piątek, 3 czerwca 2011

Lwowska matematyka

"Liczby Charona"

Lwów w książkach Marka Krajewskiego nie ma uroku rodem z filmów o Szczepciu i Tońciu, w końcu to nie komedie tylko kryminały, w zamian za to czytelnik dostaje obraz miasta, gdzie na pierwszym planie są nie zabytki i widoki turystyczne, lecz ciemniejsza strona ludzkiej natury. Autor bierze to co potrzebne z klimatu przedwojennego Lwowa by czytelnik mógł poczuć jego klimat, ale nie zapomina, że najważniejsza jest intryga i bohaterowie z nią związani. To te dwa elementy są siłą książek Marka Krajewskiego, tak jak w cyklu o Eberhardzie Monku, tak i w serii "lwowskiej" mamy głównego bohatera - Jerzego Popielskiego, którego trudno uznać za typowego przedwojennego stróża prawa, jednak doskonale pasuje do do drugiego planu jakim jest nie tylko samo miasto, lecz również okres historyczny - lata trzydzieste XX w. oraz mieszanka kulturowo-społeczna przedwojennej Polski.

Początek lat trzydziestych nie jest zbyt łaskawy dla byłego policjanta Jerzego Popielskiego nie tylko pod względem finansowym, ale i zawodowym. Udzielanie korepetycji gimnazjalistom, niedoceniającym korepetytora i nieliczne wykłady są poniżej ambicji intelektualnych, jednak z czegoś trzeba żyć, a gdy innych alternatyw brak nie można być wybrednym. Niemniej bohater nie przyjmuje tego z pokorą, nie liczy na powrót do policji, może prelekcja w uniwersyteckim kole filologicznym  będzie początkiem nowej kariery? Niestety, przedstawione teorie nie zyskują uznania w oczach szacownego grona profesorskiego, jednak tam odnajduje go była uczennica, która ma dla niego pewną misję. Jako quasi prywatny detektyw ma odnaleźć zaginioną hrabinę, pracodawczynią znajomej Popielskiego. Takie zadanie byłoby obraźliwe, lecz nuta sympatii do młodej kobiety powoduje, że podejmuje się rozwiązania tej zagadki. Niestety początek nie jest zachęcający, wręcz przeciwnie przypomina przykre wydarzenia z okresu wojny. W tym samym czasie kolega z ławy szkolnej i byłego miejsca pracy zaczyna prowadzić śledztwo, gdzie pojawia się hebrajski tekst przy ofierze- taki rodzaj zbrodni byłby raczej w guście eks policjanta i przyjaciela. Gdy następuje kolejne morderstwo dla Jerzego Popielskie otwierają się drzwi ku powrotowi do komendy wojewódzkiej, wstępnie jako konsultant, no ale od czegoś trzeba zacząć rehabilitację zawodową. Równolegle prowadzi także dochodzenie dla rodziny pierwszej zamordowanej - tutaj jako prywatny detektyw oraz sprawę zaginionej arystokratki.

Czy znajdowane kartki na miejscu zbrodni zawierają tylko to co zostało przetłumaczone czy może coś więcej, co do tej pory umykało tłumaczom? Może nie ważne są słowa tylko litery, z których się składają? Zakodowane wiadomości trafiły do właściwych rąk, matematyka z zamiłowania i detektywa z zawodu. Jednak nawet najważniejsze śledztwo musi ustąpić porywowi serca, jaki w obecności dawnej uczennicy odczuwa Popielski. Chociaż wydaje się, że w tym przypadku życie osobiste nie ma związku z odzyskaną pracą to zbieg okoliczności sprawia, iż postęp w śledztwie dokonuje się przy nieświadomej pomocy nowo odkrytej sympatii. Okazuje się, że każda zapisana litera przez mordercę ma swoje drugie dno - imiona i nazwiska ofiar dają w sumie tę samą liczbę, a to już nie traf losu. Kolejna zamordowana także będzie nazywać się tak by dać liczbę taką samą jak w poprzednich zbrodniach. Teraz wystarczy wytypować odpowiednie osoby, czyli w czasach przed erą komputera oznaczało to zaszycie się w archiwum i wertowanie stosów dokumentów. Następnych potencjalnie zagrożonych kobiet konsultant policyjny nie znajduje, ale za to odkrywa prawdziwą tożsamość zaginionej hrabiny, która z szlachectwem ma mało wspólnego ... Życie prywatne i dochodzenie splatają się w jeden wątek nie tylko kryminalny, lecz także etyczno-moralny, niełatwy do przełknięcia przez Jerzego Popielskiego. Podejrzany ma alibi, chociaż twierdzi, że to nie on jest mordercą, on tylko "przewidywał" kto będzie ofiarą dzięki znajomości matematyki i języka hebrajskiego, a prawdziwy sprawca to osoba, aż za dobrze znana Popielskiemu. Jednak takie rozwiązanie byłoby zbyt oczywiste i mało przekonujące, jakaś idea rodzi się w umyśle Popielskiego, jej koniec okazuje nieprzewidywalny dla czytelnika. Sprawca zmienia swoją tożsamość, a stróż prawa ma mało wspólnego z zasadami, w imieniu których działa. Stąpa po bardzo cienkiej linii odgradzającej sukces od całkowitej porażki.

Liczba wiedźmy, liczba nierządnicy i liczba mędrca - jedna i ta sama liczba, koronny dowód w procesie o trzy morderstwa. Cyfry są podstawą wskazania winnego i wydaje się, że wywód matematyczny nie pozostawia wątpliwości co do tożsamości zbrodniarza, ale czy na pewno? Czy nie można przedstawić wyniku tak by pasował do tezy końcowej? Dopiero gdy się przyjrzeć bliżej dostrzega się pewne luki, lecz kto by ich szukał gdy odtrąbiono sukces, będący wszystkim stronom na rękę, nie licząc oskarżonego... A co z liczbami Charona? Te ukazują ludzkie życie, a może to tylko odpowiednie przedstawienie teorii,która nie ma pokrycia w rzeczywistości?

Bohaterów "Liczb Charona" autor sportretował tak samo jak Lwów - ostro, bez upiększających retuszów. Nie są oni kryształowo czystymi charakterami, których stawia się za wzór postępowania. To ludzie pełni sprzeczności, z nałogami, nie stroniący od przemocy. Jednak wraz z zawiłymi wątkami sensacyjnymi i folklorem lwowskim tworzą doskonałą całość, która wciąga czytelnika w świat Polski międzywojennej, tak różnej od potocznych wyobrażeń.


Książka została przekazana przez wydawnictwo Znak

Stosik czerwcowy

Czerwcowy stosik czas zaprezentować :)














Katarzyna Rygiel - "Śmiertelne zauroczenie" Duże Ka oraz wyd. Zysk i S-ka
Leo Kessler - "Krew i lód" portal Sztukateria i Instytut Literacki Erica
Kuba Wicher - "Teoria piekła" portal Sztukateria i wyd. Jirafa Roja
Artur Górski - "Zdrada Kopernika" portal Sztukateria i Instytut Literacki Erica
Aleksander Wierny - "Światło" portal Sztukateria i Instytut Literacki Erica

Spotkanie

Spotkanie z Markiem Orzechowskim, autorem książki "Belgijska Melancholia":