środa, 7 grudnia 2022

Śnieg, szwagier i komedia prawie kryminalna

Nowość

„Góra kłopotów”

Marek Stelar

 

Jak to mówią święta, święta i po świętach. Jednak za nim one nadejdą czasem trzeba do nich dotrwać, co wcale nie jest łatwym zadaniem. Przedświąteczne dni bywają pełne pułapek i zdradliwych momentów. Prawdziwe pole minowe, a nawet więcej, bywa, że wybuch następuje w najmniej spodziewanym momencie i przynosi z sobą coś, czego w najgorszych koszmarach nikomu nie śniło się.

 

Urokliwa willa, góry, śnieg czyli biało wokoło, zapasem Boże Narodzenie. Wydawałoby się, że zapowiada się wspaniały czas dla Miśka, Bożeny i Młodego. Gdzie tkwi haczyk? W każdym z elementów już wymienionych plus w nagłej nieobecności nestorki rodu, chaosem wcale nie tymczasowym oraz osobie szwagra, powiedzieć familijnej czarnej owcy to jakby nic nie powiedzieć. Michał był pewien, że wie na co pisze się, przynajmniej w teorii, podpartej niezłą praktyką. Tyle, iż nie mógł przewidzieć co go jeszcze może czekać. Śnieżny armagedon, ależ proszę bardzo. Katastrofa z choinką – serwujemy prawie od razu. Brak internetu i elektryczności, jak najbardziej. W takiej sytuacji bycie czarnowidzem wcale nie jest nie na miejscu, pozostaje jeszcze podwójna tradycja, co najmniej ciut opatrznie przez złośliwy los zrozumiane czyli gość w dom katastrofa w dom i wcale nie zbłądzony wędrowiec niezbyt mile witany przy świątecznym. Czy to aby nie za dużo? Okazuje się, wcale nie, bo szwagier jeszcze nie pokazał na co go stać, chociaż wszyscy myśleli wprost przeciwnie, no i znika gość, który nagle się pojawił, co wcale nie wróży dobrze. A kolejne etapy świątecznej apokalipsy dopiero szykują się by ujawnić … Klimat zaczyna coraz szybciej zmierzyć w kierunku … kryminalnym … Co jeszcze czeka Miśka, Bożenę i Młodego? O szwagrze lepiej nie wspominać głośno!

 

Wiadomo, iż atmosferę grudniowych świąt lubi się, toleruje lub po prostu stara się ją jakoś przetrwać. Marek Stelar w swojej najnowszej książce dał czytelnikom doskonałe lekarstwo na przedświąteczną gorączkę. Po lekturze „Góry kłopotów” całkiem inaczej spojrzycie na swoje zmagania, chyba, że gdzieś macie szwagra lub wyrób szwagropodobny w pobliżu, ale w obu przypadkach macie zagwarantowany czas kiedy humor poprawi się, stracicie dużo kalorii podczas licznych wybuchów śmiechu. Komedia prawie kryminalna, jak informuje nas napis z okładki, na pewno jest tym pierwszym, co do drugiego …, też się nie rozczarujecie. Motyw świąteczny doskonale nadaje się by właśnie stać się podstawą dla historii spod znaku tego gatunku. Autor wykorzystał go w każdym calu i zaserwował czytelnikom wspaniałą rozrywkę czytelniczą, bawiącą do łez i co niekiedy z przerażeniem spostrzegamy wcale nie tak nieprawdopodobną jakby ktoś mógł przypuszczać. Zgodnie z tytułem na bohaterów czeka nie jeden kłopot, a cała ich góra, różnej proweniencji różnorakiej, lecz zawsze ukierunkowanej na wywołanie katastrof, liczba mnoga wcale nie jest na wyrost. Oczywiście nie brak również zagadek, które tylko czekają by zaskoczyć postacie i jeszcze bardziej skomplikować już i tak niełatwe przygotowania do wigilijnej wieczerzy. Na tym nie koniec, gdyż urokliwa willa kryje też kilka pułapek, o jakich niektórzy bohaterowie oczywiście dowiadują się w najgorszym momencie, ale jak to bywa kolejny kataklizm już czeka za rogiem.

 

 

 Za możliwość 

przeczytania książki

dziękuję