Kuba Wicher

Karykatura to podstawa "Souacz Park i klontfy alkaidy", dotyczy każdego momentu, zdarzenia i postaci. Od pierwszej do ostatniej strony czytelnik ma do czynienia z parodią rzeczywistości i wszystkich jej elementów, jeżeli podczas czytania ktoś będzie liczył na chwile gdzie realność da znak, że jeszcze istnieje to będzie zawiedziony. Jednak pomimo zniekształceń świat opisywany jest świetnie rozpoznawany, w końcu wiele jego składników świetnie pasuje bez żadnych zmian, chyba, że językowych, do surrealistycznego otoczenia opisywanego przez autora. Co jeszcze wyróżnia książkę spośród innych, mających na celu "zdemaskowanie" codziennej papki serwowanej nam przez mass media oraz innych i vice versa? Brak hamulców w obnażaniu tego wszystkiego co jest codziennością, nie robią tego jednak nieskazitelni bohaterowie, lecz tacy mający wiele wad, a raczej wszystkie. Oczywiście barwne opowiadanie o mieszkańcach pewnej obszaru Poznania (jedna z nielicznych nazw pozostawiona w oryginale) nie opiera się tylko na czynniku ludzkim, lecz przedstawia historię, gdzie wiele jest odbić, nie zawsze jak z krzywego zwierciadła, znanych z życia publicznego ostatnich lat. Nawiązania do rzeczywistych zdarzeń nie są zbytnio kamuflowane, z drugiej strony to zostało wykorzystane przez autora było jak z parodii. Po prostu życie napisało scenariusz, który nie wpadłby do głowy filmowcom.
Tytuł kojarzący się z kreskówką, określanej mianem obrazoburczej, jest jak najbardziej na miejscu, chociaż nawet i on jest autokarykaturą oryginału. W końcu w naszych czasach nie ma świętości i wszystko można wykorzystać do swoich celów, a to co przed momentem jeszcze było oryginalne i łamiące stereotypy za chwilę staje się podobne do tego co było piętnowane.
Książka przekazana przez portal Sztukateria