poniedziałek, 25 stycznia 2021

Winny? Drzwi obok.

„Tuż za ścianą”

Louise Candlish

 

Dobry sąsiad to skarb, a już w liczbie mnogiej oznacza, że można spać spokojnie w nocy, a w dzień cieszyć się z miejsca zamieszkania. Gorzej gdy sytuacja odmienia się z dnia na dzień, nagle pryska czar idylli i trzeba zmierzyć się z rzeczywistością jak z najgorszego koszmaru. To, co wydawało się zwykłą codziennością nagle okazuje się dobrem, o które trzeba walczyć, bo nie tylko w miłości wszystkie chwyty są dozwolone, również na wojnie, zwłaszcza tej sąsiedzkiej.

 

Londyn wcale nie musi mieć zakorkowanego, wielkomiejskiego, oblicza. Można znaleźć miejsca gdzie po prostu człowieka spokojnie wraca po pracy domu, wita się ze sąsiadami, których zna doskonale, patrzy jak jego dzieci bawią się jak on sam kiedyś. To nie jest zamknięte osiedle, ekskluzywna enklawa, a jedynie lub aż jedna z ulic w południowym Londynie. Jednak mieszka się na niej tak jak wielu marzy, nic oczywiście nie było podane na tacy, ale jeśli ma się chęci i wytrwałość to cała reszta da się zrobić. Co, więc jeśli ktoś po prostu godzina po godzinie, dzień po dniu, niszczy to, co inni wypracowali? Darren Boothe nie pasuje do okolicy, do której właśnie się przeprowadził, nie ma zamiaru poznać się z sąsiadami, nie bierze pod uwagę nikogo i niczego, jest głośny i po prostu robi to, co na ma ochotę. Po prostu jest sąsiadem jak z najgorszego koszmaru, zamienia w piekło wszystkim wokoło, kto jak więc nie on jest winnym? Przecież na to zanosiło się od samego początku, nikt nie stał  z założonymi rękami, lecz jakoś nie było to brane na poważnie. Dlaczego więc teraz nie wierzy się tym, którzy są przykładnymi obywatelami? Co faktycznie wydarzyło się na Lowland Way, jeszcze nie dawno namiastki sielskości w brutalnym świecie, gdzie każdy patrzy tylko na swój interes?

 

Spokojna okolica w wielkiej metropolii, taka jaka jeszcze dwadzieścia lat temu nie była niczym nadzwyczajnym, a jeszcze dawniej najczęściej stanowiła normę. Sąsiedzi znający się z imienia i nazwiska, dzieci bawiące się na ulicy, piękny park na wyciągnięcie ręki, nagrody władz miejskich za inicjatywy mieszkańców. Czy to nie brzmi zbyt pięknie? A jeśli do tego dołożyć jeszcze zadbaną okolicę, okazałe domostwa i ich zamożnych właścicieli? Po prostu bajka, kryminalna jak diabli, tylko kto jest w niej tym złym, a kto tym dobrym, no i czy zbrodnia była? Louise Candlish ma świetne pióro i od samego początku daje wskazówki, że w historii, którą nam zaserwuje nie będzie niczego, co wydaje się oczywiste, chociaż na pierwszy rzut oka prawie mamy taką pewność. Tylko to „prawie” i „ale” jak zawsze robią różnicę i tak jest w przypadku „Tuż za ścianą”, zresztą tytuł jak najbardziej adekwatny. Wszystko dzieje się obok siebie, drzwi w drzwi, okno w okno, ogród w ogród, na jednej ulicy. Pierwsze rozdziały oszałamiają wprost jasnością, uporządkowaniem i sielskim klimatem jak z programu wnętrzarskiego. Czy w takim klimacie mogą zalęgnąć się jakiekolwiek mordercze myśli? Z jakiego powodu? No właśnie, gdyby tak zakłócić tę idylliczną oazę w samym środku miejskiej dżungli, co wydarzyłoby się? Może tak jak w „Tuż za ścianą” wcale nie tak powoli opadłyby pozory, dobre wychowanie, emocje wymknęłyby się spod kontroli i po prostu ludzie pokazaliby swoją prawdziwą twarz. Czy to wystarczy by kogokolwiek o cokolwiek posądzać? Oczywiście, że nie, lecz dużo nie potrzeba by wszystko posypałoby się jak domek z kart. Granat z zawleczką nie grozi wybuchem dopóki ktoś jej nie wyciągnie, kiedy to już się stanie to wybuch jest pewien, Louise Candlish krok po kroku pokazuje jak do tego może dojść, każdy ma przecież swój próg wytrzymałości, jedni wyżej, drudzy wyżej, lecz w końcu następuje ten moment, poziom wrzenia. Pisarka doskonale uchwyciła nie jedynie tę chwilę, lecz każdy z etapów do niej prowadzący, z detalami, na jakie nikt nie zwraca uwagi, dosłownie plastycznie opisała jak nakręca się sprężyna emocji, jak dochodzi do eskalacji konfliktu. No i w końcu finał, w którym wiele się wyjaśnia, lecz dalej pozostaje napięcie, jakie wzrastało od początku i wcale nie opadło, bo kto powiedział, że sprawca równa się winny?

 

 




Książkę przeczytałam dzięki 
uprzejmości
Wydawnictwu MUZA