poniedziałek, 27 czerwca 2022

Do trzech razy sztuka ...

Przedpremierowo

„Sztauwajery”

Paulina Świst

 

Podobno uczymy się na błędach, mniej boli gdy ta wiedza nabywana jest na cudzych, nie własnych. Niestety tak łatwo w życiu nie ma, a że ludzka natura jest taka, nie inna, bywa, iż nauk nie przyswajamy. Za to inni jak najbardziej tak i umiejętnie je wykorzystują, zwłaszcza gdy mają odpowiednią motywację oraz nie cofną się przed niczym by osiągnąć swój cel.

 

Przysługi, by nie powiedzieć długi, mają to do siebie, że kiedyś trzeba je oddać, zwłaszcza jeśli wyświadczył ją ktoś taki jak Luca. Panie mecenaski mają co najmniej „trochę” inne zdanie w tym temacie, ale wiedzą doskonale, że z pewnymi faktami nie dyskutuje się, zgadza się z nimi ich kolega po fachu Marcin, on też jest w tej samej sytuacji co i one. Lucjan Złocki jak zawsze ma swój plan, nawet nie jeden, jako wytrawny gracz rozgrywa pewną grę, a cała reszta jest jedynie pionkami. Julia Czerny do tej rozgrywki trafiła przypadkowo, a może nie? W końcu Złocki niczego nie pozostawia przypadkowi, zbyt wysoka stawka by zdać się na los, tyle, że nastąpił zgrzyt w mechanizmie, puszczonym dawno temu w ruch. Prawo i bezprawie niekiedy niebezpiecznie blisko siebie egzystują, a każdy sekret to potencjalny słaby punkt. Kto uratuje swoją skórę, a kto będzie przegranym? Zwycięzca jest tylko jeden, często ten ktoś rozdaje karty, jak będzie tym razem?

 

 

Miała być spokojna lektura, bez niecierpliwego brzęczenia gdzieś z tyłu głowy „co dalej”, przekładającego się na coraz szybsze przewracanie stron. Prawie udało się, oczywiście, że „prawie” robi różnicę, bo pierwsza kartka czyli „aż” całe półtora strony takie było, czysty, niezmącony, spokój, tyle było mojego zen. A potem rozpoczął się normalny tryb czytania książek Pauliny Świst czyli pochłanianie kolejnych stron by sprawdzić co zgotowała swoim bohaterom oprócz spodziewanego trzy razy na ostro, bo przecież byłoby to za mało. Po „Paprocanach” i „Chechle” przyszedł czas na „ Sztauwajery” czyli epicki finał trylogii, po którym punkt widzenia tych miejsc zmieni się całkowicie. Do znanych już postaci dołączyły nowe, dorównujące im brawurą, tupetem i przede wszystkim podejściem do życia pod hasłem „normalność jest przereklamowana”, chociaż przez chwilę, bardzo krótką, można dać się zwieść, iż są z tej zwyczajniejsze strony mocy. Na szczęście nic tego, kłopoty to ich specjalność i przyciągają je w ilości zapewniającej wysoki poziom adrenaliny im oraz czytelnikom. Pisarka zadbała o to, by nieustannie podkręcać atmosferę, a łańcuch przyczynowo-skutkowy spoić ogniwami z tajemnic i błędów przeszłości, dających w efekcie mieszankę jeszcze bardziej świstową czyli intensywną w każdym calu, z niespodziankami co krok i finałem jak w hollywoodzkiej super produkcji. „Sztauwajery”  gwarantują sensacyjne zwroty akcji, kryminalne tło, wytrawny humor oparty na dobrej nucie i szeroko pojętej pokulturze, niesztampowych bohaterów, jacy zawsze idą pod prąd oraz fabułę, w której niemożliwe jak najbardziej ma rację bytu. Po prostu doskonała rozrywka czytelnicza, uzależniająca, nieodmiennie daleka od zwyczajności, z intrygującymi wątkami, dialogami, zapadającymi w pamięć i puszczająca niejednokrotnie oko do otaczającej nas rzeczywistości.

 Premiera:

29 czerwca

 


 Za możliwość przeczytania książki
dziękuję