środa, 9 maja 2018

Okrutnik


          PRZEDPREMIEROWO

 
„Okrutnik. Dziedzictwo krwi”

Aleksandra Rozmus

Jeżeli dobrze się przyjrzeć to tuż za linią drzew można dostrzec rusałkę lub krwiożerczą strzygę czającą się na swoją ofiarę, w leśnym jeziorku da się zauważyć odpoczywające wiły, a na rozstaju dróg czasem pojawia się rogaty czort. Oczywiście nie każdy widzi to samo, zresztą po co wypatrywać tych, których miejsce w legendach? Może po to by ujść z życiem?
Okrutnik nie ma łatwej egzystencji, co i rusz musi bronić innych i siebie                     przed brutalnymi atakami istot uważanych niesłusznie za wytwór fantazji przodków. Ludzie nie uświadamiają nawet sobie co  na nich czyha tuż za progiem, Stanisław za to zdaje sobie sprawę z zagrożenia i nie ustaje w wysiłkach by nikomu nie stała się krzywda. Jednak nie jest to zadanie łatwe i wymaga ciągłej gotowości do walki. Od kilku lat wciąż stoi na straży, ale przed nim o wiele poważniejsze zadanie, narażającego jego osobę i najbliższych mu na niebezpieczeństwo groźniejsze niż kiedykolwiek.  Odwieczna rozgrywka bogów utrzymywała świat w równowadze, lecz teraz coś niepokojącego zaczyna mieć miejsce. Bezbronni i niewinni są nieświadomi tego co ma się wydarzyć, koniec jest bliżej niż ktokolwiek przypuszcza, jednym jest to na rękę, drudzy sprzeciwiają się woli najwyższych, niektórzy zmieniają front, inni stoją z boku i obserwują. Stanisław dawno temu wybrał w czyim imieniu będzie walczył, już nieraz zapłacił za to swoją krwią, bólem i samotnością. Zawsze sam stawał czoła przeciwnikom, jednakże teraz nadszedł moment by ruszyć do boju wraz z innymi. Niekiedy da się zmienić to co bogowie zapisali, chociaż czy to prawda?
Po raz kolejny chciałoby się powiedzieć cudze chwalimy, swego nie znamy. O czym mówię? Mity greckie i rzymskie poznała większość z nas, dzięki fali popularności Wikingów obiły się nam o uszy imiona skandynawskich bogów, ale  słowiańskie legendy i bóstwa jakoś wciąż pozostają w cieniu, ze szkodą dla wszystkich. Perun, Weles oraz reszta słowiańskiego panteonu jest równie intrygująca co ich zagraniczni pobratymcy i umiejętnie wykorzystała Aleksandra Rozmus. Książka łączy w sobie współczesność z mitami i ludowymi podaniami, płynnie przechodząc od jednego do drugiego, zacierając granice pomiędzy tym co bierzemy za jawę i co uważamy za sen. Herosi, superbohaterowie oraz ich wrogowie mają konkurencję w postaciach z „Okrutnika”, ci ostatni są równie zaskakujący i chowają w zanadrzu niejeden sekret. Zresztą tajemnic, magii i boskich rozgrywek jest bez liku, podobnie jak emocji oraz zaskakujących zwrotów akcji. Autorka wykorzystała motyw apokaliptyczny w nowatorski sposób sięgając do słowiańskich wierzeń, odświeżając je oraz równocześnie wplatając pomiędzy swoje pomysły i dodając rozmach. Wiły, rusałki, potężni bogowie oraz nie tacy zwykli śmiertelnicy mają niesamowity potencjał do intryg, wplątywania siebie i innych w tarapaty oraz przede wszystkim do wszczynania awantur, których skutki mogą zniszczyć wszystko i wszystkich. „Okrutnik” jest powieścią ciekawą i wciągającą czytelnika w świat tylko na pozór znany, odkrywa to co wydawało się legendą lub bajaniem. Plastyczne opisy dopełniają fabułę, w której nie ma oczywistych pytań i odpowiedzi, a bogowie i ludzie mają do wypełnienia niezwykłą misję jakiej wynik zadecyduje czy przyszłość w ogóle będzie miała miejsce.



Za możliwość przeczytania książki 


dziękuję