wtorek, 30 lipca 2019

Do utraty nadziei

„Dopóki starczy mi sił”
Karolina Klimkiewicz

Łatwo powiedzieć, że to, co jest w nas jest najważniejsze i nie liczy się zewnętrzna otoczka. Jednak są momenty kiedy jedno pozostaje w sprzeczności do tego drugiego i na dodatek trzeba udawać kogoś kim się nie jest. Pragnienie zachowanie swojej tożsamości bywa silniejsze niż strach, rozsądek i wola przetrwania, czasem nie da się zapomnieć o tym, co było, nawet jeśli oznacza to narażenie się na śmiertelne niebezpieczeństwo.

Każdy gest, słowo, krok musi być dokładnie przemyślany, pomyłka mogłaby oznaczać, że ktoś zacznie bacznie się przyglądać Zoli i Camilli, a tego muszą uniknąć za wszelką cenę. Nie wyróżniać się, trzymać się z boku, po prostu wtapiać się w tłum i co kilka miesięcy porzucać stworzoną egzystencję i na nowo budować swoją tożsamość. Siedemnastoletnia dziewczyna i jej ciotka mają ten proces opanowany prawie do perfekcji, od lat  zmieniają swoje miejsca pobytu, wygląd i zachowanie, tak by nikt nie skojarzył kim są w rzeczywistości. Małe nadmorskie miasteczko nie wyróżnia się na mapie i jest podobne do setek innych oraz świetnie nadaje się, by przez najbliższe miesiące stało się domem dla dwóch uciekinierek. Lekcję wchodzenia w nowe otoczenie obie przyswoiły w stopniu doskonałym, zresztą nie mają innego wyjścia. Jednak tym razem nie wszystko przebiega zgodnie z utartym schematem, to, co do tej pory szło gładko teraz nastręcza trudności, Zola coraz częściej patrzy za siebie i za tym, co utraciła. Nie jest łatwo wciąż się zmieniać i porzucać ludzi, do jakich się chociaż trochę zbliżyło. W Jonesport zaczyna się sypać dotychczasowa strategia przetrwania, trudno jest odwrócić się od osób, które bardzo szybko stali się przyjaciółmi oraz od myśli o tym, że znowu trzeba będzie uciec od nich i części siebie samego. Ile razy można rozpoczynać wszystko od nowa, oszukiwać i wciąż żyć w lęku, iż w końcu zostanie się odnalezionym? Zola chciałaby być sobą, ale czy kiedykolwiek rzeczywiście dano jej taką możliwość? Dostaje szansę, o jakiej nie chciała nawet marzyć, lecz czy ma prawo po prostu na chwilę być zwyczajną nastolatką z przyjaciółmi i kimś bliskim u boku? Jaką cenę będzie musiała zapłacić za marzenia o byciu po prostu Zolą Henderson?

Z twórczością Karoliny Klimkiewicz spotkałam się po raz pierwszy i zaowocowało to ciekawą lekturą, która już na początku daje przedsmak tego, co czeka czytelników  w jej trakcie. „Dopóki starczy mi sił” jest opowieścią w jakiej nie brak emocji oraz przede wszystkim wyrazistych postaci, jakich przeszłość i teraźniejszość naznaczona jest tajemnicami. Pisarka doskonale oddała wątpliwości postaci, rozdarcie pomiędzy tym, co wydaje się jedyną słuszna drogą, chociaż jednocześnie jest ślepą uliczką i rzeczywistością, będącą iluzję normalności. Historię Zoli poznajemy z dwóch perspektyw – teraźniejszej oraz skrawków tego, co miało miejsce w przeszłości. Czytający widzą skutki podjętych wcześniej decyzji i powoli dostrzegają kolejne ogniwa łańcucha wydarzeń, które doprowadziły bohaterów do punktu, za jakim nie ma już dalszej ścieżki. Ciągła ucieczka, zmiana tożsamości i lęk przed tym, co może się zdarzyć jeśli pokaże się swoje prawdziwe „Ja” nie jest łatwo przenieść na papier, tak by oddać cały wachlarz emocji nimi rządzących oraz by pokazać ich rzeczywistą moc. Karolina Klimkiewicz jednak rozdział po rozdziale pokazuje z czym zmagają się bohaterowie, przemianę, w nich dokonującą się i cenę jaką płacą za podjęte decyzje. Pozostaje jeszcze zakończenie, zaskakujące i składające się jakby z dwóch etapów z kumulacją emocji.



Za możliwość przeczytania książki

dziękuję