PRZEDPREMIEROWO
„Okrutnik. Dziedzictwo krwi”
Aleksandra
Rozmus
Jeżeli
dobrze się przyjrzeć to tuż za linią drzew można dostrzec rusałkę lub
krwiożerczą strzygę czającą się na swoją ofiarę, w leśnym jeziorku da się
zauważyć odpoczywające wiły, a na rozstaju dróg czasem pojawia się rogaty czort.
Oczywiście nie każdy widzi to samo, zresztą po co wypatrywać tych, których
miejsce w legendach? Może po to by ujść z życiem?
Okrutnik nie ma łatwej egzystencji, co i
rusz musi bronić innych i siebie przed
brutalnymi atakami istot uważanych niesłusznie za wytwór fantazji przodków. Ludzie
nie uświadamiają nawet sobie co na nich
czyha tuż za progiem, Stanisław za to zdaje sobie sprawę z zagrożenia i nie
ustaje w wysiłkach by nikomu nie stała się krzywda. Jednak nie jest to zadanie
łatwe i wymaga ciągłej gotowości do walki. Od kilku lat wciąż stoi na straży,
ale przed nim o wiele poważniejsze zadanie, narażającego jego osobę i
najbliższych mu na niebezpieczeństwo groźniejsze niż kiedykolwiek. Odwieczna rozgrywka bogów utrzymywała świat w
równowadze, lecz teraz coś niepokojącego zaczyna mieć miejsce. Bezbronni i
niewinni są nieświadomi tego co ma się wydarzyć, koniec jest bliżej niż
ktokolwiek przypuszcza, jednym jest to na rękę, drudzy sprzeciwiają się woli
najwyższych, niektórzy zmieniają front, inni stoją z boku i obserwują.
Stanisław dawno temu wybrał w czyim imieniu będzie walczył, już nieraz zapłacił
za to swoją krwią, bólem i samotnością. Zawsze sam stawał czoła przeciwnikom,
jednakże teraz nadszedł moment by ruszyć do boju wraz z innymi. Niekiedy da się
zmienić to co bogowie zapisali, chociaż czy to prawda?
Po
raz kolejny chciałoby się powiedzieć cudze chwalimy, swego nie znamy. O czym
mówię? Mity greckie i rzymskie poznała większość z nas, dzięki fali
popularności Wikingów obiły się nam o uszy imiona skandynawskich bogów, ale słowiańskie legendy i bóstwa jakoś wciąż pozostają
w cieniu, ze szkodą dla wszystkich. Perun, Weles oraz reszta słowiańskiego panteonu
jest równie intrygująca co ich zagraniczni pobratymcy i umiejętnie wykorzystała
Aleksandra Rozmus. Książka łączy w sobie współczesność z mitami i ludowymi
podaniami, płynnie przechodząc od jednego do drugiego, zacierając granice
pomiędzy tym co bierzemy za jawę i co uważamy za sen. Herosi, superbohaterowie oraz
ich wrogowie mają konkurencję w postaciach z „Okrutnika”, ci ostatni są równie zaskakujący
i chowają w zanadrzu niejeden sekret. Zresztą tajemnic, magii i boskich
rozgrywek jest bez liku, podobnie jak emocji oraz zaskakujących zwrotów akcji. Autorka
wykorzystała motyw apokaliptyczny w nowatorski sposób sięgając do słowiańskich wierzeń,
odświeżając je oraz równocześnie wplatając pomiędzy swoje pomysły i dodając
rozmach. Wiły, rusałki, potężni bogowie oraz nie tacy zwykli śmiertelnicy mają
niesamowity potencjał do intryg, wplątywania siebie i innych w tarapaty oraz
przede wszystkim do wszczynania awantur, których skutki mogą zniszczyć wszystko
i wszystkich. „Okrutnik” jest powieścią ciekawą i wciągającą czytelnika w świat
tylko na pozór znany, odkrywa to co wydawało się legendą lub bajaniem.
Plastyczne opisy dopełniają fabułę, w której nie ma oczywistych pytań i
odpowiedzi, a bogowie i ludzie mają do wypełnienia niezwykłą misję jakiej wynik
zadecyduje czy przyszłość w ogóle będzie miała miejsce.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję