czwartek, 30 września 2021

„Sprawiedliwość to nie zemsta”


„Skazani”

Ludmiła Anannikova

 

Temida ma zasłonięte oczy, wagę w ręce jednej, miecz w drugiej. Bezstronność, sprawiedliwość, wymierzenie kary. Co w sytuacji gdy żaden z trzech elementów nie zaistnieje, a zamiast nich pojawia się stronniczość, niesłuszność i w końcu niesprawiedliwy wyrok? Niewinnym się jest dopóki nie udowodni się winy … no właśnie to ostatnie wcale nie musi być aż tak pewne i niezbite. Tyle, że najczęściej przekonujemy się kiedy doświadczamy tego sami lub ktoś z naszych bliskich.

 

Skazany, skazana, prawomocny wyrok, była zbrodnia jest i winny bądź winna. Co tu jeszcze jest niejasne? Czasem wszystko, bywa, że nawet więcej. Jak to? Dowody, zeznania, świadkowie, dochodzenie, w końcu proces, gdzie czarno na białym zostaje udowodniona wina. Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza, na drugi niekiedy także, ale od czasu do czasu okazuje się, iż już od samego początku rzucają się w oczy niepokojące detale, potem rusza lawina i już nic nie jest jasne. Oczywiście, że większość oskarżonych mówi o swej niewinności, nie zawsze jest to kłamstwo tylko prawda. Co wtedy? Czasem rucha cała machina, lecz nie ma żadnej gwarancji, iż zatriumfuje prawda. Sądowo – śledcze realia są często inne niż te prezentowane w książkach lub filmach. Zamiast wysłuchania, sprawdzenia informacji i uniewinnienia brak reakcji, odrzucenie apelacji i utrzymanie kary. Jak to możliwe? Zwyczajnie albo i nie, każda historia jest inna i zawsze są co najmniej dwie strony. Jak długa to droga pokazuje sprawa Tomasza Komendy, wcale nie jedyna, dająca nadzieję, lecz i pokazująca ogrom włożonych starań. Z badań amerykańskich wynika, że około sześć procent wyroków dotyczy niewinnych osób. Dużo to czy mało? Zależy z jakiej perspektywy patrzy się na tę liczbę, dla kogoś kto walczy o wolność ogromna, dla tych cieszących się nią pewnie mała. Za aktami sądowymi stoi ofiara, jej bliscy, ale również oskarżani, pytanie czy ci drudzy to właściwi ludzie …

 

„Skazani”, jedno słowo, wydające się jednoznaczne i nie kryjące żadnych niedopowiedzeń lub podejrzeń. Ludmiła Anannikova pokazała inne oblicza tego wyrazu, te, które rzadko lub w ogóle nie przychodzą na myśl. Kilka historii, tylko lub aż, ale wystarczają by pokazać wymiar sprawiedliwości od kulis, nie tych spektakularnych, gdzie jest miejsce dla więcej niż dwóch kolorów: czerni i bieli. Dziennikarka nie opierała się jedynie na tym, co przekazali jej najbardziej zainteresowani oraz ludzie ich wspierający, przeprowadziła własne śledztwa, sprawdzała akta sądowe, policyjne oraz zeznania świadków. Wskazała znaki zapytania, to, co jest niejasne, pozostaje niewyjaśnione bądź przeczy sobie wzajemnie. „Skazani” to prawdziwy reportaż o ludziach i dla ludzi, paragrafy pojawiają się rzadko, zamiast nich są konkretne sytuacje, okoliczności i dowody bądź ich brak. Ta książka pokazuje jak mało dzieli człowieka od wciągnięcia go w machinę, jaka przeważnie kieruje się prawem, lecz od czasu do czasu coś w niej zazgrzyta i miażdży kogoś, dosłownie i bez jakiejkolwiek przenośni. Przedstawia również jak trudno udowodnić swoją niewinność, no właśnie nie winę tylko niewinność. W żadnym wypadku nie są to jednostronne opowieści, niepoparte faktami, wprost przeciwnie, ale to co zdaje się oczywiste wcale takim nie musi być. Wystarczy splot okoliczności, taki, a nie inny punkt widzenia, i człowiek stawia czoła temu, czego nie miał prawa spodziewać. Jak mówi jeden z bohaterów „Sprawiedliwość to nie zemsta”, ale dla czasem bywa i nią, ale też swoistym zadośćuczynieniem i przede wszystkim karą, chociaż nie zawsze wymierzonej właściwej osobie.

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję: