Premiera:
„HerStory”
Zoe Whittall
Jej historia oraz jej podobnych. Jedna z wielu i równocześnie ta, która ukazuje to, co najważniejsze, ale nie wielkimi słowami, monumentalizmem. Wystarczy czasem subiektywna perspektywa by odnaleźć obiektywną prawdę z kategorii niewygodnych. Spojrzenie jednostki często pozwala dostrzec to, co nie dostrzega się patrząc z punktu widzenia tłumu.
Missy, Carol i Ruth. Kobiety, matki, córki, babki. Za każdą z nich kryje się opowieść, jaka zdaje się być aż nadto znana przez pozostałe. Czy tak jest w rzeczywistości? Pierwsza z nich żyje na swoich zasadach, podobnie jak ta druga, lecz na zupełnie innych. Na pewno tak jest? Każda z nich powie, że z pewnością kierują się innymi normami. A jaka jest prawda? Skomplikowana, pełna pragnienia szczęścia, lecz i z odciętymi więzami, jakich nie da się zapomnieć. Porzucona córka, porzucająca matka, obie wybrały drogi różniące się od siebie oraz tej, na jaką zdecydowała się najstarsza z nich - Ruth. Widzą błędy poprzedniczek, czy uda im się ich nie powielić? Mają prawo by popełnić swoje, ale czy rodzina i społeczeństwa też tak to postrzega? Trzy generacje, trzy epoki, kilka dekad, niedługo, ale kiedy przeliczyć to na ludzkie życie okazuje się, że w tym czasie może wydarzyć się nie jedna, a kilka rewolucji, zwłaszcza tych osobistych.
Jej historia, a raczej ich historia. Córka, matka, babka, trzy pokolenia, trzy spojrzenia na świat, normy społeczne, trzy punkty postrzegania świata, tyle samo poglądów na mniej lub bardziej ważne sprawy, składające się na życie w szerokim i bardzo wąskim aspekcie. Aż lub tylko trzy, zupełnie różne? Na pierwszy rzut oka z pewnością, na drugi też raczej tak, ale kiedy poznamy szczegóły… No właśnie ze szczegółów zbudowane jest życie każdego człowieka i to one decydują o mało ważnych rzeczach, lecz również o tych istotnych. Zoe Whittall skupia się na swoich bohaterkach, patrzy na nie przez soczewkę powiększającą, nie po to, by wyolbrzymiać cokolwiek lub wszystko i jednocześnie pominąć resztę, lecz by spojrzeć w zbliżeniu na kluczowe aspekty. One są znaczące nie jedynie dla nich, ale i dla czytających, dzięki nim uświadamiamy sobie lub przypominamy o ich wadze. Bohaterki „HerStory” mówią w swoim imieniu, opowiadają swoją historię lub raczej herstorię i równocześnie są symbolami, za jakimi stoją rzesze im podobnych kobiet, których życiorysów nie znamy, nawet jeśli są nam bliskie oraz nas samych. W tym samym czasie odsłaniane jest to, co może kryć znanym i jak łatwo obiegowe opinie bierzemy za prawdę. Zoe Whittall nie napisała prostej książki, łatwej w odbiorze, mało znaczącej. Wprost przeciwnie, oddała w ręce czytelników zaskakującą, nieustannie rozprawiającą się z prostymi podziałami, pokazującą jak skomplikowanymi ludźmi jesteśmy oraz sposób, w jaki zmieniamy się, niekiedy mając na uwadze swoje albo innych błędy lub powtarzając je, świadomie lub nie. „HerStory” porusza tematy ważkie, obecne od zawsze oraz to, co im towarzyszy. Macierzyństwo i rodzicielstwo, szczęście osobiste i rodzinne, przyjaźń, dojrzewanie, role społeczne, każda z tych kwestii oraz inne z nimi bezpośrednio i pośrednio związane, poruszane są w tej książce. Nieortodoksyjna, pełna emocji, kontrastowa, wyciągająca czytelnika ze strefy komfortu. Niezapomniana i do bólu prawdziwa, skłaniająca do refleksji i koniecznie do przeczytania oraz zapamiętania!