„Jaga.
Kwiat Paproci”
Katarzyna
Berenika Miszczuk
Młodzieńcze
marzenia mają to do siebie, że nie znają granic, nie muszą mieć wiele wspólnego
z rzeczywistością i dodają skrzydeł w chwilach gdy człowiek tego naprawdę
potrzebuje. Młodość rzadko zważa na dobre rady, wie po prostu swoje, jest pewna
siebie i nie bierze pod uwagę możliwości porażki. Po prostu jest pełna zapału i
chce podbić świat, nawet jeśli wszyscy wokoło mówią, że to niemożliwe i
wskazują utarte ścieżki. Kiedy jak nie właśnie w tej chwili jest najlepszy czas
by odkryć siebie i swoją własną drogę?
Nie
patrzeć za siebie tylko i wyłącznie przed siebie, w dość konkretnym kierunku
zresztą – Bielin oraz pewnej chaty. Jarogniewa może i dopiero ma zdobyć
doświadczenie jako szeptucha, ale zapału jej nie brakuje, a wspomnienia
związane z jej babcią dodatkowo jeszcze tylko wzmacniają decyzję jaką podjęła.
Nie każdy może rozpocząć praktykę w miejscu gdzie czeka go dobrze wyposażony
warsztat … Problem w tym, iż nie wszystko jest takie jak sobie dziewczyna
wyobrażała. Dom staruszki daleki jest od wizji z dziecięcych wakacji, jeszcze
gorzej jest z niezbędnymi zapasami, nie tak miało być, ale jak się nie ma tego,
co miało być to trzeba zakasać rękawy i zabrać się do roboty. Jaga na pewno nie
zamierza zawrócić na pierwszym życiowym zakręcie, nawet jeśli miejscowi mają do
niej jakieś uprzedzenia, a zaufanie jakie mieli do Baby Jaromiry jakoś nie
dostało się w spadku jej wnuczce. Jednak od czego dobre chęci, ośli upór i
wiedza szeptuchy? Gdzie inni powiedzieliby dość i spakowali się nowa bielińska Baba
woli rzucić jakiś urok, no uroczek albo dwa powiedzmy i na tym nie koniec.
Pozostaje jeszcze sprawa rzeszy demonów, utopców i im podobnych, dlaczego właśnie
upodobali sobie tę podkielecką wioskę? No właśnie czort tkwi w szczegółach, jeśli
do tego dodać jeszcze boskie zainteresowanie to robi się aż nadto ciekawie. Ale
nie samą pracą człowiek żyje, może żerca Mszczuj zyskał co nieco od drugiego
wejrzenia w oczach Jarogniewy?
Powrót
do niektórych serii jest jak powrót do miejsc swojskich, lecz pod jak najlepszym
względem czyli wiemy, że czeka na nas coś dobrego, co pozwoli zapomnieć
przynajmniej na chwilę o całym świecie, i po prostu cieszyć się z ponownego spotkania
znajomych twarzy. Tak właśnie jest z lekturą „Jagi” z cyklu Kwiat Paproci, z jednej strony wraca się
do już znanych bohaterów i po trosze wiadomo co nas będzie czekać, a z drugiej
czeka się na nową porcję dobrej czytelniczej rozrywki, tak jak to było podczas
wcześniejszych lektur. Opowieść o mentorce Gosi czyli Babie Jadze pozostaje w klimacie
poprzednich części, co nie oznacza, że jest to powtórka teog, co znane, co to
to nie. Jeśli Gosia mogła wydawać się nieszablonowa, to nauczycielka nie
ustępuje jej w tym zakresie, nie są swoimi wzajemnymi kopiami, ale mają w sobie
ten sam urok nieobliczalności. Katarzyna Berenika Miszczuk pokazała Jagę w
czasach młodości oraz to, co ją ukształtowało w osobę, jaką już znamy, a nie było
w tym nic nudnego, raczej pogranicze szaleństw młodości i lekcji o
słodko-gorzkim smaku. Oczywiście nie brakuje również humoru oraz słowiańskości,
podanej w alternatywnej i przede wszystkim autorskiej wersji pisarki. Czytając
ten tom wciąż ma się wrażenie, że to pogaduszki i poważne rozmowy o życiu, tak
jak to bywa kiedy po prostu spotyka się przyjaciół, nieważne czy po kilku
dniach czy po dłuższym niewidzeniu się. „Jaga” ma w sobie również czar sagi i
starodawnych klechd, do jakich się powraca co jakiś czas.