czwartek, 15 lipca 2021

Kulisy zdrady


 „Zdrada”

Lilja Sigurdardottir

 

Zdrada nie zawsze uderza otwarcie, niekiedy atakuje wpierw prawie niezauważalnie, skrywając się pod maską. Kiedy już poczuje się pewnie rozwija swoją sieć i osacza ofiarę, a ta nie może być pewna kiedy znów przyjdzie się z nią zmierzyć. Towarzyszą jej kłamstwa i niedopowiedzenia, strach staje się sprzymierzeńcem zdrady, ale gdy dojrzy się skrawek tego, co jest skrywane wcale tak dużo nie trzeba by pokazać jej prawdziwe oblicze.

 

Piastowanie stanowiska ministra w islandzkim rządzie wydaje się Ursuli oazą spokoju po ostatnich latach życia, jakie prowadziła. Zamiast misji pokojowych i humanitarnych w najbardziej zapalnych punktach świata praca za biurkiem. Zasady, przepisy i zwyczaje sprawiają wrażenie mało niebezpiecznych w porównaniu do życia w ciągłym zagrożeniu, ale komuś takiemu jak ta kobieta łatwo wejść na drogę, która prowadzi w rejony równie niebezpieczne. Ursula nie zamierza być marionetką, chociaż niezbyt czuje się w polityczno-urzędniczym świecie, chce zrobić najwięcej jak się da dla obywateli. To, co inni zamiatają pod dywan ona wydobywa spod niego. Nie działa z wyrachowania, nie ma nic do stracenia w tej grze lub przynajmniej tak się jej zdaje. Czy anonimowe pogróżki i ujawnienie prywatnych rozmów mają coś wspólnego z bezkompromisowością z jaką zajęła się pewnym przestępstwem? A może to konsekwencje wejścia do polityki, nie tolerującej chodzenia swoimi ścieżkami, dalekimi od interesów innych? Ursula z dnia na dzień przekonuje się jak niebezpieczne jest posiadanie własnego zdania, lecz czy to ją powstrzyma? Ktoś nie docenił jej, ona też nie była świadoma co oznacza przyjęcie ministerialnej teki. Zdrada bywa bolesną lekcją, nie tylko pani minister o tym się przekona, zatacza ona bowiem szeroki krąg, jednych wzmacniając, drugich popychając do czynów ostatecznych …

 

Do szpiku kości skandynawski thriller, a nawet więcej, nie da się ani na moment zapomnieć gdzie rozgrywa się jego akcja i to nie tylko za sprawą tła, lecz przede wszystkim poprowadzenia wątków. Część kryminalna jest równie ważna jak warstwa psychologiczna, a łączy je motyw społeczny. Lilja Sigurdardottir doskonale wykorzystała zimową aurę, nie w postaci idyllicznej zimy, ale surowej pogody, szybko zapadających ciemności i swoistego osamotnienia. Brak naturalnego światła i mrok, z gatunku wszechobecnego,  wzmacniają uczucie niepokoju, jakiego źródła nigdzie nie widać, ale ono wzmaga się z każdym rozdziałem. Zagrożenia nie widać, lecz czytelnicy wiedzą, że czai się wszędzie, a każdy kolejny krok bohaterów może go uwidocznić. Autorka pozornie nie skupia się złu jako takim, ono nie pojawia się od razu wprost, jest nieokreślone do momentu kiedy nie zostaje przez bohaterów dokładnie zdefiniowane i uświadomione sobie oraz innym. Gdzie w tym jest miejsce dla tytułowej „Zdrady”? Tutaj również pisarka nie stosuje bezpośredniości, w miejsce tego pozwala czytającym na własne opinie i konfrontuje je z wyborami postaci. Nie od razu też my i oni jesteśmy świadomi tego, co dzieje się wokoło, to jeszcze silniej urealnia fabułę. No i pozostaje jeszcze wątek political fiction, znowu genialnie trafiający w samo sedno, odsłaniający wszystko to, co tak usilnie miało pozostać ukryte i sterować zza kulis wydarzeniami i ludźmi, ale i pokazujący kolejne oblicze zdrady. Ta ostatnia jest odmieniana przez wszystkie przysłowiowe przypadki, zawoalowanie i bez ogródek. Książka Lilji Sigurdardottir to nie tylko kolejny rasowy,  skandynawski, dreszczowiec, lecz o wiele dalej i głębiej sięgająca historia, ukazująca nie tylko meandry ludzkiej osobowości, ale i jej ciemniejszej strony, do której rzadko kiedy przyznajemy się, lecz często korzystamy gdy jest nam to na rękę.

 

 

Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję: