„Owoc
granatu.
Dziewczęta wygnane”
Maria
Paszyńska
Przyszłość
jednego dnia jawi się w jasnych barwach, zaplanowana i zadowalająca ambicje,
bądź jest widziana z kimś, kto stał się bliski nieoczekiwania i dał impuls do
spojrzenia w to co może mieć miejsce, drugiego dnia zmieniając się całkowicie.
Teraźniejszość wydaje się być jedynie przystankiem do tego co jest wyczekiwane,
ale czasem marzenia zostają wystawione na próbę lub okazują się jedynie ułudą.
Wystarczy chwila by przyjazny świat pokazał swoją mroczniejszą stronę i
boleśnie uderzył w to co dla człowieka najcenniejsze.
Lato
roku tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego było upalne, a nawet
gorętsze, poza tym przebiegało podobnie jak te z wcześniejszych lat.
Przynajmniej tak się wydawało wielu. Beztroska, dworek otoczony lasami i
polami, rozrywki odpowiednie dla panienek z dobrego domu, po prostu wakacje.
Jednak gdzieś na tym jasnym obrazie pojawiają się chmury, lecz przecież czas
dojrzewania niesie z sobą pierwsze odpowiedzialne decyzje oraz wybory. Bliźniaczki
Elżbieta, zwana Halszką, i Stefania Łukowskie żyją dniem dzisiejszym, swoboda
wiejsko-ziemiańskiej egzystencji jest czymś zupełnie innym od ich miejskiego
życia, lecz każda z nich znajduje dla siebie miejsce. Nadciągające wojenne zagrożenie
wydaje się jedynie niegroźnymi pomrukami, zresztą co innego zaczyna zaprzątać
głowy dziewcząt. To co przyniosą kolejne miesiące nie podejrzewa nikt, kiedy
sierpień przechodzi w wrzesień wszystko zmienia się, że nieodwracalnie tego
również nie przypuszczają ani Łukowscy, ani pozostali. Dworek ukryty na prowincji
również nie omijają dramatyczne chwile, chociaż wydawało, iż jego mieszkańcom
zostanie oszczędzone przynajmniej część tragedii jaka ogarnęła świat. Niestety
Halszka i Stefania zostają wraz z tysiącami Polaków wywiezione w głąb Związku
Radzieckiego. Już sama podróż jest gehenną, a to czego później doświadczają dziewczyny
zmienia dużo w nich samych. Każdy dzień, czasem nawet godziny, to walka o
przetrwanie, taryfy ulgowej nie ma dla nikogo, kolejne dramatyczne chwile
odciskają piętna na ludziach, również na siostrach Łukowskich. W tak trudnych
chwilach człowiek pokazuje swoją prawdziwa twarz, lecz może to jedynie złudzenie?
Ile są w stanie znieść Stefania i Elżbieta? To co działo się nie tak dawno
wydaje się odległym wspomnieniem, ale wciąż w obu jest ono silne. Czy znajdą w
sobie siłę by przetrwać? A może to co najgorsze dopiero przed nimi?
Maria
Paszyńska zaczyna książkę urokliwymi obrazami świata zmiecionego przez huragan
jakim była Druga Wojna Światowa. Bohaterowie nie wiedzą jeszcze jakiemu piekłu
przyjdzie stawić im czoła, ale to jedynie wstęp do niezwykle przejmującej opowieści,
która stała się udziałem tysięcy. Chylę czoła przed tym jak pisarka oddała losy
sióstr, równocześnie opowiadając ich historię oraz często bezimiennych osób. „Owoc
granatu” oddaje emocje postaci, lecz przede wszystkim unaocznia rozmiar dokonanej
zbrodni. Dramat jednostek i dramat ogółu splatają się z sobą, jedno i drugie
porusza, jednak to nie koniec, to dopiero początek opowieści w jakiej uczucia,
zasady, honor poddawane są próbie, ale nie ocenie. Maria Paszyńska konfrontuje
z sobą bohaterów, nie bezpośrednio, lecz przy pomocy sytuacji, pokazuje
rzeczywistość, do której nikt nie był przygotowany, oraz jak tak odmienna
sytuacja wpłynęła na poszczególne osoby. „Owoc granatu” pokazuje brutalną
prawdę, tym mocniej odczuwaną przez czytelnika, gdyż jej świadkami i
uczestniczkami są bardzo młode kobiety, po części jeszcze dzieci, stawiające czoła
wydarzeniom jakie nieraz były zbyt ciężkie dla dojrzałych osób. To one poznają
smak tytułowego owocu i tego co z sobą niesie – pamięci o tym co było i
pozostanie już w nich na zawsze.
Za przeczytanie książki
Dziękuję
wydawnictwu Książnica
i