"Ciuciubabka"
Faye Kellerman
Wina, osąd i kara, te trzy elementy wydają się logicznym ciągiem, lecz w rzeczywistości wcale nie muszą następować po sobie. Zbyt wielu wierzy w zbrodnię doskonałą, ślepą sprawiedliwość i możliwość uniknięcia negatywnych konsekwencji za swe czyny. Wciąż trwa zabawa w ciuciubabkę przestępców z tropiącymi ich policjantami, ci pierwsi są pewni, że przechytrzą tych drugich i vice versa.
Wszyscy są podejrzani, kilka ofiar to nie tragiczny wynik splotu okoliczności, ale wielokrotne morderstwo, którego sprawca lub sprawcy muszą zostać odkryci. Peter Decker jest doświadczonym śledczym i wie doskonale, że nim będzie mógł on wskazać mordercę czeka go przebrnięcie przez wiele tropów i poszlak, nikogo nie można oskarżyć bez silnych dowodów, a te wcale nie tak łatwo zdobyć. Na dodatek miejsce zbrodni to ogromna posiadłość, zamordowani byli milionerami, ich ochrona była rekrutowana z byłych przestępców ... Dochodzenie i bez takich "detali" od samego początku zapowiadało się na skomplikowane, nic więc dziwnego, że oddelegowano do tej sprawy najlepszych policjantów. Porucznik Decker wydaje się odpowiednim człowiekiem do prowadzenia śledztwa, podczas którego nie tylko prasa będzie patrzeć mu na ręce. Efekty jego pracy powinny być widoczne szybko, na co liczą zwierzchnicy i rodzina zabitych, ale rzeczywistość to żmudne zbieranie pojedynczych dowodów, wysłuchiwanie zeznań i powolne składanie portretu ludzi, mających równie wielu przyjaciół co wrogów. Kto zyskiwałby na śmierci potężnego magnata? Niezadowoleni pracownicy? Konkurencja? Może ktoś z bliższego grona? Przecież nie była to zbrodnia dokonana bez powodu, kilka zapamiętanych słów przez kogoś będącego niespodziewanym świadkiem krwawych wydarzeń, rzuca nowe światło, lecz i komplikuje pracę Deckera oraz jego współpracowników. Kolejne z zdobyte informacje również mogą być pomocne, ale budzą wątpliwości. Porucznik czuje się tak jakby wbrew swojej woli stał się uczestnikiem dziecięcej zabawy - ciuciubabki. Gdzieś w tej gmatwaninie wątków, domniemanych motywów, krwawych poszlak znajduje się koniec nitki prowadzącej do sprawców. Jednak nim on znajdzie się w rękach śledczych niebezpiecznie zbliżą się oni wraz z bliskimi do ludzi, jacy nie mają żadnych skrupułów by swoje czyny zachować w tajemnicy.
Dobry kryminał wciąga bez reszty, nie pozwala odłożyć się na bok, intryguje, skłania do prowadzenia własnego śledztwa. Faye Kellerman doskonale skonstruowała fabułę swej książki, nie pozwalając czytelnikom na jakikolwiek moment uczucia nudy podczas jej lektury. "Ciuciubabka" to sprawnie poprowadzona akcja oparta o postać głównego bohatera - policjanta, który umiejętnie łączy fakty z podpowiedziami swej intuicji oraz wkładem swych pracowników, by w końcu odkryć przed czytającymi wszystkie karty zaskakując tym co się za nimi kryje. Autorka wykorzystała doskonale atuty postaci tworząc sensacyjną historię w jakiej czasem zwodzi swoich czytelników, a czasem pozwalając im być pełnoprawnymi uczestnikami policyjnego dochodzenia.
Faye Kellerman
Wina, osąd i kara, te trzy elementy wydają się logicznym ciągiem, lecz w rzeczywistości wcale nie muszą następować po sobie. Zbyt wielu wierzy w zbrodnię doskonałą, ślepą sprawiedliwość i możliwość uniknięcia negatywnych konsekwencji za swe czyny. Wciąż trwa zabawa w ciuciubabkę przestępców z tropiącymi ich policjantami, ci pierwsi są pewni, że przechytrzą tych drugich i vice versa.
Wszyscy są podejrzani, kilka ofiar to nie tragiczny wynik splotu okoliczności, ale wielokrotne morderstwo, którego sprawca lub sprawcy muszą zostać odkryci. Peter Decker jest doświadczonym śledczym i wie doskonale, że nim będzie mógł on wskazać mordercę czeka go przebrnięcie przez wiele tropów i poszlak, nikogo nie można oskarżyć bez silnych dowodów, a te wcale nie tak łatwo zdobyć. Na dodatek miejsce zbrodni to ogromna posiadłość, zamordowani byli milionerami, ich ochrona była rekrutowana z byłych przestępców ... Dochodzenie i bez takich "detali" od samego początku zapowiadało się na skomplikowane, nic więc dziwnego, że oddelegowano do tej sprawy najlepszych policjantów. Porucznik Decker wydaje się odpowiednim człowiekiem do prowadzenia śledztwa, podczas którego nie tylko prasa będzie patrzeć mu na ręce. Efekty jego pracy powinny być widoczne szybko, na co liczą zwierzchnicy i rodzina zabitych, ale rzeczywistość to żmudne zbieranie pojedynczych dowodów, wysłuchiwanie zeznań i powolne składanie portretu ludzi, mających równie wielu przyjaciół co wrogów. Kto zyskiwałby na śmierci potężnego magnata? Niezadowoleni pracownicy? Konkurencja? Może ktoś z bliższego grona? Przecież nie była to zbrodnia dokonana bez powodu, kilka zapamiętanych słów przez kogoś będącego niespodziewanym świadkiem krwawych wydarzeń, rzuca nowe światło, lecz i komplikuje pracę Deckera oraz jego współpracowników. Kolejne z zdobyte informacje również mogą być pomocne, ale budzą wątpliwości. Porucznik czuje się tak jakby wbrew swojej woli stał się uczestnikiem dziecięcej zabawy - ciuciubabki. Gdzieś w tej gmatwaninie wątków, domniemanych motywów, krwawych poszlak znajduje się koniec nitki prowadzącej do sprawców. Jednak nim on znajdzie się w rękach śledczych niebezpiecznie zbliżą się oni wraz z bliskimi do ludzi, jacy nie mają żadnych skrupułów by swoje czyny zachować w tajemnicy.
Dobry kryminał wciąga bez reszty, nie pozwala odłożyć się na bok, intryguje, skłania do prowadzenia własnego śledztwa. Faye Kellerman doskonale skonstruowała fabułę swej książki, nie pozwalając czytelnikom na jakikolwiek moment uczucia nudy podczas jej lektury. "Ciuciubabka" to sprawnie poprowadzona akcja oparta o postać głównego bohatera - policjanta, który umiejętnie łączy fakty z podpowiedziami swej intuicji oraz wkładem swych pracowników, by w końcu odkryć przed czytającymi wszystkie karty zaskakując tym co się za nimi kryje. Autorka wykorzystała doskonale atuty postaci tworząc sensacyjną historię w jakiej czasem zwodzi swoich czytelników, a czasem pozwalając im być pełnoprawnymi uczestnikami policyjnego dochodzenia.