środa, 8 sierpnia 2012

Pomiędzy prawdą, a pozorami ...

"ani żadnej rzeczy ..."
PM Nowak


Zbrodnia niedoskonała, gdyż podejrzani są, a policja ma zamiar nie tylko wskazać jej sprawcę, lecz przede wszystkim postawić go przed sądem. Jednak od teorii do praktyki prowadzi droga z co najmniej kilkoma zakrętami i niejedną ślepą uliczką. Po pierwsze trzeba ustalić motyw, po drugie dokładnie przyjrzeć się alibi, a po trzecie robić swoje i nie ulegać naciskom. Spokojna okolica, taka sama rodzina, żadnych skandali, więc dlaczego doszło do morderstwa? Kto stoi za tym bezsensownym czynem? Świadkowie, chociaż nie naoczni, potwierdzają przebieg zajścia, ślady wskazują kierunek śledztwa, a człowiek będący w centrum zainteresowania wydaje się być poza jakimkolwiek podejrzeniem ...

Zabójstwo dla Zakrzeńskiego nie jest niczym niezwykłym, miał, ma i pewnie będzie miał jeszcze wiele razy do czynienia, w końcu jest policjantem z pewnym doświadczeniem. Jego zadanie jest nie jest skomplikowane, ale też do prostych nie należy, ma po prostu znaleźć mordercę, tylko i aż tyle. Pierwszy podejrzany ma idealne alibi, drugi zniknął, ale to jeszcze o niczym nie świadczy, jest jeszcze córka ofiary, za wszystkim stoi dość skomplikowana przeszłość wszystkich stron dramatu, a nawet trzecioplanowych uczestników. Jak w tej gmatwaninie śladów i poszlak odkryć prawdziwy obraz tego co miało miejsce? Prawda jak zwykle ujawnia się fragmentami, które w pierwszym momencie zdają się w ogóle nie pasować do siebie, do tego wszystkiego gazety mają swoją teorię, a dochodzenie zdaje się zmierzać donikąd. Ale wszystko to pozory, bo komisarz nie daje za wygraną, no i pan prokurator również zaczyna brać bardziej czynny udział w pracach zespołu śledczego. Krok po kroku prawdziwe twarze ukazują się spoza masek, lecz to jeszcze za mało by świętować sukces, wręcz przeciwnie. Pomiędzy faktami, a tym co bierze się za nie, czasem jest jedynie bardzo cienka granica, dla jednych widoczna, lecz dla wielu niewidzialna. Wiara czyni cuda, ale też może łudzić i stwarzać fałszywe pozory, mogące być podstawą błędnej oceny ... Kto jest na właściwej drodze do wyjaśnienia zbrodni - Zakrzeński, prokurator czy też dziennikarze? Wszystko wskazuje, że na jednego człowieka, świadczy przeciwko niemu jego przeszłość i charakter, nawet alibi, no i powiązania z ofiarą, lecz nie jest to zbyt proste by było rzeczywiste? Podobno to co na widoku najtrudniej jest dostrzec,tym razem będzie podobnie?

"ani żadnej rzeczy ..." to kryminalna opowieść z ciekawymi wątkami, gdzie wiele wydaje się do przewidzenia, lecz w miarę rozwoju fabuły okazuje się, że nie jest tak do końca  jak można by początkowo sądzić. To co wydaje się łatwe i nieskomplikowane, opiera się na historii, w jakiej pozory i odgrywają ogromną rolę, pod nimi ukryta jest prawda, wydająca się oczywista, lecz czy dla wszystkich? Uprzedzenie, plotka, sugerowanie się tym co mówią inni zostawiają wyraźny ślad w postaciach. Czasem wystarczy kilka słów wypowiedzianych w nieodpowiednim momencie by z nich powstały fundamenty tragedii, a potem wszystko toczy się już szybko i nawet okoliczności sprzyjają mającemu wydarzyć się dramatowi. Odkrycie rzeczywistego przebiegu wymaga odrzucenia sugestii i wnikliwej obserwacji tego co oczywiste, bo fasada idealnego alibi może być jedynie atrapą, jak najbardziej opartą na rzeczywistości w ogólnym zarysie, lecz szczegóły ujawniają całkiem coś innego. "ani żadnej rzeczy ..." ukazuje kulisy dochodzenia, gdzie śledczy muszą sięgnąć w przeszłość i odsłonić to ukryte w pojedynczych słowach, gestach. Niekiedy zadanie komuś pytania może ocalić ludzkie życie, ale obawa przed ośmieszeniem się bywa większa niż chęć poznania rzeczywistości, co ważniejsze prawda czy urażona miłość własna?

Baza recenzji Syndykatu ZwB



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Zbrodnia w bibliotece
i wyd. Czarna Owca