piątek, 13 maja 2011

Mordercza ofiara

"Niewidzialny"

Kat i ofiara, związani ze sobą zbrodnią, od razu wiemy kto jest tym złym, a kto tym dobrym. Ale czy na pewno? A może kat też kiedyś był ofiarą i odwrotnie? To niemożliwe? A co z odwetem za doznane krzywdy? Oko za oko, ząb za ząb, w tym przypadku ból za ból, strach za strach.
Helena zostaje zamordowana na plaży wraz z nią zabójca zabija także jej wiernego psa, który zawsze bronił swej pani. Okrucieństwo zbrodni zaskakuje nawet inspektora Andersa. Kto mógł posunąć się do takich czynów? Gottlandia to przecież urlopowy raj, gdzie morderstwa są rzadkością, a jeżeli mają miejsce to najczęściej w gronie rodzinnym, jako efekt emocji. I w tym przypadku także wszystko na to wskazuje, kilka godzin wcześniej ofiara pokłóciła się ze swoim chłopakiem, nawet doszło do rękoczynów, świadkiem byli jej przyjaciele, a on był znany ze swojej zazdrości. Konkluzja prosta - to partner zamordowanej miał motyw, sprawa wydaje się rozwiązana, tylko Ci, którzy znali Helenę i Pera są przekonani o jego niewinności. Policja też ma pewne wątpliwości, no ale ważne są dowody i poszlaki, a domniemany sprawca nie ma alibi, dodatkowo wcześniejsza awantura nie świadczy na jego korzyść. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy, ale kolejna kobieta zostaje zamordowana w podobny sposób, tym razem Per ma alibi - areszt. Jakby tego było mało prasa już nie jest tak powściągliwa jak przy pierwszej śmierci, co dodatkowo stresuje inspektora Andersa. Dwie kobiety, dwie zbrodnie, takie same okrucieństwo, jeden sprawca, który ciągle "hasa" po gottlandzkej ziemi i po za tym, żadnych wspólnych elementów. Ofiary nie znały się, miały różne zawody, ich sytuacja rodzinna także była inna. Helena wracała na Gotlandię tylko na wakacje, Frida dopiero od roku mieszkała na tej wyspie, więc żadnych punktów zaczepienia dla śledztwa nie ma, no może z wyjątkiem tego, że ta ostatnia przeprowadziła się ze Sztokholmu, gdzie mieszkała również Helena ... Czyli nowy kierunek dochodzenia wiedzie policję do stolicy, chociaż pojawiają się i inne ślady - romans sprzed lat z nauczycielem czy rozmowa z pewnym nieznajomym w pubie. Sztokholmski trop nie daje niestety rezultatów, inspektor Anders obawia się, że ta sprawa może być drugą nierozwiązaną w jego karierze ...
Przerwanie świątecznego obiadu policjanta wróży raczej przerwę w wypoczynku, nie inaczej jest i tym wypadku. Kolejna ofiara seryjnego mordercy to artystka - rzeźbiarka Gunilla Olsson. Schemat się powtarza, ale zbrodniarz staje się nieostrożny - gubi inhalator, a sąsiadka zauważyła, że gościem Gunilli był mężczyzna, z opisu podobny do nieznajomego, z którym rozmawiała Frida, przyjeżdżał starym, czerwonym Saabem ... Może ta informacja popchnie śledztwo na właściwą ścieżkę ...
Przeszłość ma często to do siebie, że nie odchodzi, tylko się przyczaja by dać o sobie znać gdy już ją zapomnimy. Emma, przyjaciółka zamordowanej Heleny, po jej tragicznej śmierci nie umie się pozbierać. Gdy jej małżeństwo wisi na włosku poznaje Johanna, dziennikarza, który relacjonuje śledztwo Andersa, coś ich przyciąga do siebie od pierwszego momentu. Wydawałoby się, że wplecenie wątku "romansowego" może nie pasować do opowiadanej historii, a jednak ma to swój cel - Emma wie kto jest mordercą i co ją łączy z pozostałymi ofiarami, w dodatku kolejną ma być ona ... Jej wyjazd do domku nad morze miał być schadzką, ale przerodzi się w walkę o życie. Fotografia sprzed lat odświeża pamięć i to na tyle skutecznie, że romantyczne rozmyślania zastąpione zostają strachem przed zbrodniarzem.
To co kilku nastolatkom wydawało się śmieszne ich rówieśnik odbierał całkowicie inaczej. Wpłynęło TO na jego późniejsze życie, a może to tylko wygodne usprawiedliwienie mordercy, który nie czuje się katem tylko ofiarą ...? Czy ofiara może być "sama sobie winna"?

Fotograf śmierci

Post umieszczony 12.05.2011, "zniknął" po awarii 13.05.2011

"Umrzeć w deszczu"

Amsterdam miasto dźwięków i zabawy, gdzie poważne słowa raczej nie pasują, ale jest miejscem dobrym, by opowiedzieć swoje życie, a może dokonać spowiedzi ze swego życia przed samym sobą. Świadkiem tej rozmowy jest dziennikarka, jej zadanie jest takie jak zawsze - przeprowadzić wywiad, tylko w tym wypadku zamiast pytań są odpowiedzi, a w miejsce dialogu jest monolog, nie przerywany żadnym wyrazem z drugiej strony, tu mówi tylko jedna osoba. Zadaniem dziennikarki jest wysłuchanie tego co ma do powiedzenie mężczyzna i bycie świadkiem jego śmierci. Od początku jej rola jest ustalona - niemy słuchacz i obserwator bez prawa do skomentowania tego co usłyszy. Ekshibicjonistyczny ostatni występ w myśl hasła - "przedstawienie musi trwać" czy raczej jedyna możliwość pokazania swego życia z własnej perspektywy? Szczera chęć powiedzenia prawdy i rozrachunku z mitami czy tylko próba zwrócenia uwagi innych? Może wszystkiego po trochu a może potrzeba zrozumienia dlaczego życie kończy się w tym momencie i co do tego doprowadziło.
Więc toczy się opowieść o ludzkim bycie, wcześnie naznaczonym stratą bliskiej osoby i jednoczesnym wejściem w dorosłość. Mówi się, że dom rodzinny wpływa na człowieka, pozytywnie lub negatywnie jednak zaznacza się na późniejszych dokonaniach. Tak było z głównym bohaterem, początkiem kariery był prezent od dziadka podarowany w pewien wakacyjny wieczór, gdy zastanawiał się nad swoją przyszłością i dalszym życiem. Starszy człowiek widział więcej niż nastolatek, może dlatego, że znał już świat, jego blaski i cienie, a na pewno dostrzegał w swoim wnuku to czego on nie był jeszcze świadomy. Dał mu cel, którego młody chłopak nie widział, coś co pozwalało zapomnieć o bólu, a jednocześnie szansę na wejście na całkiem nową ścieżkę. Nauka fotografowania nauczyła go inaczej patrzeć na świat, dostrzegać drobiazgi, wcześniej umykające i zdobyć doświadczenie na przyszłość. Jedno ze zdjęć zrobionych wtedy naznaczyło życie bohatera na długo, uwiecznienie umierającego psa zostało nie tylko na kliszy, ale i w umyśle jego twórcy. Nowa pasja pozwoliła zapomnieć, a może tylko nie myśleć, o utraconej miłości i zacząć kolejny rozdział w księdze życia - ona też pozostawiła ślad w sercu i umyśle, była kolejnym elementem budującym życiową drogę. Czasem kilka niepotrzebnych słów, źle pojęta duma, poczucie niezawinionej krzywdy wystarczy by zapomnieć o tym co było dobre, o miłosnych przysięgach, by po latach, jak list, którego adresat jest nieznany i wraca do nadawcy, powrócić, przypominając co się straciło przez nierozważne słowa ... Jednak w momencie gdy są one wypowiadane nie ma się świadomości co szykuje los.
Po raz drugi droga wskazana przez dziadka pozwoliła zapomnieć o stracie i rozpocząć kolejny etap życia. Nowe miejsce, nowi znajomi, nowe uczucie - tym razem oparte na przyjaźni, a do tego sukces zawodowy. Tylko czerpać pełnymi garściami ze świata, korzystać z jego uroków, poznawać jego niuanse, beztroska młodość, aż tyle i tylko tyle. To nie kończy się w jednym momencie, chociaż tak się może wydawać gdy nagle odchodzą ludzie dla nas ważni, zostaje nam odebrane coś co wcześniej dostrzegaliśmy i docenialiśmy, ale dopiero gdy tego zabraknie widzimy jak było ważne. Zmienia to nas bardziej niż sami jesteśmy zdolni to zauważyć. Kolejna strata boli równie mocno, a może jeszcze bardziej, bo rana która się zabliźniła goi się dłużej i trudniej.
Nowa życiowa przystań daleko od miejsc, które przypominają straty, daje tylko chwile zapomnienia. Ból jest zagłuszony tylko wtedy gdy zaczyna się czuć strach o własne życie, gdy nie się czasu na myślenie o tym co nam odebrano, bo widzi się wokół siebie o wiele większe ofiary i to nie jako pojedyncze przypadki, ale liczone w setkach, tysiącach, setkach tysięcy. Takie widoki daje wojna, w jej wirze nawet ludzie, którzy z założenia mieli być tylko obserwatorami stają się jej czynnymi uczestnikami. Kiedyś starszy człowiek wskazał ścieżkę bohaterowi, potem zrobił to człowiek, który stracił wszystko co było dla nie najważniejsze, ale wierzył, że pozostał przy życiu bo ma jeszcze do wypełnienia swoją misję, chociaż nie zna jeszcze celu końcowego. Bohater ukazał wojnę od strony, której nie znano lub nie chciano dostrzec tam gdzie zapomniano jej znaczenia. Jednak zapłacił za to otwarciem starej rany - straty bliskich sobie ludzi. W takim momencie nie pamięta się już celu, pozostaje tylko pustka, której nie da się wypełnić. Od tego momentu nie szuka się już bliskości, bo ciągle towarzyszy myśl, że będzie jej towarzyszyć znów ból i odejście człowieka. W chwilach największego osamotnienia, na ślepo, szuka się się towarzystwa by chociaż na chwilę poczuć ciepło. Jednak za ten czas los wystawia słony rachunek.
Ludzkie życie można przedstawić na zdjęciu, można przedstawić wyrazami, utrwalić na taśmie bądź papierze. Jednak będzie to tylko suchy zapis czyichś uczuć, sukcesów i porażek, by je zrozumieć chociaż w małym fragmencie najlepiej słuchać i patrzeć na rozmówcę, czas na zrozumienie nadejdzie gdy się zostanie sam na sam ze sobą i słowami, które się usłyszało. Każda relacja z takiego monologu będzie tylko słabą kopią tego co zostało wypowiedziane.


Dziękuję za książkę autorowi - p. Aleksandrowi Sowie

Rytualna śmierć

Post umieszczony 12.05.2011, "zniknął" po awarii 13.05.2011
"We własnym gronie"

Kat i ofiara, związani ze sobą zbrodnią, od razu wiemy kto jest tym złym, a kto tym dobrym. Ale czy na pewno? A może kat też kiedyś był ofiarą i odwrotnie? To niemożliwe? A co z odwetem za doznane krzywdy? Oko za oko, ząb za ząb, w tym przypadku ból za ból, strach za strach.
Helena zostaje zamordowana na plaży wraz z nią zabójca zabija także jej wiernego psa, który zawsze bronił swej pani. Okrucieństwo zbrodni zaskakuje nawet inspektora Andersa. Kto mógł posunąć się do takich czynów? Gottlandia to przecież urlopowy raj, gdzie morderstwa są rzadkością, a jeżeli mają miejsce to najczęściej w gronie rodzinnym, jako efekt emocji. I w tym przypadku także wszystko na to wskazuje, kilka godzin wcześniej ofiara pokłóciła się ze swoim chłopakiem, nawet doszło do rękoczynów, świadkiem byli jej przyjaciele, a on był znany ze swojej zazdrości. Konkluzja prosta - to partner zamordowanej miał motyw, sprawa wydaje się rozwiązana, tylko Ci, którzy znali Helenę i Pera są przekonani o jego niewinności. Policja też ma pewne wątpliwości, no ale ważne są dowody i poszlaki, a domniemany sprawca nie ma alibi, dodatkowo wcześniejsza awantura nie świadczy na jego korzyść. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy, ale kolejna kobieta zostaje zamordowana w podobny sposób, tym razem Per ma alibi - areszt. Jakby tego było mało prasa już nie jest tak powściągliwa jak przy pierwszej śmierci, co dodatkowo stresuje inspektora Andersa. Dwie kobiety, dwie zbrodnie, takie same okrucieństwo, jeden sprawca, który ciągle "hasa" po gottlandzkej ziemi i po za tym, żadnych wspólnych elementów. Ofiary nie znały się, miały różne zawody, ich sytuacja rodzinna także była inna. Helena wracała na Gotlandię tylko na wakacje, Frida dopiero od roku mieszkała na tej wyspie, więc żadnych punktów zaczepienia dla śledztwa nie ma, no może z wyjątkiem tego, że ta ostatnia przeprowadziła się ze Sztokholmu, gdzie mieszkała również Helena ... Czyli nowy kierunek dochodzenia wiedzie policję do stolicy, chociaż pojawiają się i inne ślady - romans sprzed lat z nauczycielem czy rozmowa z pewnym nieznajomym w pubie. Sztokholmski trop nie daje niestety rezultatów, inspektor Anders obawia się, że ta sprawa może być drugą nierozwiązaną w jego karierze ...
Przerwanie świątecznego obiadu policjanta wróży raczej przerwę w wypoczynku, nie inaczej jest i tym wypadku. Kolejna ofiara seryjnego mordercy to artystka - rzeźbiarka Gunilla Olsson. Schemat się powtarza, ale zbrodniarz staje się nieostrożny - gubi inhalator, a sąsiadka zauważyła, że gościem Gunilli był mężczyzna, z opisu podobny do nieznajomego, z którym rozmawiała Frida, przyjeżdżał starym, czerwonym Saabem ... Może ta informacja popchnie śledztwo na właściwą ścieżkę ...
Przeszłość ma często to do siebie, że nie odchodzi, tylko się przyczaja by dać o sobie znać gdy już ją zapomnimy. Emma, przyjaciółka zamordowanej Heleny, po jej tragicznej śmierci nie umie się pozbierać. Gdy jej małżeństwo wisi na włosku poznaje Johanna, dziennikarza, który relacjonuje śledztwo Andersa, coś ich przyciąga do siebie od pierwszego momentu. Wydawałoby się, że wplecenie wątku "romansowego" może nie pasować do opowiadanej historii, a jednak ma to swój cel - Emma wie kto jest mordercą i co ją łączy z pozostałymi ofiarami, w dodatku kolejną ma być ona ... Jej wyjazd do domku nad morze miał być schadzką, ale przerodzi się w walkę o życie. Fotografia sprzed lat odświeża pamięć i to na tyle skutecznie, że romantyczne rozmyślania zastąpione zostają strachem przed zbrodniarzem.
To co kilku nastolatkom wydawało się śmieszne ich rówieśnik odbierał całkowicie inaczej. Wpłynęło TO na jego późniejsze życie, a może to tylko wygodne usprawiedliwienie mordercy, który nie czuje się katem tylko ofiarą ...? Czy ofiara może być "sama sobie winna"?



Książka udostępniona przez sieć Księgarń MATRAS