Nowość:
„Pocałuj mnie
Artemido”
Agnieszka
Lingas – Łoniewska
Zemsta podobno
najlepiej smakuje na zimno, ale też i jest ucztą bogów, bywa również słodka.
Jednak za każdym razem przypomina o tym, co nas zraniło i wciąż boli. Gniew nie
jest najlepszym doradcą, zwłaszcza gdy nie pozwala zamknąć drzwi do przeszłości
i otworzyć kolejne, do przyszłości. Jeśli nie zauważy się tego w porę to dużo
można stracić…
Nawet najlepszy plan
może przynieść nieoczekiwane skutki. Artemida od lat przygotowywała doskonałą
wersję, w jakiej nie było miejsca na przypadek lub odstępstwo. Kobieta wszystko
dokładnie przemyślała i w szczegółach dopracowała zemstę na kimś, kto odebrał
jej to, co najcenniejsze dla niej. Nie potrafi zapomnieć o przeszłości oraz wydarzeniach,
jakie naznaczyły ją. Cios za cios, bez jakiejkolwiek litości, bo czy ten
człowiek współczuł jej i żałował swoich czynów? Nie! Dlatego i ona nie zamierza
zboczyć z drogi. Uderzy w najsłabszy punkt i w końcu rachunki wyrównają się.
Czy jednak wzięła pod uwagę, co poczuje, gdy spotka się twarzą w twarz z Arturem,
mającym być środkiem do celu, spisanym na straty? Doskonały plan brał pod uwagę
jedynie smutną satysfakcję, że sprawiedliwości stało się zadość, tyle, że
rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Do głosu dochodzą nieoczekiwane
emocje, do tej pory skryte za bolesnymi doświadczeniami i żalem za tym, co
zostało utracone bezpowrotnie. Jak może zakończyć się znajomość Artemidy,
pragnącej wyłącznie zemsty i chłopaka, budzącego to, czego miało nie być? Nie
tak łatwo jest odciąć się od nieoczekiwanych uczuć i tego, co z sobą przyniosły.
Strata. Ból. Zemsta.
Historia oparta na takich fundamentach i spod pióra pisarki, doskonale
potrafiącej oddać emocje oznacza jedno – podczas jej lektury nuda zagości. Do
tego należy dodać nieustannie nakręcaną spiralę uczuć, sprzecznych,
nieoczekiwanych, kontrastowych i przede wszystkim wciągających do świata, gdzie
czerń i biel zastąpiona jest mocnymi barwami. W „Pocałuj mnie Artemido” nie ma
miejsca na oczywistość, szybko zostajemy wyprowadzeni z błędu, jakim jest założenie,
iż przewidzimy jak potoczą się losy postaci. Prosty schemat jedynie jest takim
przez chwilę, na tyle by zmylić, a zaraz potem pokazuje złożoność pobudek
bohaterów oraz pogmatwane ścieżki, jakimi podążali i co wpłynęło na to, kim są
obecnie. Agnieszka Lingas-Łoniewska prowadzi ich na samym skraju granicy, jej
przekroczenie otwiera równocześnie nowe możliwości, lecz oznacza również brak
powrotu do tego, co było. Oczywiście jest jeszcze zemsta, której źródłem są
dramatyczne wydarzenia sprzed lat, niepozwalające o sobie zapomnieć, a może
ktoś do nich wraca, gdyż jest to powód by ból nie zwyciężył i jednocześnie daje
cel w życiu? „Pocałuj mnie Artemido” jest historią dwojga ludzi oraz ich
bliskich, połączonych niewidzialnymi więzami, dużo bardziej dramatyczniejszymi
niż można by przypuszczać i jednocześnie stanowiącymi tragiczną tajemnicę.