Post umieszczony 12.05.2011, "zniknął" po awarii 13.05.2011
"Umrzeć w deszczu"
Amsterdam miasto dźwięków i zabawy, gdzie poważne słowa raczej nie pasują, ale jest miejscem dobrym, by opowiedzieć swoje życie, a może dokonać spowiedzi ze swego życia przed samym sobą. Świadkiem tej rozmowy jest dziennikarka, jej zadanie jest takie jak zawsze - przeprowadzić wywiad, tylko w tym wypadku zamiast pytań są odpowiedzi, a w miejsce dialogu jest monolog, nie przerywany żadnym wyrazem z drugiej strony, tu mówi tylko jedna osoba. Zadaniem dziennikarki jest wysłuchanie tego co ma do powiedzenie mężczyzna i bycie świadkiem jego śmierci. Od początku jej rola jest ustalona - niemy słuchacz i obserwator bez prawa do skomentowania tego co usłyszy. Ekshibicjonistyczny ostatni występ w myśl hasła - "przedstawienie musi trwać" czy raczej jedyna możliwość pokazania swego życia z własnej perspektywy? Szczera chęć powiedzenia prawdy i rozrachunku z mitami czy tylko próba zwrócenia uwagi innych? Może wszystkiego po trochu a może potrzeba zrozumienia dlaczego życie kończy się w tym momencie i co do tego doprowadziło.
Więc toczy się opowieść o ludzkim bycie, wcześnie naznaczonym stratą bliskiej osoby i jednoczesnym wejściem w dorosłość. Mówi się, że dom rodzinny wpływa na człowieka, pozytywnie lub negatywnie jednak zaznacza się na późniejszych dokonaniach. Tak było z głównym bohaterem, początkiem kariery był prezent od dziadka podarowany w pewien wakacyjny wieczór, gdy zastanawiał się nad swoją przyszłością i dalszym życiem. Starszy człowiek widział więcej niż nastolatek, może dlatego, że znał już świat, jego blaski i cienie, a na pewno dostrzegał w swoim wnuku to czego on nie był jeszcze świadomy. Dał mu cel, którego młody chłopak nie widział, coś co pozwalało zapomnieć o bólu, a jednocześnie szansę na wejście na całkiem nową ścieżkę. Nauka fotografowania nauczyła go inaczej patrzeć na świat, dostrzegać drobiazgi, wcześniej umykające i zdobyć doświadczenie na przyszłość. Jedno ze zdjęć zrobionych wtedy naznaczyło życie bohatera na długo, uwiecznienie umierającego psa zostało nie tylko na kliszy, ale i w umyśle jego twórcy. Nowa pasja pozwoliła zapomnieć, a może tylko nie myśleć, o utraconej miłości i zacząć kolejny rozdział w księdze życia - ona też pozostawiła ślad w sercu i umyśle, była kolejnym elementem budującym życiową drogę. Czasem kilka niepotrzebnych słów, źle pojęta duma, poczucie niezawinionej krzywdy wystarczy by zapomnieć o tym co było dobre, o miłosnych przysięgach, by po latach, jak list, którego adresat jest nieznany i wraca do nadawcy, powrócić, przypominając co się straciło przez nierozważne słowa ... Jednak w momencie gdy są one wypowiadane nie ma się świadomości co szykuje los.
Po raz drugi droga wskazana przez dziadka pozwoliła zapomnieć o stracie i rozpocząć kolejny etap życia. Nowe miejsce, nowi znajomi, nowe uczucie - tym razem oparte na przyjaźni, a do tego sukces zawodowy. Tylko czerpać pełnymi garściami ze świata, korzystać z jego uroków, poznawać jego niuanse, beztroska młodość, aż tyle i tylko tyle. To nie kończy się w jednym momencie, chociaż tak się może wydawać gdy nagle odchodzą ludzie dla nas ważni, zostaje nam odebrane coś co wcześniej dostrzegaliśmy i docenialiśmy, ale dopiero gdy tego zabraknie widzimy jak było ważne. Zmienia to nas bardziej niż sami jesteśmy zdolni to zauważyć. Kolejna strata boli równie mocno, a może jeszcze bardziej, bo rana która się zabliźniła goi się dłużej i trudniej.
Nowa życiowa przystań daleko od miejsc, które przypominają straty, daje tylko chwile zapomnienia. Ból jest zagłuszony tylko wtedy gdy zaczyna się czuć strach o własne życie, gdy nie się czasu na myślenie o tym co nam odebrano, bo widzi się wokół siebie o wiele większe ofiary i to nie jako pojedyncze przypadki, ale liczone w setkach, tysiącach, setkach tysięcy. Takie widoki daje wojna, w jej wirze nawet ludzie, którzy z założenia mieli być tylko obserwatorami stają się jej czynnymi uczestnikami. Kiedyś starszy człowiek wskazał ścieżkę bohaterowi, potem zrobił to człowiek, który stracił wszystko co było dla nie najważniejsze, ale wierzył, że pozostał przy życiu bo ma jeszcze do wypełnienia swoją misję, chociaż nie zna jeszcze celu końcowego. Bohater ukazał wojnę od strony, której nie znano lub nie chciano dostrzec tam gdzie zapomniano jej znaczenia. Jednak zapłacił za to otwarciem starej rany - straty bliskich sobie ludzi. W takim momencie nie pamięta się już celu, pozostaje tylko pustka, której nie da się wypełnić. Od tego momentu nie szuka się już bliskości, bo ciągle towarzyszy myśl, że będzie jej towarzyszyć znów ból i odejście człowieka. W chwilach największego osamotnienia, na ślepo, szuka się się towarzystwa by chociaż na chwilę poczuć ciepło. Jednak za ten czas los wystawia słony rachunek.
Ludzkie życie można przedstawić na zdjęciu, można przedstawić wyrazami, utrwalić na taśmie bądź papierze. Jednak będzie to tylko suchy zapis czyichś uczuć, sukcesów i porażek, by je zrozumieć chociaż w małym fragmencie najlepiej słuchać i patrzeć na rozmówcę, czas na zrozumienie nadejdzie gdy się zostanie sam na sam ze sobą i słowami, które się usłyszało. Każda relacja z takiego monologu będzie tylko słabą kopią tego co zostało wypowiedziane.
Dziękuję za książkę autorowi - p. Aleksandrowi Sowie
Nie słyszałam o tej książce, ale po recenzji wiem, że chciałabym ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Ja miałem okazję sobie ściągnąć jakiś czas temu darmowego audiobooka, nie wiem czy to nudny głos lektora czy styl pisania mnie przygnębił. Nie przetrwałem nawet kwadransa, więc na razie dziękuję
OdpowiedzUsuńPosty mają być podobno przywrócone, więc czekam...
OdpowiedzUsuńPrzesądna nie jestem, ale ... piątek, 13, jedyny w roku ... ;)
OdpowiedzUsuń[pisanyinaczej.blogspot.com] "Umrzeć w deszczu" nie została jak dotąd wydana w formie audio, więc to raczej mój styl pisania Cię przygnębił niż darmowy audio-book, który nie istnieje.
OdpowiedzUsuń:-)