„Furia”
Sandra
Brown
Nie
dla wszystkich przeszłość stanowi zamknięty rozdział. Czasem kryje się w niej
więcej tajemnic niż można by przypuszczać, niektóre niosą z sobą zagrożenie, o
jakim jedni zapomnieli, a inni nawet nie byli go świadomi. Nie tak łatwo odkryć
dawno rozdane karty, zwłaszcza tego kto ma w ręku te znaczone …
To
nie miał być zwykły wywiad, major Franklin Trapper jest nie tylko żyjąca
legendą, ale i bohaterem, stroniącym od dobrych paru lat od szafowania swoją
osobą na forum publicznym. Jednak Kerra Bailey nie poddaje się i planuje w
rocznicę dnia, który uczynił go legendą, porozmawiać z nim. Nie ustaje w
próbach nawiązania kontaktu z Trapperem, pomimo wielu odmów nie daje za
wygraną. Może wstawiennictwo jego syna pomoże dziennikarce? Kiedy dochodzi do
wywiadu, okazuje się, że przyniósł on z sobą oprócz sukcesu ogromne
niebezpieczeństwo. Nieznani sprawcy atakują majora i Kerrę, brutalna napaść
miała na celu jedno – śmierć. Kto i dlaczego zorganizował zamach? John Trapper
ma dosyć napięte stosunki ze swoim rodzicem, lecz w tej sytuacji nie zamierza
stać z boku. Swoje dochodzenie prowadzi z Bailey i wie jedno, to, co wydarzyło
się ostatnio musi mieć coś wspólnego z chwilą gdy jego ojciec stał się
bohaterem. Zamach sprzed prawie trzech dekad wstrząsnął całą Ameryką i wbrew
oficjalnej wersji John wierzy, że kryje się za tym o wiele więcej niż się mówi.
Komuś zależy by nikt zbytnio nie zagłębiał się w przeszłość, a i teraźniejszość
pozostawiono w spokoju. Oboje próbują powiązać stare i nowe ślady, ale ktoś utrudnia
im to na każdym kroku dość skutecznie i bezwzględnie. Co tak naprawdę wydarzyło
się kiedyś i czemu właśnie teraz zaatakowano, po tylu latach?
Sandra
Brown dała się poznać już wielokrotnie jako autorka thrillerów, gdzie splata
się to, co było z tym, co obecnie ma miejsce. Nie inaczej jest w „Furii”, gdzie
śledztwo opiera się na dwóch planach czasowych, lecz to dopiero początek dla
wątków, pozornie jedynie nie mających ze sobą punktów wspólnych. Pisarka
podsuwa tropy, niejednokrotnie myli czujność czytelników, i wprowadza pozory
chwycenia tropu, lecz za ta zasłoną dymną toczy się rozgrywka pomiędzy kilkoma
stronami, bezpardonowa i mogąca mieć tylko jednego zwycięzcę. Co najmniej
kilkukrotnie można zmienić zdanie co do końcowego rozwiązania, które jak się
okazuje ma w zanadrzu jeszcze na ostatniej prostej niespodzianki. Sandra Brown
stara się utrzymać klimat niepewności oraz napięcia, tak, by czytający wciąż
byli w gotowości na kolejny zwrot akcji. Sensacyjna część historii w
odpowiednich momentach przyśpiesza fabułę, lecz również rzuca nowe światło na
to, co już jest wiadome. Do warstwy kryminalnej dodano również uczuciową, co
sprawia, że całość zyskuje kolejne barwy.
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję