niedziela, 20 października 2024

Piekło innych

Nowość:

„Medea. Piekło to inni”

Robert Ziębiński

 

Piekło wcale nie jest tam gdzieś głęboko pod naszymi stopami. Ono jest to na ziemi i jego twórcami nie są diabły, demony, lecz ludzie z krwi i kości. Dlaczego krzywdzą innych? W imię źle pojętych ideałów, wiary i tysiąca, jak nie więcej, innych powodów. Czasem sami przyczyniamy się do ich wykreowania.

 

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Tyle, że niekiedy jest ona głęboka ukryta, zwłaszcza, jeśli komuś na tym zależy. Niekiedy dociera do niej ktoś, kogo nikt nie brał pod uwagę, bo i  dlaczego miałoby się tak stać? Po prostu pech, ze ktoś taki jak Maks Achtelik, zwany Diabłem, pojawił się w Teatrze Wielkim i to w momencie, gdy zamiast wielkiej premiery „Medei”. Najważniejsze osoby w państwie stały się zakładnikami wraz z setkami pozostałych widzów. Ten kto zaatakował miał plan doskonały, lecz nie przewidywał on jednego – że człowiek pokroju Diabła zawita w progi szacownego przybytku kultury, jaki miał odegrać całkiem inną rolę niż do tej pory. Jak w niecałe dwie godziny uratować tylu ludzi, jeśli ten wieczór miał mieć całkiem inny przebieg? Pozostaje zaufać doświadczeniu oraz wiernej, czworonożnej, towarzyszce. W tej rozgrywce liczy się jedynie skuteczność, a stawką są dziesiątki ludzkich żyć. Jak je ocalić, jeżeli ma się same pytania, a żadnych odpowiedzi? Pozostaje tylko jedno poszukać pierwszej nitki, a za nią podążyć do środka piekła…

 

Akcja z kategorii tych, w których liczą się detale, zaskoczenie wcale nie jest udawane, a rozwój wydarzeń nie pozostawia złudzeń, że mamy do czynienia z sensacyjnym scenariuszem. Dorzućmy do tego nieprzewidywalność oraz bohaterów, jacy niejedno widzieli, a swoimi mrocznymi doświadczeniami mogliby obdzielić sporą grupę ludzi. No i nie zapomnijmy oczywiście o odpowiednim motywie, jednocześnie z niejedną tajemnicą oraz generującym odpowiedni łańcuch przyczynowo-skutkowy. Oczywiście wpierw widzimy to ostatnie, a pierwsze pozostaje zagadką, napędzającą fabułę. „Medea. Piekło to inni” jest jednocześnie książką dość kameralna, z uwagi na pierwszy plan, lecz i spektakularna, patrząc od strony postaci. W efekcie otrzymujemy doskonały dynamizm, jaki w odpowiednich momentach jest jeszcze podbijany zwrotami fabularnymi oraz oczywiście intrygę, o której obecności ani na moment nie zapominamy. Filmowość tej książki może nie rzuca się w oczy, lecz kolejne akapity naturalnie stają przed oczami jak kadry, a rozdziały same układają się w ujęcia. Pozostaje jeszcze najważniejsze, czyli sama lektura, wciągająca postaciami, ich działaniem oraz rzecz jasna fabułą. Nie bez znaczenia jest również wątek political fiction oraz ten, jaki przychodzi nam w trakcie czytania, a związany z tytułem.



Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję: