Przedpremierowo:
„Ukochany
z piekła rodem”
Alek Rogoziński
Podobno z ładnej miski człowiek się nie naje, ale to, co sobie poogląda to jego. Tyle z ludowych mądrości i dopisków do nich, a człowiek i tak zrobi po swojemu czyli da się skusić na to, co widzi oraz temu, czego pragnie. Kiedy prawda, jaka do tej pory była starannie ukrywana, wychodzi na jaw mordercze żądze mogą dojść do głosu. Od tego już krok by przejść do czynów, krwawych i ostatecznych równocześnie.
Scenariusz jaki napisała w swojej głowie dla siebie Joanna Szmidt oraz dla Konrada Jancewicza obejmował szaleńczą miłość, namiętne chwile, trwające wieczność i jeden dzień dłużej oraz wszystko co uwielbiają miłośniczki romansów. W końcu kto jak kto, lecz pisarka bestsellerowych książek o tej właśnie tematyce wie o czego chce, więc gdy własne życie zaczyna przypominać własną powieść, tyle, że bez zbędnych problemów emocjonalnych, pozostaje jedynie rozkoszować się tym. Co jednak kiedy obiekt uczuć zostaje zamordowany, a znajduje go właśnie pisarka heroina? Pozostaje tylko zajęć się dochodzenie, bo wiadomo, iż na stróży prawa lepiej nie liczyć. Oczywiści Joanna sama tropić zbrodniarza nie zamierza, od czego jest przyjaciółka i osobista agentka? Betty może i jest sceptycznie nastawiona do najnowszego pomysłu swej pracodawczyni, ale czego nie robi się z przyjaźni i z uwagi na osobiste przysięgi? Rozpacz autorki jest ogromna, lecz chęć ujęcia zabójcy jest równie ogromny. Nikt przecież ot tak nikogo nie zabija, zwłaszcza w takim sposób! Jak się okazuje denat miał na sumieniu co nieco i dużo więcej, grono podejrzanych rozszerza się, a wiadomo powszechnie, że kiedy motyw będzie znany to i mordercę zidentyfikuje się szybko. No właśnie, co mogło być motywem? Coś się kołacze po głowie śledczym, wystarczy dobrze pogrzebać w pamięci, dodać pewne fakty do siebie i nic nadal nie jest wiadome. Po za jednym ukochany aniołem nie był, bliżej mu było do kogoś zupełnie odmiennego, lecz zabójcę znaleźć trzeba i kropka.
Komedia kryminalna wydaje się gatunkiem dość sprzecznym, bo jak tu się śmiać w sytuacji gdy komuś zeszło się z tego świata, w mniej czy bardziej brutalny sposób, i to przy udziale osób drugich? Ale przecież w kontrastach siła, no i dostaje się dwa w jednym czyli humor, bywa, że czarny, więc jak najbardziej twarzowy, oraz zbrodnię czyli również zagadkę z kilkoma znakami zapytania czyli kto i dlaczego? Tego wszystkiego nie brakuje w „Ukochanym z piekła rodem”, na dodatek są charakterystyczni bohaterowie, nawet ci drugoplanowi. Zabierając się za czytanie trzeba się przygotować na to, że powodów do śmiechu nie zabraknie, co więcej będzie on towarzyszył on non-stop, tak samo jak i dochodzeniowych zagwozdek. Alek Rogoziński daje czytelnikom w komediowej otoczce kawał dobrego kryminału, w jakim liczą się detale, a uważni obserwatorzy mają pole do popisu. Pytanie kto zabił wcale nie okazuje się takie proste, szczególnie, iż kandydatów jest co najmniej kilku i z każdym wiąże się pewna tajemnica, lecz od czego bohaterki? Wiadomo, że gdzie diabeł nie da rady to kobiety na pewno poradzą sobie bez problemu, zwłaszcza w sytuacji gdy ofierze było zgodnie z tytułem bliżej piekłu niż niebu. Autor postawił na solidną dawkę komedii, opisanej wprost po wirtuozersku, co w żadnym wypadku nie kłóci się z morderczą stroną opowieści, jedno z drugim uzupełnia się tak, by miało się wrażenie stania tuż obok postaci. „Ukochany z piekła rodem” jest lekturą z gatunku tych, jakie pozostawiają po sobie same dobre wspomnienia i wraca się do nich po porcję dobrego humoru oraz kryminalnych emocji.
Premiera:
14 kwietnia