wtorek, 12 grudnia 2017

Prawda i nieprawda



„Jezioro pełne łez”
Wojciech Wójcik

Najpierw był tragiczny splot okoliczności, później pięcioletni wyrok, w końcu powrót na łono społeczeństwa. Jednak w rzeczywistości nic nie było aż tak proste, za każdym z tych elementów kryje się dramat i tajemnice, których istnienia większość nawet nie podejrzewa. Spokojne na pierwszy rzut oka okolice mają całkowicie inne oblicze, podobnie jak i ludzie je zamieszkujący.

Gęgławki i ośrodek wypoczynkowy Rybitwa nie należą do typowych centrów urlopowych, chociaż usytuowanie jak najbardziej sprzyjałoby temu. Urok mazurskich jezior w tym miejscu nie stracił nic na swej atrakcyjności, a dość dzikie otoczenie sprzyja odpoczynkowi. Marcin docenia atmosferę swojego miejsca pracy i spokój w nim panujący, ale przede wszystkim cieszy się wolnością. Ma za sobą trudne lata i teraz  ma  po prostu zamiar brać kolejne dni takimi jakimi będą. Niestety morderstwo w tak cichym zakątku, wydające się dodatkowo zupełnie bez motywu, nie nastraja optymistycznie, jako były więzień chcąc nie chcąc od razu znajduje się celowniku stróżów prawa. Zresztą to dopiero wstęp do tego co szykuje mu los, a może wcale nie mityczne przeznaczenie tylko ludzie? Wydawałoby się, że w takiej okolicy zbrodnia nie powinna się w ogóle wydarzyć, ale ktoś ją popełnił i kluczowe jest tutaj pytanie dlaczego? Marcin nie ucieka przed problemem, w cieniu oficjalnego dochodzenia zaczyna sprawdzać pewne fakty, zdobywać informacje i jak się okazuje to co jest mu wiadome nie jest choćby ułamkiem prawdy, chociaż czy jest nią w ogóle? Zbyt wiele znaków zapytania, zbyt mało odpowiedzi, za to prawdziwy gąszcz sekretów i półprawd towarzyszy wydarzeniom z przeszłości i teraźniejszości. Nie tak łatwo odnaleźć końcówkę nitki prowadzącej do rozwiązania w tym kryminalnym labiryncie, może trzeba poszukać u samych źródeł?

Atmosfera końcówki lata, miejsce gdzie bardzo często diabeł mówi dobranoc i bohaterowie biorący życie takim jakim jest, a nie mogłoby być. Gdzieś pomiędzy tysiącem mazurskich jezior, niedaleko gęstych szuwar, w cieniu starych dębów i w otoczeniu bagiennych wyziewów ma miejsce zbrodnia. Taki początek sygnalizuje, że im dalej będziemy się zagłębiać się w lekturę czeka nas niejedna niespodzianka i rzeczywiście nie brakuje ich, ale nie tylko one są zaletą „Jeziora pełnego łez”. Jak przystało na rasowy kryminał powieść ma solidny podkład w postaci w skomplikowanych związkach międzyludzkich, w których sekrety, przemilczenia i niedopowiedzenia są na porządku dziennym. Oczywiście morderstwo, bo od razu wiadomo, że jest ono niezaprzeczalne, gra rolę główną, lecz tak naprawdę na pierwszym planie jest człowiek – Marcin, to od niego wszystko się zaczyna, a kończy … to już trzeba samemu odkryć. Droga do rozwiązania zagadek kryminalnych jest więcej niż kręta i niejedna tajemnica kryje się w na jej zakrętach, za tło ma mazurskie krajobrazy, te bardzo znane, jak i te powstały w wyobraźni autora, ale mające pierwowzory  w rzeczywistości. Wojciech Wójcik na ponad pięciuset stronach serwuje czytelnikom wieloaspektowe dochodzenie jakie tylko na pierwszy rzut oka wydaje się proste, pod pierwszą warstwą kryje się kolejna, a pod nią następna. Objętość książki może wydawać się ogromna, lecz czytanie wciąga tak, iż prawa nie zauważa się jak szybko ubywa kartek. Ogromna w tym zasługa suspensu okazującego się wielowątkowym majstersztykiem połączonym motywem, również wielopłaszczyznowym. „Jezioro pełne łez” jest pierwszorzędnym kryminałem, jego autor skonstruował intrygującą fabułę i umiejętnie połączył szybsze jej momenty z wolniejszymi, skrywające w jednych i drugich kolejne tropy oraz wskazówki.



Za możliwość przeczytania książki

dziękuję 
 
portalowi CPA
i
wyd. Zysk i S-ka