poniedziałek, 7 stycznia 2019

Rozgrywka


„Dzień księżnej”
Sarah MacLean

Miłość to czasem za mało by dwoje ludzi było szczęśliwych i mogło cieszyć się swój a bliskością. Bywa, że komplikuje rzeczy proste, a te mające złożony charakter w ogóle czyni niezrozumiałymi. Niekiedy upływ czasu pozwala naprawić błędy, lecz droga do tego nie jest prosta i bezbolesna, przyznanie się do błędy niekiedy to dopiero początek, a nie koniec w uzyskaniu przebaczenia.

Seraphine księżna Haven ma posągową urodę, majątek oraz … przystojnego męża. Odznacza  się również poczuciem humoru oraz wieloma innymi przymiotami, a jej siostry stoją za nią murem, tak samo zresztą jak ona za nimi. Jednakże w oczach śmietanki towarzyskiej była i jest czarna owcą. Zdobyła mężczyznę, który był na celowniku wielu panien oraz ich matek, co nie przysporzyło jej przyjaciółek. To co nastąpiło po ślubie nie zasługuje na bajkowe zakończenie w stylu „żyli długo i szczęśliwie”. Trzy lata upłynęły od momentu kiedy świat młodej kobiecie zawalił się na głowę, lecz nie poddała się bólowi i rozpaczy, chociaż nosi w sobie blizny z tamtego momentu. Teraz jednak pragnie tylko jednego – wolności. Nie jest to łatwe do spełnienia marzenia, bowiem tylko jedna osoba może je urzeczywistnić – Malcolm książę Haven, a ten nie zamierza niczego ułatwiać. Wszak ciąży na nim obowiązek przedłużenia rodu, do tego niezbędna jest żona, problem w tym, że jest nią Seraphine. Oboje mogą wzajemnie pomóc, ale warunki może stawiać tylko on, w końcu od niego zależy jedynie czy obecna księżna uwolni się od więzów ją krępujących. Da się pokonać te trudności wystarczy odpowiednio podejść do tej kwestii i ona ma swój plan. Malcolm również ma pomysł jak poradzić z ciężarem stojącym mu drodze do wypełnienia rodzinnej misji. Wydawałoby się, iż jedno i drugie nie chce mieć ze sobą nic wspólnego i zrobią wszystko by wybrnąć z patowej sytuacji, zwłaszcza, że wciąż są tematem plotek, co  zwłaszcza jemu nie jest w smak, wszak narażą na szwank dobre imię familii. Jednak czy faktycznie Seraphine tak szybko pozna smak spełnienia swego marzenia? W końcu muszą zawrzeć niełatwy rozejm, czy na pewno będzie on na takich zasadach jak księżna się spodziewa? Trzy lata zmieniły i ją i jego, ale jedna sprawa wciąż zdaje się ich łączyć, chociaż Sera nie chce o niej mówić … Kiedyś rozdzieliła ich duma, niedopowiedzenia oraz ból, teraz co pozostało z przeszłości by zbudowali szczęśliwą przyszłość na własnych warunkach?

Romanse, nie tylko historyczne, bywają traktowane lekceważąco, moim zdanie niesłusznie, zresztą nie tylko one mają zbyt często przypinaną łatkę kobiecej literatury bądź lżejszej. Wśród tych książek są lepsze i gorsze, tak samo jak w innych gatunkach. „Dzień księżnej” przeniósł mnie do dziewiętnastowiecznej Anglii, wprost na arystokratyczne salony, gdzie blichtr i bogactwo są narzędziem by zdobyć konkretny cel – tytuł, stanowisko bądź męża lub żonę. Sarah MacLean oddała kulisy historyczne, dostosowując je do swojej powieści, tak by zachować klimat i jednocześnie zaintrygować czytelników. Fabuła łączy w sobie urok angielskich pałaców z towarzyskimi rozgrywkami, przy czym to drugie ma nieco inne oblicze nie można by się spodziewać. Oczywiście motywem przewodnim są uczucia lub raczej całych ich wachlarz, od tych najbardziej radosnych po te najbardziej raniące. Pisarka odzwierciedliła epokę, wplatając ją zręcznie w wątki tak by stała się ona tłem dla bohaterów, którzy również po części są dziećmi swoich czasów. Podczas lektury  „Dnia księżnej” stajemy się świadkami intryg, emocjonalnych manewrów, komicznych sytuacji oraz miłosnych podchodów. Czas spędzony z postaciami wykreowanymi przez Sarah MacLean  to chwile kiedy, przynajmniej na chwilę” odrywamy się od codziennej rzeczywistości.