"Salomon Creed"
Simon Toyne
Nic o sobie nie wie, pojawił się nagle, za sobą miał płonący wrak,a przed sobą Odkupienie, miasto gdzie jest ktoś kogo ma uratować. Jak można pomóc komuś jeżeli niczego się nie pamięta i jest się w obcym miejscu? Kim jest człowiek, który chce chronić kogoś kto już nie żyje? Salomon Creed to chodząca zagadka, dlaczego znalazł się właśnie tu?
Najpierw był wybuch, słup dymu i ognia w jasny, upalny dzień, potem zauważono nieznajomego, który tak jakby wyszedł prosto z płonących szczątek samolotu. Oczywiście to przecież niemożliwe, ale skąd pojawił się właśnie tutaj i to w takim momencie? Mówi, że musi ocalić Jamesa Coronado, lecz przecież właśnie odbywa się jego pogrzeb, o co więc chodzi przybyszowi? Kim on jest i czego szuka w małym miasteczku gdzieś pośrodku pustyni? Jego słowa budzą niepokój, nawet więcej, lecz Salomon Creed zdaje się tym nie przejmować, swoją misję zamierza wypełnić, w międzyczasie zamierza dowiedzieć czegoś o sobie samym. Pytanie tylko jak chce zrealizować to co utkwiło mu tak w pamięci jeżeli nie wie nic więcej? Śmierć Coronado oficjalnie jest dziełem przypadku, jednakże Salomon odkrywa, iż zaszło coś odwrotnego i na pewno nie zostawi tej sprawy bez rozwiązania. Czym jeszcze zaskoczy go Odkupienie, punkt na mapie pośród pustyni? Holly Coronado jeszcze nie tak dawno miała marzenia, teraz jest wdową, a obcy mężczyzna zadaje jej pytania. James chciał dla swoich rodzinnych stron tego co najlepsze, poświęcił dużo by wrócić do nich, lecz nawet największa miłość do ziemi i ludzi ma swoje granice, zwłaszcza kiedy nic nie jest takie jakie się wydawało ... Creed odkryje prawdę, cena nie gra roli, a potem może uda się mu się odnaleźć własną tożsamość ...
Salomon, chodzący sekret, dla świata i co więcej również dla siebie samego. Kim jest? Tego nie wie nikt, on również, pamięta tylko imię i nazwisko mężczyzny, którego ma ocalić. Taki początek zapowiada, że lektura książki do nudnych raczej nie będzie należała, a zagadkowa atmosfera jest gwarantowana. Simon Toyne nie bawi się w stopniowanie napięcia, po prostu od pierwszej do ostatniej strony utrzymuje je na bardzo wysokim poziomie, czasami jeszcze je podnosząc. Podobnie rzecz ma się z tajemnicami, ich liczba nie maleje, wręcz przeciwnie wzrasta, a gdy jedna zostaje wyjaśniona kolejne pojawiają się na jej miejsce. "Salomon Creed" jest po części thrillerem, ma w swej treści motyw sensacyjny oraz wątki o bliskie mistycyzmowi, te ostatnie wplecione są w pozostałe tak, iż nierozerwalnie wiążą wszystko w jedną historię, zaskakującą i niepokojącą. Autor już w pierwszym tomie cyklu ustawił sobie poprzeczkę wysoko, oddając czytelnikom opowieść, w której nic nie jest oczywiste czy też od razu wiadome. Wprost przeciwnie, fabuła jest jedną wielką niespodzianką, od pierwsze ostatniej strony, dosłownie, gdyż tam gdzie najczęściej pojawia się słowo koniec w "Salomonie Creed" dochodzi do trzęsienia ziemi, rzucającego jednocześnie nowe światło na to co już wydarzyło się i stawiające pod znakiem zapytania wcześniej poczynione założenia. Pozostaje jedynie czekać co Simon Toyne przygotował w drugiej książce serii, bo wskazówka jest intrygująca i pozostawiająca pole do popisu dla wyobraźni czytających. Czy i w następnej powieści będzie się przenikać przeszłość z teraźniejszością, rzeczywistość z tym co niewytłumaczalne?
Simon Toyne
Nic o sobie nie wie, pojawił się nagle, za sobą miał płonący wrak,a przed sobą Odkupienie, miasto gdzie jest ktoś kogo ma uratować. Jak można pomóc komuś jeżeli niczego się nie pamięta i jest się w obcym miejscu? Kim jest człowiek, który chce chronić kogoś kto już nie żyje? Salomon Creed to chodząca zagadka, dlaczego znalazł się właśnie tu?
Najpierw był wybuch, słup dymu i ognia w jasny, upalny dzień, potem zauważono nieznajomego, który tak jakby wyszedł prosto z płonących szczątek samolotu. Oczywiście to przecież niemożliwe, ale skąd pojawił się właśnie tutaj i to w takim momencie? Mówi, że musi ocalić Jamesa Coronado, lecz przecież właśnie odbywa się jego pogrzeb, o co więc chodzi przybyszowi? Kim on jest i czego szuka w małym miasteczku gdzieś pośrodku pustyni? Jego słowa budzą niepokój, nawet więcej, lecz Salomon Creed zdaje się tym nie przejmować, swoją misję zamierza wypełnić, w międzyczasie zamierza dowiedzieć czegoś o sobie samym. Pytanie tylko jak chce zrealizować to co utkwiło mu tak w pamięci jeżeli nie wie nic więcej? Śmierć Coronado oficjalnie jest dziełem przypadku, jednakże Salomon odkrywa, iż zaszło coś odwrotnego i na pewno nie zostawi tej sprawy bez rozwiązania. Czym jeszcze zaskoczy go Odkupienie, punkt na mapie pośród pustyni? Holly Coronado jeszcze nie tak dawno miała marzenia, teraz jest wdową, a obcy mężczyzna zadaje jej pytania. James chciał dla swoich rodzinnych stron tego co najlepsze, poświęcił dużo by wrócić do nich, lecz nawet największa miłość do ziemi i ludzi ma swoje granice, zwłaszcza kiedy nic nie jest takie jakie się wydawało ... Creed odkryje prawdę, cena nie gra roli, a potem może uda się mu się odnaleźć własną tożsamość ...
Salomon, chodzący sekret, dla świata i co więcej również dla siebie samego. Kim jest? Tego nie wie nikt, on również, pamięta tylko imię i nazwisko mężczyzny, którego ma ocalić. Taki początek zapowiada, że lektura książki do nudnych raczej nie będzie należała, a zagadkowa atmosfera jest gwarantowana. Simon Toyne nie bawi się w stopniowanie napięcia, po prostu od pierwszej do ostatniej strony utrzymuje je na bardzo wysokim poziomie, czasami jeszcze je podnosząc. Podobnie rzecz ma się z tajemnicami, ich liczba nie maleje, wręcz przeciwnie wzrasta, a gdy jedna zostaje wyjaśniona kolejne pojawiają się na jej miejsce. "Salomon Creed" jest po części thrillerem, ma w swej treści motyw sensacyjny oraz wątki o bliskie mistycyzmowi, te ostatnie wplecione są w pozostałe tak, iż nierozerwalnie wiążą wszystko w jedną historię, zaskakującą i niepokojącą. Autor już w pierwszym tomie cyklu ustawił sobie poprzeczkę wysoko, oddając czytelnikom opowieść, w której nic nie jest oczywiste czy też od razu wiadome. Wprost przeciwnie, fabuła jest jedną wielką niespodzianką, od pierwsze ostatniej strony, dosłownie, gdyż tam gdzie najczęściej pojawia się słowo koniec w "Salomonie Creed" dochodzi do trzęsienia ziemi, rzucającego jednocześnie nowe światło na to co już wydarzyło się i stawiające pod znakiem zapytania wcześniej poczynione założenia. Pozostaje jedynie czekać co Simon Toyne przygotował w drugiej książce serii, bo wskazówka jest intrygująca i pozostawiająca pole do popisu dla wyobraźni czytających. Czy i w następnej powieści będzie się przenikać przeszłość z teraźniejszością, rzeczywistość z tym co niewytłumaczalne?
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros