piątek, 19 czerwca 2020

Pasja i rzeczywistość


„Pies”

Jakub Gończyk

Wydaje się nam, że wiemy jak wygląda praca policjantów, zwłaszcza po obejrzeniu nieskończonej ilości filmów, seriali i dokumentów. Czasem też niektórzy wyrabiają sobie zdanie na podstawie własnych doświadczeń, ale to i tak ułamek tego, co faktycznie ma miejsce. Takie źródła często są jedynymi jakie bierze się do budowy obrazu policji, bo co jeszcze nam potrzebne? Może trzeba sięgnąć głębiej, tam gdzie spoczywa sedno?

Z kanapy praca policjanta bywa ekscytująca, oczywiście z pewnymi minusami, ale przecież to służba, obywateli należy chronić. Niestety ta perspektywa nie oddaje realiów takich jak narażenie życia, odpowiedzialność, olbrzymiego stresu i zbyt często braku podstawowego szacunku. Zwykła interwencja z powodu kradzieży, bójki, wydającą się dla kogoś postronnego rutyną może szybko nabrać o wiele groźniejszych okoliczności. A to jedynie jeden z wielu przykładów z codzienności policyjnej prewencji, w jakiej bywa różnie, lecz jednego nie da się nigdy wyeliminować – zagrożenia, nie zawsze widocznego i możliwego do wkalkulowania w to, co może się zdarzyć. W końcu ludzka pomysłowość w wyrządzaniu krzywdy innym i sobie oraz głupota niestety nie znają granic.

Kulisy rzadko kiedy są spektakularne, ale od nich najlepiej widać to, co dzieje się na pierwszym planie. Widownia ogląda wersję jaką chce zobaczyć albo tę, którą powinna, lecz prawdziwy obraz nieco różni się, niekiedy nawet bardzo. Kiedy zgasną światła na scenie dopiero zauważa się pozostałe detale, mniej spektakularne, jednak będące kanwą do krótkiego widowiska jakiego byliśmy widzami. Dlaczego skojarzyła mi się książka „Pies” Jakuba Gończyka właśnie z takim porównaniem? Policję większość z nas zna z ekranów telewizorów czy też kinowych, dokumentalnych filmów, rzadziej z kontaktów nazwijmy je służbowo-zawodowych. Opinię na jej przedstawicieli albo również całej formacji mamy wszyscy, takie nasze prawo, czy jest ona słuszna? To już równiej musimy sami rozstrzygnąć. Jednak najczęściej jesteśmy właśnie tylko obserwatorami, natomiast kuluarów już nie dostrzegamy, bo nie mamy takich możliwości czy też nie chcemy ich widzieć. Właśnie dlatego nasunęła mi się na myśl taka analogia, bo oddaje częściowo odczucia towarzyszące podczas lektury. Autor bez ogródek pisze o swojej pracy, zwłaszcza o  jej cieniach, lecz pod żadnym względem nie jest to litania żalów bądź wyrzutów, ale realne spojrzenie kogoś kto zna tę pracę od podszewki, a zwłaszcza jej absurdy oraz zderzenie realiów z teorią. „Pies” nie jest kryminałem, za to czytelnicy mają możliwość poznania rzeczywistości, dalekiej od tej ze statystyk prezentowanych w telewizyjnych wywiadach, o wiele bardziej ciekawszej niż pomysły scenarzystów. Jednak przede wszystkim to reporterski zapis realnych interwencji z punktu widzenia osoby, która nie świadkiem, obserwatorem, lecz rzeczywistym uczestnikiem wydarzeń, w liczbie mnogiej i mającej miejsce każdego dnia. Zamiast wzniosłych słów osobiste odczucia i autentyczność, ale również widoczna pasja zawodowa i satysfakcja z wykonywanej pracy, dwie strony medalu, jaki w tym fachu zdarza się  rzadko, gdyż uważa się, iż to oczywista służba dla społeczeństwa.


 Za możliwość przeczytania 
książki dziękuję: