czwartek, 28 września 2017

Kryminalna szarada

„Morderstwa w Somerset”
Anthony Horowitz

Podejrzenie wcale nie musi od razu mieć solidnych podstaw. Czasem pojawia się nagle, jeszcze chwilę wcześniej go nie było, a zaraz potem nie daje spokoju i każe spojrzeć na dany punkt z przeszłości jeszcze raz. Coś zaczyna nie pasować, nie pozwala skupić się na czymś innym i domaga się odpowiedzi, chociaż otoczenie puka się w czoło i spogląda z ironią. Tylko i aż tyle może być początkiem śledztwa, którego wynik jest nieprzewidywalny.

Przed pewnymi książkami człowieka powinno się przestrzec, Susan Ryeland nikt nie uprzedził co ją czeka w trakcie lektury najnowszej odsłony śledczych dokonań detektywa Atticusa Pünda. Dziewiąty tom miała zredagować, podobnie jak osiem wcześniejszych, oraz wiele innych powieści. Nic niezwykłego, zwłaszcza dla tak doświadczonej redaktorki, po prostu praca tyle, że z gatunku tych wykonywanych z pasją i przynoszących satysfakcję. Atticus zresztą był jedną z ulubionych postaci Susan, jego twórca to całkiem inna historia, lecz w tym momencie to „Morderstwa w Somerset” były najważniejsze. Wszystkie wątki napisano w odpowiedni sposób i w ciekawym stylu, bohaterowie również gwarantowali intrygujący rozwój wydarzeń, a reakcje przyszłych czytelników na pewno miały być z kategorii tych gwarantujących sukces, co do nie było wątpliwości. Jedynie pewien problem przerwał pracę pani redaktor i był to jednocześnie punkt zwrotny we wszystkim, dosłownie. Najnowsza książka Alana Conwaya wstrząsnęła życiem Susan, zresztą co najmniej kilku osób także. W końcu niecodziennie człowiek styka się z czymś co do tej pory było kryminalną fikcją literacką, pytanie tylko czy to prawda? Ale podejrzenia przybierają na sile, a kolejne informacje jakoś coraz lepiej pasują do nich. Jednak czy naprawdę doszło do morderstwa, a jeśli tak to kto zabił?

Susan miała prosty plan – przeprowadzić własne śledztwo, nic więcej. Po prostu chciała sprawdzić swoje przypuszczenia, a wszystko to przez Atticusa Pünda! Gdyby ktoś ją ostrzegł co ją czeka, lecz nikogo takiego nie było, chociaż czy na pewno?

Książka o książce już zaciekawia, ale to nie wszystko, bo „Morderstwa w Somerset” to dwa kryminały w jednym. Wielbiciele suspensu mogą zacierać ręce, a pozostali dostaną lekturę, w której nie zabraknie zagadek i szarad spod znaku sensacji oraz zbrodni. Anthony Horowitz dorównuje autorom klasyków spod znaku skomplikowanych dochodzeń i  intrygujących zbrodni. Angielski klimat opowieści kryminalnych jest jak najbardziej obecny, a jego specyficzny charakter nadaje całości dodatkowego, niepowtarzalnego, smaku. W „Morderstwach w Somerset” nie ma spektakularnych scen rodem z filmów sensacyjnych i super nowoczesnych laboratoriów, co więc przemawia na korzyść tych dwóch splecionych z sobą historii? Śledztwa, aż do bólu tradycyjne, ale wciągające czytelnika i poszukiwanie odpowiedzi na pytania – kto zabił i dlaczego? Czy to nie za mało na intrygującą powieść? Nie, jeżeli wie się jak ich użyć, a Anthony`iemu Horowitzowi nie można odmówić ani wiedzy i umiejętności oraz kreatywności w podejściu do klasyki gatunku. Angielska wieś lat pięćdziesiątych i współczesny Londyn, osobliwy śledczy, nieco gamoniowaty policjant i amatorka w roli detektywa, każdy z tych elementów odgrywa swoją rolę w fabule, chociaż w końcowym rozrachunku okazuje się, iż mają one inne znaczenie niż na pierwszy rzut oka. W „Morderstwach w Somerset” słowa są istotne, nie są użyte przypadkowo, przekazują o wiele więcej niż początkowo mogło się wydawać, dodatkowo autor bawi się w słowne gry i szarady. Ciekawym wątkiem jest także wplecenie do akcji rzeczywistych pisarzy, a nawet pewną rolę odgrywa sam Anthony Horowitz. No i pozostaje jeszcze kwestia kryminału w kryminale, podwójna zagadka multiplikuje znaki zapytania oraz scenariusze rozwiązań.







Za możliwość przeczytania książki
 dziękuję 
wyd. Rebis