Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bernhard Jaumann. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bernhard Jaumann. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 sierpnia 2012

Powrót do Montesecco

"Latawce nad Montesecco"
Bernhard Jaumann


Toskania to nie tylko raj dla turystów, odurzająca zapachami,kolorami i widokami, dla mieszkańców stanowi codzienność, w której od czasu do czasu zauważa się jej piękno, ale bez takiego zachwytu jaki udziela się obcym. Kamienne miasteczka z pomarańczowymi dachówkami, małe kościoły zbudowane w centrum rynku i sąsiadujące z małymi knajpkami, gdzie spotykają się stali bywalcy, a zwyczaj ten przechodzi z pokolenia na pokolenie. Życie płynie spokojnym nurtem, leniwie, lecz do czasu, bo gdy pojawia się już coś co zakłóca ustalony porządek rzeczy to nie jest to błahostka i pojedynczy incydent. Pomiędzy murami, jakie były już świadkiem niejednego, mają miejsce kolejne wydarzenia, pozostające na zawsze w pamięci miejscowych, bo nietutejsi nie mają wstępu do tajemnic. Co może wydarzyć się tam gdzie wydaje się, że diabeł mówi dobranoc, wszyscy znają się od urodzenia i ukrywanie czegokolwiek nie ma większego sensu? Jedna rzecz porusza ludzi jednakowo,bez względu na szerokość i długość geograficzną ... pieniądze, każda ich ilość wzbudza ciekawość, a gdy pojawiają się nagle tym bardziej intrygują ...

To co miało miejsce pewnego lata w Montesecco jest już elementem historii, wraca się do tego przy grappie i popołudniowych pogawędkach. Było, minęło i jest wspominanie na równych prawach z tymi wydarzeniami i sprzed półwiecza i tymi jeszcze starszymi, życie płynie dalej, dawne sensacje obrastają w pióra z opinii mniej lub bardziej naocznych świadków, w końcu temat do rozmów zawsze się znajdzie. Senior familii Sgrecciów jednak wprowadza ożywienie w życie rodzinnego miasteczka, a nawet więcej. Kilkudniowa impreza w bardzo ścisłym gronie umiejscowiona na plebanii nie schodzi z ust jego znajomych. Kto to widział by tak zachowywał się osiemdziesięciolatek, a na tym jeszcze nie koniec, wprost przeciwnie to dopiero początek zamieszania, jakie czeka Montesecco. Śmierć i ogromny spadek burzą porządek w miasteczku, jedno i drugie jest niespodzianką i to nie tylko dla najbliższych starego Sgrecci. Odejście, chociaż w dość, niezwykłym otoczeniu, wydaje się jak najbardziej naturalne, ale już ostatnia wola zmarłego nie ma z oczywistą koleją rzeczy nic wspólnego! Staruszek okazał się milionerem - to po pierwsze, po drugie - zastanawia wszystkich jakim sposobem zgromadził on takie bogactwo, no i trzecia kwestia - dlaczego majątkiem rozporządził w taki, a nie inny sposób? Jak to możliwe, że nikt o niczym nie wiedział, co więcej - nawet nikt nic nie podejrzewał? To przecież niemożliwe w Montesecco, gdzie nie można czegoś o wiele mniejszego ukryć ... Niezwykłych wydarzeń jeszcze nie koniec, w drodze do dziadka znika wnuk Vannoniego, a niedługo potem pojawia się żądanie okupu. Spokojna dotąd oaza zwyczajności staje się nagle miejscem pełnym podejrzeń, wzajemnych oskarżeń, gdzie każdy może okazać się winnym. Kto porwał Minh Sona? Spokój powróci miedzy kamienne mury, gdzie do tej pory jedynie wiatr wzbudzał zamieszanie? Co przyniosą kolejne godziny i dni?

"Latawce nad Montesecco" to nie typowy kryminał, nie ma w nim też szybkiej akcji, chociaż fabuła rozgrywa się w krótkim okresie czasu. Jednak czytelnik nie może narzekać na nudę, wręcz przeciwnie tempo świetnie pasuje do otoczenia gdzie rozgrywa się historia. Każdy z bohaterów ma swoją tajemnicę, która może, ale nie musi, mieć związek z głównym motywem. Poszczególne detale połączone ze sobą ukazują w pełni prawdziwy obraz, ale nie wszystkim jest dane go zobaczyć w całości, obcy nie mogą liczyć na to, jedynie miejscowi są dopuszczeni do tego widoku. Reszta świata musi zadowolić się wersją, jaką Montesecco jest gotowe podać do ogólnej wiadomości, szczegóły są ważne jedynie dla tych, których bezpośrednio wydarzenia dotknęły. To co miało miejsce zostanie zapamiętane i będzie wspominane nad szklaneczkami grappy przez lata, ludzie się nie zmieniają z dnia na dzień, trwają tak samo jak kamienne mury, byli, są i będą bez względu na to co jeszcze wydarzy się, a może coś wstrząśnie posadami tego wiecznego spokoju i niezmienności?

Po przeczytaniu książki Bernharda Jaumanna inaczej patrzy się toskańskie krajobrazy, ich malowniczość pozostaje niezmienna, lecz aura tajemnicy nadaje ich kolorytowi innych odcieni. Nie tylko mury są ciekawe w tym regionie, to ludzie tworzą specyficzny klimat, szczególnie gdy żyją własnym życiem i na siłę nie starają się być w centrum wydarzeń. Ich sekrety są ich własnością, nawet gdy wychodzą na światło dzienne, a obcy mogą być jedynie ich uczestnikami jedynie gdy są słuchaczami opowiadanej historii.


Baza recenzji Syndykatu ZwB


Za możliwość przeczytania książki
Dziękuję





wtorek, 27 marca 2012

Jadowity smak Toskanii

"Żmije z Montesecco"
Bernhard Jaumann


Toskania, kraina tysiąca zapachów, miliona niepowtarzalnych pejzaży oraz miast i miasteczek, gdzie życie płynie wbrew zegarowi i upływowi czasu. Spokój i pokój, niezmącona cisza. Urocza prowincja, taka jak z obrazów, gdzie życie płynie wolniej, każdy każdego zna, a jeżeli pojawia się już ktoś obcy, to nie mija dużo czasu, gdy jego przeszłość jest już znana. Oczywiście jest także mniej przyjemna strona zamieszkiwania w takiej okolicy - trudno cokolwiek przed kimkolwiek ukryć, a plotki powstają w mgnieniu oka. Jak to się mówi coś za coś, spokój kosztem utraty części prywatności lub zgiełk i odosobnienie w metropolii. Błogi spokój, życie biegnące sobie swoimi ścieżkami, z rzadka zakłócane przez niespodziewane wydarzenia, po prostu żyć i nie umierać! Zawsze można odwiedzić większe miasto by zakosztować "rozkoszy" miejskiego zgiełku i innych atrakcji spod przestępczego znaku. Zbrodnia w tych jakże pięknych okolicznościach przyrody wydaje się ideą, nie tyle na wyrost, co wprost nie do pomyślenia, no bo jakże to możliwe w miejscu kiedy sąsiad wie o wszystkim co dzieje się na podwórku obok, a gdy odległość nawet większa to i tak znajdzie się dobra duszyczka widząca to co nie przeznaczone dla jej oczu.

Jednak i w tej sielskiej oazie zaczynają pojawiać się rysy i to z kategorii tych śmiertelnych, jednak czy słuszne są podejrzenia, że nie są dziełem przypadku? Policja nie widzi żadnych zbrodniczych śladów, które wskazywałby na udział osób trzecich w tych tragediach, ale mieszkańcy malowniczego Montesecco mają inne zdanie. W końcu to na ich terenie doszło do tych wydarzeń, a potencjalnego podejrzanego znają wszyscy, lecz czy nie byłoby to aż nazbyt oczywiste? Co tak naprawdę dzieje się pośród kamiennych domów i placów? Może idylliczna panorama skrywa inną scenerię, gdzie zdrada i tajemnice grają główne role, a tytułowe żmije są jak biblijna zapowiedź końca rajskiej ułudy? Jedno jest pewne mieszkańcy są zbyt przywiązani do rodzinnej ziemi by zgadzać się na jakiekolwiek zakłócenia bądź niejasności w ich egzystencji, powodujące niepotrzebne zamieszanie. Najlepiej takie sprawy załatwia się we własnym gronie, bo komu jak nie autochtonom będzie zależało na wskazaniu ewentualnego winnego?

"Żmije z Montesecco" to kryminał, jednak nie z gatunku tych, w których akcja opiera się na brawurowych pościgach i błyskotliwych detektywach. Zamiast tego autor postawił na toskańskie klimaty i uzyskał nie tylko malownicze tło, lecz również niecodzienną atmosferę. W miejsce pośpiesznego, gorączkowego dochodzenia jest śledztwo, toczące się w swoim tempie,a raczej rytmie, gdzie każdy wydarzenie ma swój czas i punkt zaistnienia, nic wcześniej i nic później nie nastąpi niż powinno. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się wiadome i pozostaje jedynie odkryć szczegóły, ale to tylko pozory, bo wyczuwalne jest, że gdzieś pod pierwszą warstwą kryje się kolejna, bardziej skomplikowana i dająca odpowiedzi, chociaż nie takie jakich można by się spodziewać. Ostateczny wynik specyficznego dochodzenia zaskakuje, podobnie jak i śledczy, którzy mają wiele twarzy, czasem zupełnie odmiennych od tych dobrotliwych i serdecznych ... Podczas czytania można zasmakować się w toskańskich plenerach, letnich i upalnych, wejść pomiędzy wąskie uliczki, przespacerować się polnymi drogami, odpocząć na kamiennych ławeczkach i poobserwować wyciszoną melodię życia. Kolejna wizyta w Montesecco zapowiada się równie interesująco, a może nawet bardziej, w końcu prawdziwe oblicze jest już znane, jednakże czy na pewno?

Baza recenzji Syndykatu ZwB


Za możliwość przeczytania książki
Dziękuję