"Jedenaście tysięcy dziewic"
Joanna Marat
Życie jest krótkie, banalna prawda, ale jakże prawdziwa. Bywa szczegółowo zaplanowane bądź stanowi całkowity splot przypadków. Niekiedy nie mamy świadomości co lub kto nami kieruje lub dopiero patrząc wstecz dostrzegamy co pchnęło nas na tę, a nie inną drogę. Podczas swej wędrówki spotykamy wielu ludzi, mniej lub bardziej przez akceptowanych, którzy czy tego chcemy czy nie stają się jakąś częścią naszej egzystencji. Czasem wydaje się, że pewne wydarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego, lecz spogląając na nie z dalszej perspektywy dostrzegamy niewidzialne nici łączące je ...
Żyć odrobinę z boku, odgrodzić się od przeszłości, zbudować przyszłość będącą zaprzeczeniem wszystkiego tego czego wcześniej doświadczyło się. Anka znalazła się w punkcie, w jakim coraz bardziej zaczyna sobie zdawać sprawę w czym nie zamierza brać udziału, lecz zanim zrobi krok w kierunku całkowicie innym musi stawić czoła wielu sprawom. Na jej życie składa się skomplikowana historia rodzinna i zawirowania dziejowe, lecz przecież nie tylko ona wie co to znaczy oczekiwać na kogoś, schodzić z drogi komuś i uciekać od wspomnień. Na pierwszy rzut oka Anka ma dużo, zbyt dużo dla pewnych osób, które chciałyby uszczknąć coś dla siebie. Nikt nie dostrzega tego co najważniejsze, liczą się pozory tak cenne dla Gosi, przecież ona umiałaby odpowiednio wykorzystać okoliczności i nie tylko je. W końcu ma prawo naprawić błąd jaki dopiero teraz dostrzega, oczywiście nie każdemu musi się to podobać, ale życie jest tylko przecież jedno, czyż nie? Anka zresztą również ma swoje plany, które nie tak dawno zakiełkowały i właśnie nadchodzi moment kiedy coraz bardziej dojrzewają. Jednak wciąż pozostaje kwestia przeszłości, czy właśnie z jej powodu znowu ukryje się w domu gdzie króluje błękit pruski? Jak długo te mury będą świadkami smutku, rozpaczy i łez? Nieliczne chwile szczęścia nie są w stanie wynagrodzić ogromu rozpaczy jaki głęboko przeniknął ściany. Może już nadszedł czas by w końcu zostawić za sobą przeszłość i wybrać przyszłość - niepewną, lecz obiecującą? Zresztą całkiem nowe perspektywy otwierają się nie jedynie przed Anką i Gosią. Życiowe drogi obydwu przecinały się ze ścieżkami innych osób, a teraz nadeszły zmiany również dla tych wydających się jedynie do tej pory biernymi obserwatorami. To co było, jest i będzie ich udziałem ma swe korzenie w historii Gizeli, Beli i Romy oraz nieznanych kobiet, jakie chciały uciec od swego przeznaczenia lub wprost przeciwnie - stawiały mu czoła lub świadomie wybierały kierunek w jakim chciały podążać.
Saga nie-saga, opowieść przede wszystkim o kobietach, ale nie tylko skierowana do nich. "Jedenaście tysięcy dziewic" trudno zamknąć w prostych ramach zła i dobra, bieli i czerni, ponieważ ograniczyłyby opowiedzianą historię. Książka Joanny Marat to zbiór portretów kobiet, który w efekcie końcowym przedstawia niezwykłą panoramę ludzkiej egzystencji zawierającą w sobie ogromny ładunek emocjonalny ukryty pod maskami noszonymi przez bohaterki na co dzień. Każda z postaci w sobie dziedzictwo poprzednich generacji i dodaje do tego spadku coś od siebie kolejnemu pokoleniu, chociaż wydaje się, iż pomiędzy przeszłością, teraźniejszą i przyszłością wszelkie mosty zostały zerwane bądź są niemożliwe do zbudowania, to jednak istnieją niewidzialne kładki łączące to co było z tym co jest i dopiero nastąpi. Korzenie ludzkich losów gdzieś się z sobą poprzeplatały tworząc niezwykłą mieszankę uczuciową. Lekturę "Jedenastu tysięcy dziewic" można porównać do wytrawnego deseru, w jakim jednocześnie doświadcza się nuty cierpkiej i słodkiej, by zaraz potem doświadczyć gorzkiej, każdorazowo czując, iż właśnie ten, a nie inny smak jest zaserwowany w odpowiednim momencie. Kończąc historię opowiedzianą przez Joannę Marat ma się przez chwilę uczucie, że coś jeszcze pozostało do dokończenia, lecz po chwili niedosyt ustępuje miejsce refleksji nad przeczytanymi słowami.
Joanna Marat
Życie jest krótkie, banalna prawda, ale jakże prawdziwa. Bywa szczegółowo zaplanowane bądź stanowi całkowity splot przypadków. Niekiedy nie mamy świadomości co lub kto nami kieruje lub dopiero patrząc wstecz dostrzegamy co pchnęło nas na tę, a nie inną drogę. Podczas swej wędrówki spotykamy wielu ludzi, mniej lub bardziej przez akceptowanych, którzy czy tego chcemy czy nie stają się jakąś częścią naszej egzystencji. Czasem wydaje się, że pewne wydarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego, lecz spogląając na nie z dalszej perspektywy dostrzegamy niewidzialne nici łączące je ...
Żyć odrobinę z boku, odgrodzić się od przeszłości, zbudować przyszłość będącą zaprzeczeniem wszystkiego tego czego wcześniej doświadczyło się. Anka znalazła się w punkcie, w jakim coraz bardziej zaczyna sobie zdawać sprawę w czym nie zamierza brać udziału, lecz zanim zrobi krok w kierunku całkowicie innym musi stawić czoła wielu sprawom. Na jej życie składa się skomplikowana historia rodzinna i zawirowania dziejowe, lecz przecież nie tylko ona wie co to znaczy oczekiwać na kogoś, schodzić z drogi komuś i uciekać od wspomnień. Na pierwszy rzut oka Anka ma dużo, zbyt dużo dla pewnych osób, które chciałyby uszczknąć coś dla siebie. Nikt nie dostrzega tego co najważniejsze, liczą się pozory tak cenne dla Gosi, przecież ona umiałaby odpowiednio wykorzystać okoliczności i nie tylko je. W końcu ma prawo naprawić błąd jaki dopiero teraz dostrzega, oczywiście nie każdemu musi się to podobać, ale życie jest tylko przecież jedno, czyż nie? Anka zresztą również ma swoje plany, które nie tak dawno zakiełkowały i właśnie nadchodzi moment kiedy coraz bardziej dojrzewają. Jednak wciąż pozostaje kwestia przeszłości, czy właśnie z jej powodu znowu ukryje się w domu gdzie króluje błękit pruski? Jak długo te mury będą świadkami smutku, rozpaczy i łez? Nieliczne chwile szczęścia nie są w stanie wynagrodzić ogromu rozpaczy jaki głęboko przeniknął ściany. Może już nadszedł czas by w końcu zostawić za sobą przeszłość i wybrać przyszłość - niepewną, lecz obiecującą? Zresztą całkiem nowe perspektywy otwierają się nie jedynie przed Anką i Gosią. Życiowe drogi obydwu przecinały się ze ścieżkami innych osób, a teraz nadeszły zmiany również dla tych wydających się jedynie do tej pory biernymi obserwatorami. To co było, jest i będzie ich udziałem ma swe korzenie w historii Gizeli, Beli i Romy oraz nieznanych kobiet, jakie chciały uciec od swego przeznaczenia lub wprost przeciwnie - stawiały mu czoła lub świadomie wybierały kierunek w jakim chciały podążać.
Saga nie-saga, opowieść przede wszystkim o kobietach, ale nie tylko skierowana do nich. "Jedenaście tysięcy dziewic" trudno zamknąć w prostych ramach zła i dobra, bieli i czerni, ponieważ ograniczyłyby opowiedzianą historię. Książka Joanny Marat to zbiór portretów kobiet, który w efekcie końcowym przedstawia niezwykłą panoramę ludzkiej egzystencji zawierającą w sobie ogromny ładunek emocjonalny ukryty pod maskami noszonymi przez bohaterki na co dzień. Każda z postaci w sobie dziedzictwo poprzednich generacji i dodaje do tego spadku coś od siebie kolejnemu pokoleniu, chociaż wydaje się, iż pomiędzy przeszłością, teraźniejszą i przyszłością wszelkie mosty zostały zerwane bądź są niemożliwe do zbudowania, to jednak istnieją niewidzialne kładki łączące to co było z tym co jest i dopiero nastąpi. Korzenie ludzkich losów gdzieś się z sobą poprzeplatały tworząc niezwykłą mieszankę uczuciową. Lekturę "Jedenastu tysięcy dziewic" można porównać do wytrawnego deseru, w jakim jednocześnie doświadcza się nuty cierpkiej i słodkiej, by zaraz potem doświadczyć gorzkiej, każdorazowo czując, iż właśnie ten, a nie inny smak jest zaserwowany w odpowiednim momencie. Kończąc historię opowiedzianą przez Joannę Marat ma się przez chwilę uczucie, że coś jeszcze pozostało do dokończenia, lecz po chwili niedosyt ustępuje miejsce refleksji nad przeczytanymi słowami.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Autorce: Joannie Marat