„Żądze”
Katarzyna Nowakowska
Tam gdzie w grę wchodzą uczucia zdarzyć się może bardzo dużo. To, co jeszcze przed momentem wydawało się niemożliwe jak najbardziej staje się realne, nie za sprawą czarów lecz dwojga ludzi. Jednak niezwykle łatwo skomplikować proste sprawy, wystarczy kilka słów powiedzianych lub wprost przeciwnie przemilczanych, jakieś niedopowiedzenie i kłopoty gotowe. Zakochać się jest łatwo, ale miłość to już całkiem inna sprawa, poważniejsza i wymagająca odpowiedzi na pytanie: co tak naprawdę jest dla nas ważne.
Życie Julii Widawskiej układa się więcej niż dobrze, wcześniejsze zawirowania powinny już być tylko wspomnieniem i to jednym z tych, do jakich nie wraca się w ogóle. Przed nią nowy rozdział, za niedługo ślub i finalizacja dużego projektu zawodowego, a po drodze codzienność, jakiej daleko do zwyczajności. Za dużo dobrego? Skąd przecież dziewczynie coś się należy od przewrotnego losu, rzucającego jej kłody pod nogi od dłuższego czasu. Zresztą sama zdobyła to, z czego teraz się cieszy wraz z kimś, kto dostrzegł w niej kobietę, jakiej sama nie zauważyć. Kolejne sploty okoliczności zakłócają atmosferę radości i oczekiwania, nie pozwalając zapomnieć o przeszłości. Wciąż na drugim planie pojawia się były oraz ojciec, no i jak to bywa w raju też czają się mniejsze i większe pułapki. Ale Julia nie byłaby sobą gdyby wycofała się i poddała, ma swój cel i tak łatwo nie ogłosi porażki. Może nadszedł czas by zastanowić czego się pragnie i po prostu postawić wszystko na jedną kartę?
Każda historia ma swój koniec, lecz nim on nam nastąpi rzadko kiedy jest błogo i spokojnie, zresztą lubimy być trzymani w niepewności, przeżyć z bohaterami jeszcze jakiś zwrot akcji, a najlepiej niejeden. Katarzyna Nowakowska jak najbardziej w finałowym tomie spełnia te oczekiwania oraz nie pozwala nam być pewnym jak potoczy się fabuła. Na pięknym tle w postaci miasta świateł, i dorównującym im pozostałym krajobrazom, postacie walczą o uczucia, nie do końca oczywiste i jak się okazuje niejedna przeszkoda jeszcze znajdzie się na ich drodze do szczęścia. Zresztą czy doceniamy to, co przychodzi łatwo, bez wysiłku? Pisarka nie stwarza sztucznych problemów, one wynikają z wcześniejszych wątków oraz tego kim są sami bohaterowie i okoliczności, które nie pozwalają zapomnieć co już za nimi. Ostatni tom to zamykanie wątków, nie w prosty sposób, ale dostarczający sporej dawki emocji i pokazującej, że miłość nie jest dana raz na zawsze. Przeszłość, do której wciąż są uchylone drzwi, teraźniejszość, gdzie leczy się rany po tym, co było i buduje fundamenty pod przyszłość oraz właśnie ta ostatnia, wydająca się na pierwszy rzut oka spełnieniem marzeń, lecz przecież będąca także wynikiem dwóch poprzednich planów czasowych. To wszystko pojawia się w ostatniej części trylogii Katarzyny Nowakowskiej, powodując szybsze bicie i prowokując pytanie co jeszcze wydarzy oraz jak postąpią bohaterowie, zwłaszcza, że nie brak im temperamentu, walczą o tych, na którym im zależy, lecz także mają za sobą trudne doświadczenia. Czy znajdą drogę do zakończenie „żyli długo i szczęśliwie”? Brzmi bajkowo? Marzenia są po to by je urzeczywistniać!