"Wypędzony.
Breslau - Wrocław 1945"
Jacek Inglot
Dla jednych Breslau, dla drugich Wrocław, ziemia utracona i jednocześnie odzyskana. Oba okupione krwią ludzką przelewaną w wojennej pożodze oraz kiedy miasto dopiero zaczynało porządkować ruiny. Tysiąc dziewięćset czterdziesty piąty, rok zakończenia wojny,lecz trwającej wciąż w umysłach i nie tylko w nich. Zbrodnia nie jest niczym niezwykłym w tym czasie, po prostu jeszcze jeden element dnia powszedniego, w jakim niczym dziwnym nie jest odgłos strzałów czy też śmierć. Codzienność miejsca nazywanego jeszcze tak niedawno twierdzą, teraz jednego z wielu miejsc gdzie wojna odcisnęła swoje piętno, a ludzie próbują na gruzach odbudować chociaż namiastkę normalności. Rozpoczął się czas rozliczeń i to nie tylko pomiędzy zwycięzcami i przegranymi. Czasem trudno tych pierwszych odróżnić od tych drugich, radość zwycięstwa została wielu odebranym, a jego smak bywa często bardzo gorzki.
Rozpocząć wszystko od nowa, nie dlatego, że w końcu wojna dobiegła końca, lecz by ocalić życie. Konspiracja nadal musi trwać, cudze dokumenty i tożsamość nie zapewniają spokoju, jednak pozwalają przynajmniej na chwilę uciec zagrożeniu. Oglądanie się za siebie Jan Korzycki opanował po mistrzowsku, tak samo jak dostrzeganie zagrożenia w momencie, kiedy inni jeszcze go nie zauważyli. Jednak jak długo można żyć w nieustannym niepokoju rozpoznania? Na ile jeszcze wystarczy szczęścia by unikać lub wychodzić cało z pułapek? Każdy dzień może być tym być ostatnim. Wrocław wydaje się miejscem, gdzie w końcu można przyczaić się i spróbować żyć tak inni. Na ziemiach odzyskanych liczy się tu i teraz, bo przyszłość, wbrew zapewnieniom oficjalnych władz, wciąż jest niepewna. W takim klimacie łatwiej można wtopić się w tłum, w jakim obca twarz jest czymś normalnym. Gorzej natomiast kiedy trzeba zaprowadzić porządek, wtedy każdy wydaje się potencjalnym przestępcą, a gdy do tego dodać tych, dla których wojna wciąż trwa, niemożliwym wydaje się uporządkowanie takiego chaosu. Dawny Breslau w niczym nie przypomina metropolii sprzed kilku miesięcy, w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku to nadal pole bitwy, gdzie prawo nawet za dnia jest iluzją, natomiast po zmroku nawet i ona niknie. Korzycki znowu musi walczyć tym razem w barwach milicji, stary wróg nie złożył jeszcze broni, a nowy stale przypomina o swej obecności. Taka atmosfera nie sprzyja prowadzeniu dochodzenia, a od niego zależy czy wreszcie trwały spokój zawita na wrocławskie ulice. Z jednej strony Werwolf, z drugiej UB, pomiędzy nimi porucznik AK tropiący tych pierwszych i uciekający przed tym ostatnim. Ruiny sprzyjają zbrodniarzom, dają im schronienie i są dla nich ostatnią twierdzą.
Breslau został zdobyty, Wrocław dopiero się rodzi, a ludzie muszą stawić czoła przeszłości i przyszłości ...
"Wypędzony. Breslau - Wrocław 1945" to panorama miasta, w jakim ściera się stare z nowym, nadzieja z utratą marzeń i ból jednostek z tragedią narodu. Na gruzach powoli odradza normalność, chociaż w tym momencie wydaje się ona bardzo odległa i w czasie i od tego miejsca. Na takim tle Jacek Inglot ukazuje bohatera, który obserwowany z boku wydaje się jednym z wielu sobie podobnych - chcących rozpocząć życie od nowa, ale gdy poświęcić mu więcej niż pobieżne spojrzenie dostrzega się całkiem inną osobę. Podobnie zresztą jest i z samym Wrocławiem, które nosi w sobie historię dwóch narodów, ale by to dostrzec trzeba sięgnąć za zasłonę tego, co wydaje się oczywiste. Kryminalny wątek jest jednym z kilku w książce Jacka Inglota i stanowi odzwierciedlenie wydarzeń, będących codziennością w tym okresie, w jakim prawda skrywała się głęboka, przysłonięta pozorami i prostymi schematami. Ważniejszym od niego wydaje się jednak motyw zbrodni i kary, jaki dotyczy zwykłych ludzi, postawionych z dnia na dzień przed społecznym sądem, w którym nie ma funkcji obrońcy, a jedynie rola sędziego. Wyrok wydaje się z góry wiadomy, zresztą czy mógłby być inny? Nie ma niewinnych, są za to ofiary, z jednej i z drugiej strony ...
Wypędzony, ale skąd i przez kogo? Z życia jakie mogło być, lecz nie miało szansy zaistnieć? Z rodzinnego domu? Z ojczyzny? Przez wojnę?
Jacek Inglot
Dla jednych Breslau, dla drugich Wrocław, ziemia utracona i jednocześnie odzyskana. Oba okupione krwią ludzką przelewaną w wojennej pożodze oraz kiedy miasto dopiero zaczynało porządkować ruiny. Tysiąc dziewięćset czterdziesty piąty, rok zakończenia wojny,lecz trwającej wciąż w umysłach i nie tylko w nich. Zbrodnia nie jest niczym niezwykłym w tym czasie, po prostu jeszcze jeden element dnia powszedniego, w jakim niczym dziwnym nie jest odgłos strzałów czy też śmierć. Codzienność miejsca nazywanego jeszcze tak niedawno twierdzą, teraz jednego z wielu miejsc gdzie wojna odcisnęła swoje piętno, a ludzie próbują na gruzach odbudować chociaż namiastkę normalności. Rozpoczął się czas rozliczeń i to nie tylko pomiędzy zwycięzcami i przegranymi. Czasem trudno tych pierwszych odróżnić od tych drugich, radość zwycięstwa została wielu odebranym, a jego smak bywa często bardzo gorzki.
Rozpocząć wszystko od nowa, nie dlatego, że w końcu wojna dobiegła końca, lecz by ocalić życie. Konspiracja nadal musi trwać, cudze dokumenty i tożsamość nie zapewniają spokoju, jednak pozwalają przynajmniej na chwilę uciec zagrożeniu. Oglądanie się za siebie Jan Korzycki opanował po mistrzowsku, tak samo jak dostrzeganie zagrożenia w momencie, kiedy inni jeszcze go nie zauważyli. Jednak jak długo można żyć w nieustannym niepokoju rozpoznania? Na ile jeszcze wystarczy szczęścia by unikać lub wychodzić cało z pułapek? Każdy dzień może być tym być ostatnim. Wrocław wydaje się miejscem, gdzie w końcu można przyczaić się i spróbować żyć tak inni. Na ziemiach odzyskanych liczy się tu i teraz, bo przyszłość, wbrew zapewnieniom oficjalnych władz, wciąż jest niepewna. W takim klimacie łatwiej można wtopić się w tłum, w jakim obca twarz jest czymś normalnym. Gorzej natomiast kiedy trzeba zaprowadzić porządek, wtedy każdy wydaje się potencjalnym przestępcą, a gdy do tego dodać tych, dla których wojna wciąż trwa, niemożliwym wydaje się uporządkowanie takiego chaosu. Dawny Breslau w niczym nie przypomina metropolii sprzed kilku miesięcy, w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku to nadal pole bitwy, gdzie prawo nawet za dnia jest iluzją, natomiast po zmroku nawet i ona niknie. Korzycki znowu musi walczyć tym razem w barwach milicji, stary wróg nie złożył jeszcze broni, a nowy stale przypomina o swej obecności. Taka atmosfera nie sprzyja prowadzeniu dochodzenia, a od niego zależy czy wreszcie trwały spokój zawita na wrocławskie ulice. Z jednej strony Werwolf, z drugiej UB, pomiędzy nimi porucznik AK tropiący tych pierwszych i uciekający przed tym ostatnim. Ruiny sprzyjają zbrodniarzom, dają im schronienie i są dla nich ostatnią twierdzą.
Breslau został zdobyty, Wrocław dopiero się rodzi, a ludzie muszą stawić czoła przeszłości i przyszłości ...
"Wypędzony. Breslau - Wrocław 1945" to panorama miasta, w jakim ściera się stare z nowym, nadzieja z utratą marzeń i ból jednostek z tragedią narodu. Na gruzach powoli odradza normalność, chociaż w tym momencie wydaje się ona bardzo odległa i w czasie i od tego miejsca. Na takim tle Jacek Inglot ukazuje bohatera, który obserwowany z boku wydaje się jednym z wielu sobie podobnych - chcących rozpocząć życie od nowa, ale gdy poświęcić mu więcej niż pobieżne spojrzenie dostrzega się całkiem inną osobę. Podobnie zresztą jest i z samym Wrocławiem, które nosi w sobie historię dwóch narodów, ale by to dostrzec trzeba sięgnąć za zasłonę tego, co wydaje się oczywiste. Kryminalny wątek jest jednym z kilku w książce Jacka Inglota i stanowi odzwierciedlenie wydarzeń, będących codziennością w tym okresie, w jakim prawda skrywała się głęboka, przysłonięta pozorami i prostymi schematami. Ważniejszym od niego wydaje się jednak motyw zbrodni i kary, jaki dotyczy zwykłych ludzi, postawionych z dnia na dzień przed społecznym sądem, w którym nie ma funkcji obrońcy, a jedynie rola sędziego. Wyrok wydaje się z góry wiadomy, zresztą czy mógłby być inny? Nie ma niewinnych, są za to ofiary, z jednej i z drugiej strony ...
Wypędzony, ale skąd i przez kogo? Z życia jakie mogło być, lecz nie miało szansy zaistnieć? Z rodzinnego domu? Z ojczyzny? Przez wojnę?
Za możliwość przeczytania książki
Dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica