poniedziałek, 12 lipca 2021

Mrok i wybawienie

„Matteo”

Marta Zbirowska

 

Rodziny się nie wybiera, tak samo jak i czasem nie da się odrzucić dziedzictwa, jakie z sobą niesie. Bywa, że jest to ogromny ciężar i piętno, jakikolwiek opór przynosi jedynie ból i świadomość nieodwracalnego przeznaczenia. Czy da się odnaleźć swoje miejsce, gdzie będzie można być sobą i szczęśliwym? Ile trzeba będzie poświęcić by po prostu przetrwać?

 

Ten związek od samego początku miał pod górkę, pierwsze spotkanie nie wróżyło niczego dobrego na przyszłość, zwłaszcza biorąc pod uwagę temperament Bianki i Matteo. Żadne z nich nie zamierza zrobić kroku w tył, a chemia jaka od samego początku jest obecna to raczej z tych wybuchowych i nie będących w ogóle pod jakąkolwiek kontrolą. Wzajemna nieufność, tajemnice i przede wszystkim otoczenie są dla dziewczyny ogromnym obciążeniem, życie jej nie oszczędzało, a teraz przed nią kolejna lekcja. Czego będzie musiała się nauczyć? Jak przetrwać w świecie gdzie niebezpieczeństwo wciąż jest obecne, a zdrada przychodzi najczęściej z najmniej spodziewanej strony. No i jak egzystować u boku kogoś takiego jak Matteo, bo wbrew wszystkim i wszystkiemu to, co ich łączy jest silniejsze niż oboje tego chcą. Łamią zasady, lecz czy wiedzą jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić? Nie da się uciec od zapłaty za grzechy, dawne i obecne, nikt nie da prolongaty, nawet więcej zażąda więcej niż ktokolwiek spodziewa się. Tych dwoje nie jest parą jakich wiele, miłość rozumieją na swój sposób, inaczej niż większość, jedno jest tylko jest pewne ten kto stanie pomiędzy nimi długo nie będzie cieszył się z tego. Ale czy nie są dla siebie najgorszym wyborem jaki jest możliwy?

 

Na pierwszej części serii ciąży odpowiedzialność przyciągnięcia uwagi czytelnika, ale także utrzymania jej i co więcej zainteresowania kolejną. Jak to osiągnąć? Każdy twórca ma swoją receptę, czasem może i podobną do innych, leczy by odnieść prawdziwy sukces nie wystarczy jedynie powielić to, co znane. Marta Zbirowska zaproponowała czytającym swój pomysł na ciekawą lekturę, doskonale wpisującą się w wakacyjny klimat i na tyle wciągającą by kibicować bohaterom w ich perypetiach. „Matteo” spełnia te kryteria i jak przystało na premierową historię przedstawia nie tylko postacie, jakie będą odgrywały pierwszoplanową rolę od razu, lecz i wskazuje pewne kierunki co jeszcze czeka czytelników. Autorka nie pudruje swojej opowieści, nie koloryzuje jej, rysuje postacie mocną kreską, nie unikając pokazywania wad, daleko im do ideału, ale doskonale pasują do otoczenia w jakim funkcjonują. Swoisty mrok, ostrość i drapieżność są widoczne i dają o sobie znać nieraz. Jednak „Matteo” opiera się na fabule w jakiej pierwsze skrzypce grają uczucia, silne, niekiedy wydające się destrukcyjne, wymagające trudnych wyborów. Miłość w tej książce to splot trudnych emocji, niekiedy wzajemnie ze sobą walczących sprzecznych. Gorące letnie dni i dorównująca im temperatura Marty Zbirowskiej doskonale z sobą współgrają.

 

 

Za możliwość
przeczytania książki dziękuję: