„Czarownice
nie płoną”
Jenny
Blackhurst
Prawda,
jednocześnie jedyna i mnoga, w zależności od perspektywy oraz tego kto jej
szuka. Bywa bardziej zwodnicza niż kłamstwo oraz równie niszcząca, nosi wiele
masek i ukrywa się w tajemnicach, lękach, a przede wszystkich w ludzkich
umysłach. Łatwo twierdzić, że się ją zna, trudniej jest wytrwać w swoim zdaniu
kiedy rodzą się wątpliwości i trzeba stanąć w jej obronie.
Czasem
to co wydaje się rozsądne odczuwane jest jako przymus, pomimo wszelkich przesłanek,
że to jedyna słuszna droga w tym momencie. Imogen wraca do miejsca, które nie
kojarzy się jej ze szczęściem, ale właśnie w rodzinnym miasteczku ma rozpocząć
nowy, życiowy, rozdział. Wspomnienia nie pozwalają na to by weszła w niego bez
obaw, nie zamierza dzielić się z nikim tym co pozostawiło w niej blizny, czy
głębsze niż chce przyznać to samej sobie? Jako dyplomowana psycholożka ma
pomagać innym, lecz wie, że niekiedy może za to zapłacić wysoką cenę, teraz
jednak ma szansę na odcięcie się od przeszłości i egzystencję takiej jak
pragnie ona i jej mąż Dan. Ellie również powinna pozostawić za sobą dramat
jakiego była uczestnikiem, ale nie niestety tak łatwo zapomnieć o nim. Dziewczynkę
otaczają plotki i raniące oskarżenia, Imogen stara się pomóc nastolatce, ale
nie jest to proste. Otoczenie oskarża Ellie o coś co wydaje się irracjonalne,
nikt nie widzi w niej przerażonego dziecka, które straciło wszystko, chociaż
czy na pewno nie do tego podstaw? Następujące po sobie tragiczne zdarzenia
zastanawiają kilka osób, a jedno z nich także Imogen każe szukać odpowiedzi na
pewne niepokojące pytania. Co jeszcze będzie miało miejsce w małym miasteczku
na angielskiej prowincji? Wydawało się, że czasy kiedy oskarżano kogoś o bycie czarownicą
dawno minęły …
Niektórzy
pisarze stawiają na mocny początek, inni wolą środek podkreślić, są i ci,
skupiający się na zakończeniu. No i pozostają jeszcze autorzy starający się
przez całą książkę utrzymać napięcie i niepokój w czytelniku. Jenny Blackhurst
należy do tych ostatnich i po raz kolejny zrobiła to z wirtuozerskim wyczuciem,
z chirurgiczną precyzją zszyła wątki tak byśmy wciąż podczas lektury byli w
gotowości. Mroczny, czasem jakby rodem z powieści grozy lub nawet średniowiecznych
legend, klimat jest odczuwalny prawie od samego początku i nawet jeśli jakiś
punkt zdaje się go rozjaśniać to po bardzo krótkiej chwili okazuje się, że była
to jedynie iluzja. „Czarownice nie płoną” są doskonałą kompilacją kilku
gatunków pomiędzy jakimi starannie zatarto granice, pojawia się kryminał,
thriller psychologiczny, horror i powieść gotycka. Pisarka nie zaniedbała
żadnego detalu, chociaż na pierwszy rzut oka nie dostrzega się tego gdyż
jesteśmy zaintrygowani fabułą, jak najbardziej współczesną, a z drugiej strony
sięgającą głęboko w ludzkie lęki przed tym co inne i niezrozumiałe. Nie bez
znaczenia jest również drugi plan zbudowany wokół małej miejscowości i jej
mieszkańców, którzy nie są anonimowym tłumem nieznajomych, lecz wręcz
przeciwnie, co jeszcze wzmacnia każdą reakcję i stwarza, momentami,
klaustrofobiczną atmosferę, lepką od lęków, mrocznych przypuszczeń oraz
rodzącej się histerii. „Czarownice nie płoną” pokazują jak może wyglądać prawda
i jak łatwo rozpalić niezdrowe, bądź nawet chorobliwe emocje oraz jak trudno
wtedy o rozsądne wnioski i podjęcie odpowiadających im kroków. Pozostaje
jeszcze kwestia prawdy, okazującej się być wpierw czymś oczywistym, chwilę
później czymś mglistym, a w niedługim czasie może sprytną iluzją. Pozostaje
kwestia bohaterek, ponieważ to one odgrywają rolę główną w tej powieści,
starszych i młodszych, lecz mających za sobą traumatyczne doświadczenia, każda
z nich reaguje inaczej na tę samą sytuację, a kolejne wydarzenia wprowadzają
intrygujące zależności i związki pomiędzy nimi. Jenny Blackhurst nie stawia na
łatwe ścieżki w wątkach, chociaż początkowo może się wydawać, że widzimy
podobieństwa między innymi do kingowskiej „Carrie”, lecz to jeden z szerokiego
grona motywów jakie są podsuwane czytającym i błyskotliwie wykorzystanych w
fabule.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros