wtorek, 2 sierpnia 2011

Odrodzenie

"Qedesha. Dzień, w którym upadł Kanaan"

"Qedesha" to kontynuacja historii losów Perły - Aberes, w pierwszej części było dane jej zaznać odwzajemnionej miłości, wyczekiwanego macierzyństwa i zaszczytów związanych z władzą królewską. Dziewczyna, jakich wydawało się innym, że są setki, zdobyła wszystko o czym mogła tylko marzyć. Jednak tak niespodziewanie jak osiągnęła ów szczyt równie szybko straciła to co było dla niej najważniejsze. Nie umiejąc żyć w zakłamaniu, dawać zgodę, nawet milczącą, na zło wybrała ucieczkę od świata, gdzie najważniejsza jest władza i potęgą za wszelką cenę, a życiem ludzkim się pogardza. Jej wrogowie są pewni, że ją pokonali, ale Aberes przetrwała to co najgorsze i teraz jako Rachabe próbuje odbudować swoje życie na gruzach tego co zostało z przeszłości. Już nie jest dumną królową, jej otoczenie to nie pełny przepychu pałac, ale o wiele skromniejsze domostwo, gdzie znalazła i jednocześnie dała innym miejsce do egzystencji. Jednak jej historia nie kończy się, a wręcz dopiero zaczyna, bo dawni przeciwnicy nie tylko nie zapomnieli o istnieniu byłej królowej, lecz to co popchnęło ich do zbrodni jeszcze urosło w siłę. Zło raz zasiane zbiera swoje owoce, a jego korzenie stają się coraz bardziej rozległe.

Rachabe chciała uratować to co było jej najdroższe, jej plany zostały pokrzyżowane, lecz to tylko dało jej siłę by wbrew wszystkim i wszystkiemu podnieść się z żałoby. Odradza się jako świątynna tancerka w rodzinnym mieście, chociaż kiedyś to było jej marzeniem, teraz widzi blaski i cienie tego zajęcia. Nie spotyka się ze zrozumieniem ze strony przyjaciół, oni widzą ją w innym świetle niż ona samą siebie. To co dla jednych jest jedynym wyjściem, pozwalającym na godne życie, dla innych wydaje się upadkiem. Poznajemy też inne wątki historii Aberes, mamy okazję zobaczyć jej przeszłość z punktu widzenia rodziny. Czasem to co myślimy o bliskich ma swe korzenie w osobistych ranach i bliznach, skupiając się na sobie nie dostrzegamy bólu innych. Podobnie jest w przypadku bohaterki, wzajemne żale i niedopowiedzenia stworzyły mur pomiędzy nią i jej najbliższymi.

Tak jak w pierwszej części poznajemy Aberes królową, tak w drugiej poznajemy Rachabę, kobietę, która w imię prawdy zaryzykowała swoimi marzeniami by przeciwstawić się złu. Ale ono przebiera różne formy,czasem rozpoznawalne, a czasem kamufluje się, tak, iż w pierwszym momencie wydaje się wspaniałym darem od losu. Jednak tak naprawdę swoje prawdziwe oblicze ukazuje gdy nadchodzą kłopoty. Ucieczka daje złudną nadzieję, że przeszłość pozostawia się daleko za sobą, ale rzeczywistość okazuje się brutalniejsza. Wszystko to co niezakończone przypomina o sobie w najgorszym momencie, jednak jest to też możliwość naprawienia błędów z przeszłości i nie popełnienia ich po raz kolejny.

Autor po raz drugi sięga w swej opowieści po motywy starotestametowe, jednak nie jest to kopia, lecz ukazanie znanej przypowieści w nowym świetle i uzupełnienie jej. W trakcie czytania "Qedeshy" nawiązania można odkryć łatwo, ale zagłębiając się w lekturę zaczynamy dostrzegać, że są one czymś więcej niż odwołaniem. Jedno jest pewne czytelnik ma okazję poznać starożytność nie od strony pomników, lecz ludzi, podobnych do nas, chociaż tak różnych. Patrząc na starożytne mury widzimy efekt pracy człowieka, ale czy zastanawiamy się co działo się w tych budowlach? Przeszłość to nie tylko mity i legendy to także ludzka krew i ból.


Za możliwość przeczytania książki Dziękuję Oficynie Wydawniczej VOCATIO