy się tu i teraz oraz najbardziej On - Jacob, wesoły ośmiolatek, uwielbiający żarty swojego ojca, ciekawy wszystkiego i chcący zostać architektem ... Jak świat przyjmie to dziecko i coraz liczniejsze powroty innych? Wracają i słynni ludzie i całkiem zwykli - przynajmniej dla opinii publicznej. Po prostu pojawiają się, oddychają, jedzą, płaczą i cieszą się, czują dokładnie to, co żyjący ... Nikt nie wie kto jeszcze pojawi i dlaczego właśnie ten, a inny człowiek znowu jest pośród żywych ... Przywróceni dla świata, lecz czy dla ludzi?
Śmierć. Jedno słowo, kryjące w sobie nieskończenie wiele smutku, żalu i bólu. Nagle zostaje wymazana, tak jakby jej nie było, lecz przecież miała miejsce. "Przywróceni" Jasona Motta rozpoczynają się właśnie właśnie w takim momencie - powrotu ośmioletniego chłopca, który zmarł kilkadziesiąt lat wcześniej, a pojawia się tak jakby wyszedł tylko na chwilę ze swojego domu. Jak zareagować w takiej chwili? A przecież to dopiero początek, tylko czego? Historia w jakiej splata się radość, ból i pytanie - co dalej? Czy taki powrót jest powodem do radości? A co gdy wyzwala całkiem inne emocje i przypomina wydarzenia o jakich chciało się zapomnieć? "Przywróceni" to książka, poruszająca temat śmierci, ale od całkiem innej strony niż zazwyczaj - powrotu zamiast odejścia i tym co następuje w takiej sytuacji. To nie jest opowieść grozy z zombie w roli głównej, chociaż lęk jest ważnym detalem w niej. Śmierć i życie są ze sobą nierozerwalnie związane, gdy równowaga pomiędzy nimi zostaje zburzona rodzi się strach, a od tego krok od chaosu ...
Wyobraź sobie, że ... wraca ktoś Ci bliski, kto odszedł na zawsze ...
Jason Mott
Śmierć zamyka drzwi z szyldem życie raz i nieodwołalnie, człowiek pozostaje w pamięci bliskich wspólnych zdjęciach, jako słowa kiedyś wypowiedziane i zapamiętane przez innych. Upływ czasu łagodzi ból po stracie człowieka, chociaż jego brak wciąż jest odczuwany ... Najpierw dzień za dniem, później miesiąc za miesiącem, w końcu rok za rok toczą się dalej losy tych, którzy pozostali. Powoli zacierają się kontury wspomnień, pozostaje w nich to, co najważniejsze - osoba, chociaż czasem bez wyraźnej twarzy lub głosu. Emocje się wyciszają, nie od razu, lecz powoli, żałoba przechodzi w smutek, a ten w refleksje. Co jednak gdy nagle wszystko powraca?
Jacob Hargrave miał osiem lat, ani więcej, ani mniej. Dokładnie piętnastego sierpnia tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego szóstego roku były jego urodziny i w ten dzień również odszedł. Ta data dokładnie została zapamiętana przez jego rodziców i mieszkańców miasteczka Arcadia. Każdy z nich zapamiętał te kilkanaście godzin kiedy uśmiech na twarzach zastąpił najpierw strach, a potem ból. Hargrave`owie zachowali w pamięci swojego syna i jego ostatnie godziny z nimi, w ich wspomnieniach, wciąż by ośmioletnim chłopcem, chociaż oni sami byli coraz starsi. Wszystko się zmieniło w jednej chwili, dokładnie w tej gdy ktoś zapukał do drzwi, a one zostały otwarte. Jacob powrócił. Po kilkudziesięciu latach od dnia kiedy zginął znowu był na progu domu Lucille i Harolda Hargrave`ów. Czy to prawda czy jedynie iluzja? Jak to możliwe i dlaczego właśnie teraz? Zaskoczenie, ponowne otwarcie ran, które zdążyły się zabliźnić i uczucia burzące z trudem wypracowany spokój. Jacob znów stoi na progu swojego domu i czeka, wie tylko jedno, że znalazł się daleko od Arcadii, a przede wszystkim rodziców.
Nikt nie umie wytłumaczyć tego powrotu jak i setek podobnych wydarzeń, które miały i mają miejsce na całym świecie. Nagle pojawiają się zmarli ludzie, tak jakby budzili się z długiego snu, wszystkich łączy jedno - nie pamiętają swojej śmierci tylko to, co było bezpośrednio przed nią. Tak jakby w ogóle jej nie było, ale przecież to niemożliwe, a jednak dzieje. Koniec świata czy może szansa, lecz na co? Ilu z ich bliskich marzyło by wrócili, a śmierć była jedynie koszmarnym snem, nie prawdą? Lucille i Harold utracili swoje marzenia, dokładnie w dniu kiedy znaleziono ciało Jacoba. Teraz nagle znowu jest z nimi, taki sam jak pięćdziesiąt lat wcześniej, nic nie zmieniony, tak jakby czas dla niego zatrzymał się w tamtą sierpniową noc. Co powiedzieć gdy ukochane dziecko znowu jest przy nas, chociaż zmarło dawno temu? Cieszyć się? Odgrodzić się murem od uczuć, które pogrzebano na dnie serca i umysłu by móc nadal jakoś żyć? Odrzucić ukochaną osobę? Lucille dokładnie wie co zrobić, istnieje przecież tylko jedna odpowiedzieć, a ona nawet nie marzyła nigdy, że ktoś zada jej takie pytanie ... Nic nie jest już takie jak było, liczy się tu i teraz oraz najbardziej On - Jacob, wesoły ośmiolatek, uwielbiający żarty swojego ojca, ciekawy wszystkiego i chcący zostać architektem ... Jak świat przyjmie to dziecko i coraz liczniejsze powroty innych? Wracają i słynni ludzie i całkiem zwykli - przynajmniej dla opinii publicznej. Po prostu pojawiają się, oddychają, jedzą, płaczą i cieszą się, czują dokładnie to, co żyjący ... Nikt nie wie kto jeszcze pojawi i dlaczego właśnie ten, a inny człowiek znowu jest pośród żywych ... Przywróceni dla świata, lecz czy dla ludzi?
Śmierć. Jedno słowo, kryjące w sobie nieskończenie wiele smutku, żalu i bólu. Nagle zostaje wymazana, tak jakby jej nie było, lecz przecież miała miejsce. "Przywróceni" Jasona Motta rozpoczynają się właśnie właśnie w takim momencie - powrotu ośmioletniego chłopca, który zmarł kilkadziesiąt lat wcześniej, a pojawia się tak jakby wyszedł tylko na chwilę ze swojego domu. Jak zareagować w takiej chwili? A przecież to dopiero początek, tylko czego? Historia w jakiej splata się radość, ból i pytanie - co dalej? Czy taki powrót jest powodem do radości? A co gdy wyzwala całkiem inne emocje i przypomina wydarzenia o jakich chciało się zapomnieć? "Przywróceni" to książka, poruszająca temat śmierci, ale od całkiem innej strony niż zazwyczaj - powrotu zamiast odejścia i tym co następuje w takiej sytuacji. To nie jest opowieść grozy z zombie w roli głównej, chociaż lęk jest ważnym detalem w niej. Śmierć i życie są ze sobą nierozerwalnie związane, gdy równowaga pomiędzy nimi zostaje zburzona rodzi się strach, a od tego krok od chaosu ...
Wyobraź sobie, że ... wraca ktoś Ci bliski, kto odszedł na zawsze ...
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję wyd. Mira
dziękuję wyd. Mira