środa, 30 listopada 2016

Ofiary

"Ofiara"
Karin Slaughter


Czasem prawda pojawia się w najmniej spodziewanym momencie, kiedy wcale nie wyzwala, lecz pogrąża w otchłani oskarżeń i podejrzeń. Od tego już krok by stracić z oczu to co najważniejsze - zbrodnię i kryjące się za nią zło. Ono powinno być w centrum zainteresowania wraz z wszystkim co skrywa się w jego cieniu. Jednak rzeczywistość nie jest aż tak prosta, biało-czarny świat nie istnieje, niekiedy by ocalić dobro niektórzy wybierają mroczną ścieżkę, bo nie wierzą, że inna droga pozwoli osiągnąć im upragniony cel.

Morderstwo jakich wiele w Atlancie, dlaczego więc zostają wezwani stanowi śledczy? Kim jest ofiara, iż policja jest niewystarczająca do prowadzenia dochodzenia? Dale Harding. Policjant. Pijak. Hazardzista. Po prostu były policjant, nawet w czynnej służbie podejrzewany o przestępczą działalność. Ale czy dlatego wezwano posiłki? Ofiarę, jakkolwiek to brzmi, odnaleziono na terenie budowy ekskluzywnego klubu, którego głównym inwestorem jest gwiazda koszykówki. Willowi Trentowi "pachnie" ta sprawa kłopotami, ze sportowym celebrytą miał ostatnio do czynienia i nie wspomina tego zbyt dobrze. Marcus Rippy, to imię i nazwisko oznacza spore problemy, bogata w sukcesy kariera na boisku przysporzyła mu rzeszę ślepo wiernych fanów i milionów na koncie oraz wpiła przekonanie o byciu ponad prawem. Dochodzenie przeciwko niemu w sprawie bestialskiego gwałtu zakończyło się przegraną agentów stanowych, a w szczególności Trenta. Niestety sprawiedliwość wtedy nie zatriumfowała, jak będzie tym razem? Co Harding miał wspólnego z Rippy`im? To pozostaje niewiadomą, może jedynie splot okoliczności sprawił, że ciało Dale`a odnaleziono właśnie w tym, nie innym, miejscu. Will w przypadki nie wierzy, a ofiara jest mu dobrze znana. Coś jeszcze nie daje mu spokoju - znalezione ślady prowadzą do jego przeszłości, od której wciąż ucieka. Rzadko kto ma za sobą tak skomplikowane życiowe rozdziały jak ten mężczyzna, tylko kilka osób o nich wie, a i one do końca nie zdają sobie sprawy czego doświadczył i był świadkiem. Czy będzie w stanie zachować obiektywizm gdy tak niebezpiecznie blisko odkrycia są jego tajemnice? Już raz przegrał pojedynek z Marcusem, teraz być może nadarza się szansa by rozliczyć go ze ciemne sprawki, lecz dochodzenie nie będzie łatwe. Osobiste motywy nie ułatwiają pracy, przeciwnie gmatwają już i tak trudną sprawę.

Atlanta dobrze skrywa swoje mroczne oblicze przed stróżami prawa. Południowy klimat nie sprzyja tym, którzy chcą na forum publicznym prać brudy, lecz jak długo da się odwracać wzrok od zła?

Ofiara to słowo o niejednym znaczeniu, budzi wiele skojarzeń, nie zawsze negatywnych, gdy staje się tytułem thrillera to konotacja raczej jest jedna. Karen Slaughter odkrywa przed czytelnikami cały szereg wątków, do których kluczem jest właśnie ten wyraz. Autorka pod pierwszą warstwą, typowo kryminalną, umieściła kolejne, czasem przywodzące na myśl dantejskie kręgi piekielne. Śledztwo w sprawie morderstwa staje się punktem wyjścia do historii o ludziach jacy widzieli zło w prawie każdej postaci, jedni poddali mu się, drudzy walczą z nim, lecz wszyscy nie mogli uciec przed jego piętnem. Za fasadą szklanych biurowców i luksusowych rezydencji Atlanty kryją takie same występki jak w najgorszych jej dzielnicach, gdzieś pomiędzy nimi stoi główny bohater, mający za sobą aż nazbyt wiele złych wspomnień, a przed sobą dochodzenie bezpardonowo wchodzące w jego życie osobiste. Odsłania ono najmroczniejsze tajemnice słynnych, pięknych i bogatych oraz tych, stoją cychw ich cieniu i pomagający im w spełnianiu wszelkich zachcianek. Sensacyjna strona splata się z problemami społecznymi, obie wynikają z siebie nawzajem, podsycając się aż do kulminacyjnego momentu w jakim pęka przysłowiowa bańka mydlana powstała z marzeń, które po drodze wypaczyły to co było najlepsze. Warto zwrócić uwagę na pewne detale jakie są ważne dla fabuły i w finale odgrywają niebagatelną rolę. Karen Slaughter żongluje prawdą, wyrzutami sumienia swoich bohaterów i emocjami czytelników, tak, że "Ofiara" wychodzi poza schemat tradycyjnego thrillera. Pozostaje jeszcze okładka, nieprzypadkowa i ściśle nawiązująca do tytułu oraz przede wszystkim będąca alegorią poczynań bohaterów.


Za możliwość przeczytania książki 
                              dziękuję księgarniom Matras


 




poniedziałek, 28 listopada 2016

Jak to jest z tymi baśniami?

"Dziki łabędź i inne baśnie"
Michael Cunningham


Gdzieś za górami, jakimiś morzami oraz dolinami pewna księżniczka albo książę znaleźli się w tarapatach i liczą na pomoc, ta pewnie się pojawi wcześniej lub później, oczywiście będzie miała swoją cenę. Może też i magia da o sobie znać, chociaż z nią trzeba bardzo uważać, lecz o tym przekona się niejedna z baśniowych postaci w swoim czasie. Kiedy już zło zostanie ukarane, a dobro odbierze zasłużoną nagrodę, nastąpi finał z osławionym " i żyli długo i szczęśliwie". Hollywoodzko-disneyowski świat bajek ma się dobrze, czarno-biały podział w jaskrawych kolorach również nie daje się przeoczyć, wydawałoby się, że nic nas już nie może zaskoczyć w ciągle powtarzającym się schemacie baśniowych opowieści. Jeżeli myślicie, iż wszystko już zostało powiedziane lub raczej napisane to jesteście w błędzie. Gdzieś za górami, jakimiś morzami oraz dolinami życie toczy się dalej po finałowym "i żyli długi i szczęśliwie", tak w ogóle to dopiero po tym napisie zaczyna się najciekawsza część bajki.

Kto nie zna baśni o braciach zamienionych w łabędzie i ich dzielnej siostrze? Pan Andersen pięknie ją opisał, ale czy oddał w niej prawdę? Być może pewne niuanse zostały pominięte, no i co było później? Jak potoczyły się dalej losy odmienionych braci, w szczególności tego, który miał pecha? Jego rodzeństwo mogło zapomnieć o tym co było złego  w przeszłości, lecz on wciąż musiał żyć z pamiątką po niej. Czyżby happy end miał pewne braki? Znacie historię o ołowianym żołnierzyku i baletnicy? Wiemy jak się zakończyła, no a gdyby tak przełożyć ją na współczesne nam realia? Kim byłby on, jaka byłaby ona, co mogłoby ich połączyć? Pozostaje też kwestia honoru, poświęcenia się dla bliskich i dostrzegania w drugiej osobie czegoś więcej niż tylko jego powierzchowności? Kogo mam na myśli? Znacie niejaką Piękną i pewną Bestię? Oczywiście, że tak, jak nie z papierowej to z filmowej bądź animowanej wersji, są przecież ikonami popkultury. Prawdziwi celebryci, by nie powiedzieć gwiazdy, cóż więc w ich przypadku da się odkryć? Co nieco albo nawet i więcej, czy nikogo nie zdziwiło dlaczego Piękna chciała tylko białą różę i co kryło się za motywami Bestii? Na tym jeszcze nie koniec, gdyż jeszcze kilka baśni czeka na zdjęcie zaklęcia nadmiernego sentymentalizmu i odkrycie intrygującej strony, do tej pory zasłanianej przez poprawność bajkowej polityki.

Może i za siedmioma morzami, górami oraz dolinami istnieje baśniowa kraina, ale blisko nas także taka jest tylko bardziej życiowa. Baba Jaga, Roszpunka, Jaś od fasoli wcale nie są tak daleko jak nam się wydaje. Spójrzmy jeszcze raz na znanych z dzieciństwa bohaterów, czy nie przypominają kogoś z naszego otoczenia? Czyżby żyliśmy w innym świecie niż nam się to tej pory wydawało?

Bajki i baśnie są dobre dla dzieci, dorośli nie znajdą w nich nic ciekawego, niektórzy może poczują sentyment do dawnych lektur. Czasem jednak zdarzają się wyjątki, które z całkiem nowej perspektywy pokazują doskonale znane wątki, a motywy działania nabierają zupełnie innego charakteru. "Dziki łabędź i inne baśnie" to alternatywne spojrzenie na baśniowy świat i jego bohaterów. Archetypiczne postacie w oczach Michaela Cunninghama nabierają nowych cech, można by powiedzieć, że to oczywiste, lecz w tym przypadku kryje się o wiele więcej niż tylko odbrązowienie symboli, to idący o wiele dalej proces. Baśnie w rewolucyjnej odsłonie? Nie, raczej w wersji odmitologizowanej, urealnione, idące z opowieścią dalej niż do "a potem żyli długo i szczęśliwie". "Dziki łabędź i inne baśnie" są zbiorem historii w jakim czasem do głosu dochodzi zwykłą codzienność, a czasem cięty humor autora, gdzie ciąg dalszy będzie ogromną niespodzianką. Michael Cunningham, w zamian za odarcie czytelników ze złudzeń, daje im intrygującą podróż po opowieściach w jakich bajkowa konwencja musi być poszerzona by pokazać w pełni bohaterów, emocje nimi rządzące oraz do czego są zdolni by zdobyć to czego pragną.





Za możliwość przeczytania książki
 
 dziękuję wyd. Rebis



czwartek, 24 listopada 2016

Zło

"Splątanie"
Maciej Lewandowski


Zło przybiera wiele postaci, w jednych da się rozpoznać bardzo szybko, w innych pozostaje anonimowa i zdaje się być niedostrzegana. Ignorowanie jego obecności w nadziei, że dzięki temu nas nie dosięgnie jest ogromnym błędem, w końcu każdy musi się z nim zmierzyć. Nie można od niego uciec, nie da o sobie zapomnieć, zawsze będzie tuż obok w postaci mrocznego cienia, po spotkaniu z nim nigdy już nie będzie się takim samym człowiekiem. A może to jedynie wybujała fantazja, wykorzystująca na tworzenie przerażających wizji moment, gdy umysł już nie śni, lecz jeszcze nie otworzył drzwi do jawy?

Mogło być gorzej, lepiej również. Jakub Kempner wie  tym doskonale, ale niestety zbytnio nie postarał się by to ta druga opcja zatriumfowała w jego egzystencji. Wrocław jako miejsce zesłania, lub inaczej mówiąc nowe miejsce pracy, wcale nie jest najgorszym co może spotkać zdegradowanego policjanta. Oczywiście trafia nie do samego centrum, lecz na peryferyjny posterunek, będący niezłym punktem zaczepienia. Spokój, nuda brzmią dobrze, jakieś zwyczajne i proste wykroczenia, nic zanadto skomplikowanego. Nic więcej i nic mniej. Jednak świat nie jest aż tak prosty jakby ludzie pragnęli, a w szczególności aspirant Kempner. Zwyczajności nie dane jest mu smakować zbyt długo, bardzo szybko pojawia się niepokój, w prowadzonym dochodzeniu coś nie pozwala przyjąć do wiadomości, iż to jedynie tragiczny splot okoliczności. Inni mają całkowicie odmienne zdanie, ale Jakub nie zamierza przytakiwać ogółowi. Pochwycił już trop, słaby, niejasny, niedostrzegalny dla pozostałych śledczych, jednak nie może zapomnieć o tym co podszeptuje mu intuicja. Komisarz Bauer zdaje się nie podzielać przekonania swego nowego podwładnego, zbyt wiele widział by entuzjastycznie przyjmować rewelacje nowicjusza. Ale czy tak jest w rzeczywistości? Co może być w Leśnicy niezwykłego? Nic, lecz czasem dostrzega się coś złowrogiego, rozsądek broni się przed tym to widziały oczy, jak długo da się ignorować rzeczywistość? Kempner uchwycił coś co niewielu było dane, nie jest to błogosławieństwo, wprost przeciwnie. Co kryje się za paranoicznymi obrazami, które nie chcą zniknąć? Ile samobójstw jeszcze odnotuje się w aktach posterunku wrocławskiej dzielnicy Leśnica? Bauer zbyt długo jest w zawodzie i wie kiedy musi odrzucić najprostsze rozwiązania. Zabójcza zagadka zbiera coraz większe żniwo, jej pokłosiem jest wzrastająca liczba ofiar. Gdzieś kryje się nieokreślona siła jaką większość stara się nie dopuszczać do siebie, od której odwraca się aż do chwili gdy samemu jest się zmuszonym do walki o życie. Czy ktokolwiek jest w stanie przeciwstawić się złu, pierwotnemu i nienasyconemu?

Upiornie dobra historia, chociaż połączenie tych słów wydaje się oksymoronem, to trudno inaczej oddać pierwsze wrażenia po lekturze "Splątania". Sensacja, thriller i przede wszystkim groza, skryta wpierw pod płaszczykiem suspensu, lecz w końcu pokazująca swe prawdziwe oblicze. Maciej Lewandowski wyważył wątki, dając raz jednym, raz drugim głos, pokazując czytelnikowi obraz, zawierający w sobie więcej niż jeden przekaz. Pod wierzchnią, realną, warstwą skrywa się kolejna - niepokojąca, logiczna na swój demoniczny sposób. Na kryminalnej kanwie autor rysuje opowieść niejednoznaczną, pełną ukrytych znaczeń, będących jednocześnie częścią sensacyjnej zagadki i powieści grozy, skłaniającej w pewnych elementach ku estetyce gotyckiej. "Splątanie" jest niezwykle obrazową historią w jakiej słowa służą za mistrzowski pędzel Maciejowi Lewandowskiemu, pozwalając oddać wielowymiarowe tło oraz równie skomplikowane sylwetki bohaterów. Warto zwrócić także uwagę na tytuł książki, nieprzypadkowy i nabierający znaczenia w trakcie czytania.

Za możliwość przeczytania książki

dziękuję 
 
portalowi CPA
i
wyd. Videograf

wtorek, 22 listopada 2016

Człowiekiem jestem ...

"Labirynt kości"
James Rollins


"Człowiekiem jestem i nic ludzkie nie jest mi obce"
Terencjusz

Jak bardzo różnimy się od innych istot zamieszkujących Ziemię? Czy odczuwana przez tak wielu z nas wyższość wobec innych gatunków powinna być powodem do dumy? Do czego jesteśmy zdolni by zdobyć władzę nad innymi? Każde z tych pytań z osobna nie wydaje się zbyt groźne, ale już ich suma każe się zastanowić nad naszą prawdziwą naturą, nie tą wygładzoną przez cywilizację, lecz jej wersję pierwotną z domieszką ambicji i chłodno wykalkulowanej bezwzględności. Nie liczą się ofiary w drodze do celu, najważniejsze jest by osiągnąć sukces, to zwycięzcy piszą historię. Tylko czy na pewno tak jest?

Dlaczego zaatakowano amerykańskie laboratorium naukowe i badaczy eksplorujących chorwackie jaskinie? Obie napaści były przeprowadzone w bardzo krótkim czasie, wydaje się je nic nie łączyć. Jedynym punktem wspólnym są dwie kobiety - Lena oraz Maria Crandall. Kim są, że znalazły się na czyimś celowniku? Jedna z nich ma trochę więcej szczęścia i ukrywa się przed napastnikami, druga zostaje uprowadzona wraz z młodym gorylem, który był pod jej opieką i jednocześnie jest obiektem badań. Komu zależało na porwaniu uczonych? Odpowiedź muszą znaleźć agenci Sigmy, zawsze działają niestandardowo, ale tym razem może to być niewystarczające. Przeciwnik jest nieznany, nie zostawił po sobie śladów, krokom jego wysłanników towarzyszy krew i śmierć, a czas nie jest sprzymierzeńcem Sigmy. Lena i Maria w swoich badaniach skupiały się nad gatunkiem naczelnych, ich wyniki są intrygujące, gdyby do tego dodać podziemne odkrycie to sprawa zaczyna wyglądać na więcej niż intrygującą. Czy ludzkość jest gotowa na zmierzenie się z prawdą o sobie? Na pytanie to na razie nikt nie chce odpowiadać, kiedyś już padło, teraz nie da się już uciec przed nim, lecz na razie najważniejsze jest wyprzedzenie wroga. Może prawda jest całkiem inna niż ktokolwiek przypuszcza i ukryta w miejscu od wieków uważane za mit? Komandor Pierce widział już niejedno, niewiele go jeszcze może zaskoczyć, jednak w tym przypadku czeka go co i rusz niespodzianka, zespół działa w grupach. Jedyne wsparcie jakie mogą sobie zapewnić to jak najszybsze rozwiązanie zagadki sprzed tysięcy lat i ocalenie życia ludzi jakim tylko oni mogą zapewnić iluzję bezpieczeństwa. Jednocześnie Sigma jest zwierzyną i myśliwym, role odwracają się jak w kalejdoskopie, każdy błąd jest bezwzględnie wykorzystywany przez drugą stronę, szaleńcza podróż po kilku kontynentach kończy się w nieoczekiwanym punkcie.

Kiedy siostry Crandall zaczynały swoje badanie nie spodziewały się do czego one doprowadzą. Nie wiedziały, że ich ideały w starciu z rzeczywistością przyniosą efekty odmienne od zamierzeń. Ambicja bywa niezbyt dobrym doradcą, nauka jest o wiele groźniejszą bronią niż jakikolwiek karabin. Z połączenie tych dwóch składników rodzi się zło trudne do powstrzymania i przede wszystkim skrywające swe prawdziwe oblicze aż do momentu gdy może być za późno by je powstrzymać.

Kolejne spotkanie z agentami oddziału Sigmy już za mną. Jak zawsze z góry było wiadomo, że będzie sensacyjnie z duża dawką fantastyki naukowej, a kolejne wydarzenia będą następowały po sobie z ogromną prędkością. James Rollins pozostał wierny swojemu przepisowi na fabułę i zaserwował czytelnikom opowieść, w jakiej nie brak tajemnic, spisków, faktów wydających się fikcją i niezwykle prawdziwej fikcji. "Labirynt kości" nie zawiódł moich oczekiwań, wprost przeciwnie, szalona pogoń po kilku kontynentach, zagadka licząca kilkadziesiąt tysięcy lat, przerażające badania naukowe i człowiek, wciąż szukający źródeł swego pochodzenia, wciągnęły mnie od razu i nie pozwoliły na dłuższą przerwę w czytaniu niż zaparzenie kubka herbaty. Każdy z tych elementów z osobna byłby dobrym materiałem na książkę, razem dają mieszankę wybuchową, przy czytaniu której trzeba być nastawionym na szybkie tempo akcji, splatanie się rzeczywistej wiedzy z utopijnymi teoriami i intrygującymi niespodziankami, tłem dla nich jest ludzkie pragnienie zapanowania nad światem. James Rollins pod sensacyjno-przygodowym tłem "przemyca" poważniejsze kwestie związane z doświadczeniami na zwierzętach, etyką tego rodzaju badań oraz do czego może prowadzić kierowanie się zasadą - cel uświęca środki. Współcześnie coraz częściej dostrzegamy mroczną stronę nauki, lecz jeszcze zbyt rzadko jesteśmy skłonni z nią walczyć, "Labirynt kości" przedstawia niezwykle interesującą jej wizję, wartą poznania. 





            
               Za możliwość przeczytania książki 
    
   Dziękuję 


     wyd. Albatros

sobota, 19 listopada 2016

Prawda wyzwala

"Motyle i ćmy"
Ewa Przydryga


Na początku była przyjaźń, łącząca osoby różniące się od siebie jak woda i ogień oraz dająca wsparcie gdy jest ono potrzebne. Potem zdarzyła się tragedia, niszcząca tak wiele i pozostawiająca w ludziach piętno, przypominające codziennie o tym co miało miejsce kiedyś. Można próbować uciec od wspomnień, ale one i tak znajdą sposób by w najmniej oczekiwanej chwili dać o sobie znać. Jak długo można ignorować ból i oddalać się od tego co jest najważniejsze w życiu? Odpowiedź na to pytanie pada wtedy gdy prawie jest już za późno by uratować przyszłość.

Sukces nie przychodzi łatwo, czasem trzeba przez lata walczyć by zaistnieć w stolicy haute-couture. Juliette Różańska jest u progu wielkiej kariery, jej projekty zdobyły już uznanie, ale przed młodą kobietą jeszcze trochę drogi do sławy, chociaż podąża we właściwym kierunku. Jeszcze kilka tygodni i zabłyśnie na paryskim pokazie, potwierdzi pokładane w niej nadzieje i ziści swoje marzenia. Teraz jedynie musi skupić się na pracy, nie powinna niczym innym rozpraszać się, ma to czego inni pragną, a Paryż za niedługo będzie leżał u jej stóp. Jednak na tej pięknej fasadzie pojawiają się niepokojące rysy, ktoś niszczy wielotygodniową pracę, a to dopiero początek złej passy. Juliette włożyła w tę kolekcję zbyt dużo by poddać się tuż przed wielkim finałem, lecz nie tylko to kreacje są ważne. Zaczyna prowadzić własne śledztwo w tej sprawie, ale coś jeszcze zaprząta uwagę dziewczyny. Komuś zależy by przypomniała sobie o przeszłości, a w szczególności o konkretnym wydarzeniu. Dlaczego właśnie teraz uderza w Różańską? Przez tyle lat panował spokój, lub raczej zręcznie podtrzymywano jego iluzję, a teraz, po tylu latach, kolejne wydarzenia kawałek po kawałku odsłaniają skrzętnie ukrywaną prawdę. Przypadek czy co więcej stoi za tym? Julia przecież zapłaciła bardzo wysoką cenę za teraźniejszą pozycję. Komu może zaufać i ile jest w stanie wyjawić by jej egzystencja nie rozsypała się jak domek z kart? Zbyt dużo już poświęciła, ale czy uda się rozwikłać zagadkę z przeszłości i tę teraźniejszą?

Za błędy trzeba zapłacić, prędzej albo później los wystawia rachunek, nigdy nie jest on niski. Czasem jednak kryje się w nim coś czego nikt nie spodziewa się - nadzieja. To dzięki niej w końcu stawia się czoła demonom jakie od tak dawno żywiły się strachem bólem. Czy nie jest już za późno na poznanie prawdy? Determinacji Julii jest ogromna i chyba ktoś ją pominął w swoim planie.

Na debiuty jedni patrzą niezwykle krytycznie, drudzy traktują je pobłażliwie, są i tacy, którzy po prostu zaczynają lekturę i koncentrują się na niej, bo w końcu ona najbardziej ich interesuje. Biorąc do rąk "Motyle i ćmy" pominęłam informację, że to debiutancka książka i skupiłam się na przedstawionej historii, która bardzo szybko wciągnęła mnie w nurt swej fabuły. Ewa Przydryga postawiła na zaintrygowanie czytelnika już od pierwszej strony i jak okazało się strategia ta rozwijana w kolejnych rozdziałach sprawdziła się doskonale. Nim poszczególne elementy kryminalnej układanki znajdą się na swoim miejscu czytający odkryją kulisy wielkiej mody, Paryż ze swymi kafejkami i bistrami, francuskie wybrzeże, egzotyczną Indonezję oraz swojski Poznań. Każde z tych miejsc ma odegrania swoją rolę w opowieści jakiej przeszłość i teraźniejszość są związane mrocznym węzłem. Bohaterowie skrywają bolesne tajemnice, pod maską życiowego sukcesu ocierają łzy i próbują nie wracać do wydarzeń, które naznaczyły ich na zawsze. Sekret sprzed lat okazuje się mieć całkiem inne oblicze niż ktokolwiek przypuszczał i niesie z sobą ogromne zagrożenie. Jeżeli tak wygląda debiut to druga książka ma bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę, dorównanie "Motylom i ćmom" nie będzie łatwo.

Za możliwość przeczytania książki 

Dziękuję
wyd. NOVAE RES





czwartek, 17 listopada 2016

Premiery wydawnictwa Rebis

 Dla każdego coś miłego czyli garść najbliższych premier wydawnictwa Rebis:


Książka ta jest owocem wielu wizyt w Izraelu i Palestynie, lat poznawania tego niezwykłego zakątka planety. Autor odwiedzał Ziemię Świętą zarówno w czasie pokoju, kiedy rojno w niej było  od turystów i pielgrzymów, jak i podczas wojny, kiedy snuł się po pustych uliczkach Jerozolimy i samotnie siedział w Kaplicy Anioła w... pustej Bazylice Grobu Świętego.
Popularny dziennikarz w tonie lekkiej, ale  pasjonującej gawędy ukazuje nie tylko duchowe oblicze tej ziemi, skupiającej trzy monoteistyczne religie, ale też migawki z jej życia z religią niemającego nic wspólnego – kibuce, kobiety w armii, pracę w nowoczesnej telewizji – obalając przy tym wiele stereotypów dotyczących współczesnych Izraelczyków.



James Doty pochodzi z Lancaster, niewielkiego miasta położonego na obrzeżach kalifornijskiej pustyni. Wychowywał się w ubogiej rodzinie, obciążonej doświadczeniami związanymi z alkoholizmem ojca i przewlekłą depresją matki ze skłonnościami samobójczymi, przykutej do łóżka po przebytym udarze. W ówczesnym, przygnębiającym życiu dwunastoletniego Jamesa nie było widoków na przyszłość, ale podczas wakacji w 1968 roku nieoczekiwanie wszystko się zmieniło. Pewnego dnia, jeżdżąc po smutnym, rodzinnym miasteczku na swoim rowerze, pomarańczowym sting-rayu, znalazł się nieopodal niewielkiego, podupadłego centrum handlowego i przypadkiem wstąpił do sąsiadującego z nim sklepu z rekwizytami iluzjonistycznymi. Poznał tam Ruth, kobietę, która przekazała mu magiczną umiejętność – nauczyła go, jak ulżyć sobie w cierpieniu i wyzwolić zdolność do wyrażania najgłębszych pragnień.



Firmy Nike nie trzeba nikomu przedstawiać - to jeden z najpotężniejszych graczy na rynku odzieży, obuwia i sprzętu sportowego, z roczną sprzedażą rzędu 30 miliardów dolarów. Nie każdy jednak wie, kim jest Phil Knight - człowiek, który stworzył tę markę za garść dolarów pożyczonych od ojca, a potem przez dziesięciolecia kształtował jej potęgę. Jego wspomnienia są fascynującą podróżą w czasie i zaskakująco szczerą, intymną opowieścią o tym, jak realizować marzenia. Knightowi dopisało szczęście: jak większość młodych ludzi, krótko po studiach nie miał szczegółowego planu na życie, ale miał swój Szalony Pomysł. Kochał bieganie i czuł, że nie będzie szczęśliwy, jeśli nie zwiąże kariery zawodowej z pasją. I właśnie o tym, jak zmienić zamiłowanie do sportu w niewyobrażalny sukces komercyjny, opowiada ten pamiętnik - zaskakujący, skromny, niefiltrowany, zabawny i pięknie napisany.






Trzydziestojednoletnia Nikki Eaton – niezamężna, seksualnie wyzwolona i samodzielna finansowo – raczej nigdy nie myślała o sobie w kategorii córki. A jednak kiedy z dnia na dzień nieoczekiwanie traci matkę, przechodzi ogromną wewnętrzną przemianę. Jeden burzliwy rok, wypełniony przerażającymi zdarzeniami i rozpaczą, przyniesie jej oświecenie, wiedzę, a nawet – niespodziewanie – miłość, która pomoże jej się podźwignąć.

Oates, jedna z najznakomitszych pisarek amerykańskich, z niezwykłą precyzją nakreśliła wciągający i poruszający obraz głębokiego żalu i oczyszczającego smutku, który pozwala spojrzeć na życie inaczej.





„Pani to ma fajną pracę. Przyjdzie sobie na godzinkę, coś tam przeczyta i do domu” – to zdanie Beata Tadla usłyszała setki razy.
W końcu postanowiła opowiedzieć historie, które ułożyły się w album niezwykłych wspomnień z pracy w radiu i telewizji. Kulisy wpadek, reakcje na niespodziewane zdarzenia, najtrudniejsze momenty, niesforni goście, kłopotliwe prezenty, śmiech, łzy, nerwy, chwile zwątpienia i satysfakcji - to i jeszcze wiele innych opowieści z drugiej strony ekranu znaleźć można w Czego oczy nie widzą.

wtorek, 15 listopada 2016

Opowieści pewnego druida

"Tarcza Gai. 
Opowieści żelaznego druida"
Kevin Hearne

Atticus O`Sullivan wcale nie jest zwyczajnym dwudziestoparolatkiem, chociaż sprawia takie wrażenie. No przynajmniej wierzy w taki portret większość tych, którzy nie znają go zbyt dobrze, jakby nie było jak cię widzą tak cię piszą, a on nie wyprowadza z błędu nikogo. Jak się ma na karku ponad dwadzieścia stuleci to człowiek co nieco wie już o ludziach i jakoś tak nie dzieli się szczodrze z otoczeniem informacjami o sobie. Jednak niekiedy czyni się wyjątek, bo pamięć jest też i po to by powspominać stare, dobre lub nie, czasy.

Druidzi nadal są wśród nas, przynajmniej jeden z nich. Nie przypominają celtyckich kapłanów z kreskówek, i zbytnio nie starają się wyróżnić z ogółu, Atticus od wieków tak postępuje i najczęściej udaje mu się to doskonale. Niestety spokojny żywot od dawna nie jest mu pisany, po części jest to efektem jego sprawek, a po części to wina bogów. Ci ostatni wcale nie są mitem, wprost przeciwnie, mają się dobrze, chociaż szersze zainteresowanie ze strony wyznawców byłoby mile widziane. Czasem trzeba też załatwić stare sprawy, takie na przykład jak z pewną egipską książką będącą własnością bogini. Powiedzieć, że Bastet niezbyt lubi O`Sullivana to tak jakby nic nie powiedzieć, ona wprost pała chęcią zemsty i raczej trudno będzie ją powstrzymać by nie wyrządziła druidowi krzywdy. Ale ten ma pewnego asa w rękawie i nie zawaha się go użyć, bo tylko w ten sposób wypełni swoją misję z kategorii niemożliwych do wykonania. Sobek to nie byle przeciwnik, podobnie jak i jego wielbiciel z zwierzątkami domowymi w postaci kroodyli. Zresztą nie z nim jednym Atticus ma na pieńku, niejaki Odyn chętnie by też dołożył mu za kilka wydarzeń z przeszłości. No i jeszcze panteon bóstw celtyckich również niejedną opowieść przytoczyłby na temat tego konkretnego kapłana. O`Sullivan nie jest takim zwyczajnym druidem, przez setki lat zapisał się w pamięci wielu, oczywiście wspomnienia jednej strony różnią się "ciut" od tych z drugiej, ale cóż poradzić na to. Każdy ma swoją wersję wydarzeń i jej trzyma się, zwłaszcza gdy dzieli się nią z innymi, bo czy będzie okazja do porównań? Raczej nie, no chyba, iż któreś z bóstw zechce sobie "pogawędzić" rzeczonym druidem, lecz to już całkiem nowa opowieść, równie ciekawa co pozostałe. W końcu niecodziennie odnajduje się Graala, a i pozdrowienia do piekła nie każdy wysłać może.

Ile jest prawdy w tych opowieściach? O to już trzeba by zapytać O`Sullivana osobiście, naturalnie gdy będzie sposobność, a na razie lepiej pogrzebać w mitach i legendach, bo niejeden ślad pozostawił w dziejach świata, co nawet Szekspir potwierdziłby.

Dziewięć opowiadań z "Tarczy Gai. Opowieści żelaznego druida" jest gratką nie tylko dla wielbicieli Atticusa, ale i dla szerszego grona. Każda z opowieści to odrębna całość, a w sumie pozwalają poznać nieznane wątki, nawet czytelnik po raz pierwszy spotykający się z bohaterami wykreowanymi przez Kevina Hearne, bez trudu odnajduje się w lekturze. Niezaprzeczalny humor oraz swobodne nawiązania do znanych motywów dają w efekcie zbiór interesujących gawęd. Autor zadbał by krótka forma nie była okrojoną wersją, lecz stanowiła zamkniętą historię. Po przeczytaniu antologii ma się ochotę bliżej poznać nieszablonowego druida, tak różnego od potocznych wyobrażeń i z wieloma "grzeszkami" na sumieniu oraz jego niecodzienne przygody ze śmiertelnikami i bóstwami w rolach głównych. Atticus O`Sullivan przenosi czytających w przeszłość, która z jego perspektywy nabiera całkiem nowych barw.






Za możliwość przeczytania książki
 
 dziękuję wyd. Rebis


sobota, 12 listopada 2016

Kto jak nie one?

"W rytmach charlestona"
Grzegorz Piórkowski


Czasem wystarczy chwila by błaha sprawa nabrała całkiem innego kontekstu. Jedno spojrzenie, kilka słów i niepozorne zdarzenie prowadzi do daleko idących, w swych skutkach, wniosków. Potem to już pozostaje tylko obmyślanie planu oraz wprowadzenie go w życie. No, jest jeszcze miejsce na finał, może nie do końca taki jaki powinien być, ale niespodzianki mają to do siebie, że zaskakują i nie da się ich przewidzieć.

Porwanie to poważna sprawa, szczególnie gdy jego ofiarą ma być nie kto inny jak Zula Pogorzelska, gwiazda filmowa i kabaretowa. Tym powinna zająć się policja, ale przecież nikt nie uwierzy kilku gimnazjalistkom kiedy przyjdą z tak niecodziennym zgłoszeniem. Dziewczyny wiedzą, że przed nimi trudne zadanie, lecz przecież jedynie one mogą uratować sławną aktorkę. Maja, Jadzia, Marysia i Andzia przystępują więc do działania, cel jest jasny, a i podejrzani w miarę znani, pozostaje podjąć odpowiednie kroki, które zapobiegną temu niecnemu czynowi. Z zebranych wiadomości należy złożyć obraz sytuacji i przemyśleć strategię misji ratunkowej. Warszawskie ulice i kawiarnie stają się świadkiem poważnego dochodzenia, może komuś postronnemu wydawałoby się, że dziewczęta porwały się na rzecz ją przerastającą, lecz najwidoczniej nie doceniłby ich pomysłowości oraz determinacji. Nie straszni im przestępcy, liczy się tylko ona - Zula Pogorzelska i jej bezpieczeństwo, resztę jakoś należy zaplanować tak by ulubienicy publiczności nic się nie stało. Zamierzenia są zacne, jednak rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana, ale co cztery zmyślne głowy to nie jedna i scenariusz operacja ratowania gwiazdy na pewno powiedzie się. Zresztą dziewczyny są bardzo zdeterminowane i dadzą sobie radę z każdą przeciwnością, w końcu tylko one wiedzą co się czeka Zulę!

Gwiazda, gimnazjalistki i Warszawa lat trzydziestych. Nie, to nie plan filmowy, ale prawdziwe wydarzenia, w które wplątała się czwórka przyjaciółek i pewna słynna artystka, przy czym ta ostatnia zupełnie nie jest świadoma swego udziału w tej awanturze. Jak skończy się ta zabawa? Dziewczyny są mocno zdeterminowane by chronić swą ulubienicę, a przestępcy nie wiedzą z kim zadarli ...

"W rytmach charlestona" jest opowieścią mocno osadzoną w realiach przedwojennej, Grzegorz Piórkowski z pietyzmem oddał atmosferę tamtych lat, nie zapominając także  drugim planie, jakim są warszawskie kawiarnie, cukiernie i ulice. Z bohaterami przemierzamy dawną Warszawę, widzimy ją ich oczyma, a jest co i przede wszystkim kogo oglądać. Znane postacie grają epizodyczne role w tej historii, ale wzbogacają ją, chociaż pierwszoplanowe bohaterki nie pozwalają  zepchnąć się w cień, to one są siłą napędową fabuły. Rezolutne gimnazjalistki śledzą, prowadzą dochodzenie i obmyślają plan ratowania Zuli Pogorzelskiej, a czytającym pozostawiają trzymanie kciuków za ich misję.

Za możliwość przeczytania książki 

Dziękuję
wyd. NOVAE RES





czwartek, 10 listopada 2016

Co z tą miłością?

"Trudna miłość"
Meredith Wild


Zakończenie "A potem żyli długo i szczęśliwie" rodzi pytania, a co potem? Wiadomo, iż rzeczywistość to nie baśń i poza radościami serwuje także dawkę, czasem dość sporą, niezbyt przyjemnych niespodzianek. Jak dalej potoczy się bajka-już nie-bajka? To zależy od tych, którzy jeszcze przed momentem byli pewni, że ich marzeniom już nic nie zagrozi. Płomienny romans w zderzeniu z życiową prozą nie zawsze wychodzi zwycięsko, ale zdarza się, iż bolesne zawirowania pozwalają przekonać się o sile miłości.

Miało być w końcu spokojnie, szczęście powinno towarzyszyć im wciąż, a o problemach w ogóle chciano zapomnieć. Niestety wspomnienia i blizny, nie tylko te fizyczne, nie do końca pozwalają się cieszyć Erice i Blake`owi sobą nawzajem. Okazuje się także, że ich przeszłość jest wciąż żywa i to nie jedynie w ich pamięci, lecz także ma jak najbardziej realny wymiar. Prawie od razu po powrocie do domu z niezapomnianej podróży poślubnej daje o sobie znać to o czym oboje chcieli zapomnieć. Jedno z nich stara się trzymać emocje na wodzy, drugie wprost przeciwnie daje im upust, tych dwojga za wszelką cenę pragnie chronić łączące ich więzy, jeszcze nie do końca okrzepłe i nadzwyczaj wrażliwe na wszelkie ciosy. Te ostatnie podkopują zaufanie, ale i wyzwalają siłę jakiej nikt się nie spodziewał. Erica już nie raz musiała stawić czoła ludziom jacy ją krzywdzili, Blake miał być tarczą ochronną, lecz czasem nie wszystko przebiega zgodnie z życzeniami. Zamiast upragnionego spokoju walka, tylko czy ma ona sens gdy Blake nie chce pomóc sobie samemu? Jak się ma do tego jego przyrzeczenie, że nie pozwoli już nigdy nikomu skrzywdzić Ericki? Dlaczego tak postępuje? Co kryje się za uporem mężczyzny? Na szali kładą swoje szczęście i coś o wiele cenniejszego, o czym marzyli. Łatwo zniszczyć nadzieję na lepsze jutro, chociaż czy na pewno? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi, lecz jedno wydaje się niepodważalne - Erica zrobi wszytko by jej mąż został oczyszczony z zarzutów, nawet wbrew jego woli. FBI nie zamierza tak łatwo odpuścić komuś, kto dał się we znaki agencji i przede wszystkim pamiętliwym agentom, jednak ktoś nie zamierza patrzeć z boku na to co właśnie ma miejsce.

Czy można uwolnić się od dawnych grzechów i jak długo powinno się płacić za błędy, które dawno już zostały zadość uczynione? Czy miłość to nie za mało by zwyciężyć demony przeszłości? Nie tak dawno Blake i Erica składali sobie przysięgę, w tamtej chwili wierzyli w nią, ale los dał im do odrobienia życiową lekcję, dużo nie trzeba by jedno z nich nie sprostało temu zadaniu.

Można porównywać jedną książkę do drugiej, ale warto także dostrzec to co w konkretnej historii jest istotne. "Trudna miłość" to ostatnia część cyklu, opowieść o przyszłości stającej się teraźniejszością po ostatnim zdaniu "żyli długo i szczęśliwie". Czym można zaciekawić czytelników, gdy wydaje się, że już wszystko zostało powiedziane? A może, tak jak Meredith Wild, po prostu wystarczy opowiedzieć do końca to co się zaczęło, dokończyć wątki i wpleść w nie nowe detale, tak, by zaintrygować na ostatniej prostej odbiorców? Ten sposób zdał egzamin, nawet osoby, które nie czytały wcześniejszych tomów bez trudu odnajdą się w poszczególnych elementach fabuły. Autorka wyważyła stronę obyczajową oraz uczuciową, zgrabnie nawiązała do wcześniejszych wydarzeń i pokazała kolejny etap dojrzewania związku bohaterów, wciąż zmagających się z przeszłością. Cień tego co było obecny jest do samego końca, czasem przybierając szczęśliwe odcienie, a czasem przypominając o mroczniejszych odcieniach życia.


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję:
 


poniedziałek, 7 listopada 2016

Czy znasz swojego sąsiada?

"Zabójca z sąsiedztwa"
Alex Marwood

Czy wiesz kto mieszka tuż obok Ciebie? Kim są ludzie, których codziennie mijasz na korytarzu i pozdrawiasz? Współcześnie wydaje się nam, że wiemy wszystko o wszystkich, w końcu internecie codziennie sami umieszczamy informacje o sobie samych, a i inni także uzupełniają nasze wirtualne dossier, wystarczy chwila by sprawdzić kogo tylko chcemy. No właśnie, jak się ta wiedza ma do rzeczywistości? Czyżby nie mieliśmy już tajemnic przed nikim i nic nas nie jest w stanie zaskoczyć w bliźnich? A może to jedynie iluzja, niegroźna dopóki nie odbije się rykoszetem w naszym kierunku?

Mieszkania przy Beulah Grove 23 w Londynie do ekskluzywnych nie należą, najlepiej powiedzieć to sobie wprost i bez jakichkolwiek ogródek - jedynie ci, którzy nie mają innego wyjścia znajdują lokum pod tym adresem. Colette wybrała to miejsce ze sobie znanych powodów, podobnie było w przypadku Cher, reszta lokatorów egzystuje w tym budynku także nie z powodu jego wątpliwego uroku, jedynie Vesta jest wśród nich wyjątkiem, ale dla niej to po prostu dom i tyle. Szóstka mieszkańców widuje się na schodach, większość zna się tylko z widzenia i to im wystarczy, przynajmniej części z nich, niestety egzystencja przy Beulah Grove 23 nie sprzyja zacieśnianiu więzi. Sąsiedzkie stosunki są w miarę poprawne, nikt nie wchodzi z butami w życie innych, swoje problemy zostawia za drzwiami wynajmowanych czterech ścian. Jednak czasem każdy potrzebuje pomocy drugiej człowieka, lecz jak to bywa nic nie jest aż tak proste i tym razem również. Pewna noc przynosi z sobą dość niecodzienny problem i wymusza na kilkorgu, dotąd znanych sobie z widzenia osób, specyficzny sojusz. Nie są są zadowoleni z sytuacji, w której się znaleźli, na dodatek doskonale zdają sobie sprawę, że wtajemniczanie kogokolwiek, w to co się wydarzyło, nie wchodzi w rachubę. Jeżeli zrobią nawet jeden błędny ruch nikt nie uwierzy im. Niekiedy prawda to za mało by wyjść obronną ręką z opresji, w takich okolicznościach jest się zmuszonym wejść na bardzo niebezpieczną ścieżkę, nie gwarantującą sukcesu, lecz dającą promyk nadziei na utrzymanie dotychczasowego status quo. Ale czy na pewno wszyscy mają podobny powód by brać udział w tym niezwykłym pakcie? W końcu nie wiedzą o sobie dużo, do tej pory zbytnio nie interesowali się kim są, chociaż czy rzeczywiście tak było? Prawie codziennie widywali się, dzieliły ich cienkie ściany, teraz połączyła ich wspólna tajemnica, co znaczy jeszcze jeden sekret gdy skrywa się niejeden? Budynek przy Beulah Grove z numerem 23 pozwalał na ukrycie się i dawał anonimowość, lecz teraz może stać się pułapką, bo czai się w nim morderca i nie jest to ktoś obcy.

Na pewno znasz swojego sąsiada? Nie wystarczy, że rozpoznajesz go na schodach, jedna z mijanych twarzy jest maską, pod jaką ukrywa się zabójca. Wystarczy chwila nieuwagi lub raczej zaufania komuś kto wydaje się znany by stać się ofiarą. Czy jesteś gotowy na rozgrywkę, w której stawką jest twoje życie?

Zaskoczyć czytelnika kryminałów nie jest łatwo, gdyż niejedna sensacyjna opowieść za nim i nie tak łatwo go zainteresować. Początkujący w tym gatunku literackim również mają swoje wymagania, jedni i drudzy oczekują zagadek, które przykują uwagę i zaintrygują. Alex Marwood jedno i drugie serwuje w "Zabójcy z sąsiedztwa", dając już na wstępie kryminalny wątek, a następny zostaje wpleciony pomiędzy kolejne rozdziały, jednak to do dopiero początek. Czytający dostają do rąk fabułę w jakiej tylko na pierwszy rzut oka wiele wydaje się wiadomym, ale na kolejnych stronach sytuacja zaczyna się gmatwać i chociaż pewne przypuszczenia bardzo szybo się rodzą, to ciąg wydarzeń szybko je koryguje. Kto jest kim w "Zabójcy z sąsiedztwa"? Ktoś jest mordercą, lecz jego tożsamość wciąż pozostaje tajemnicą, na razie jest anonimową twarzą, chociaż przecież już się widziało, znane są tylko jego ofiary i zbrodnicze plany. Na tym jeszcze nie koniec, autorka przygotowała niespodziewany zwrot akcji i suspens zataczający pełne koło z nieszablonowym finałem, rzucającym wyzwanie prostym podziałom. Alex Marwood nie ogranicza się jedynie do kryminalnego motywu, w jego ramach porusza także problem wyobcowania i osamotnienia człowieka w świecie gdzie wydaje się to niemożliwe.





            

          Za możliwość przeczytania książki 


    Dziękuję 


     wyd. Albatros



sobota, 5 listopada 2016

Prawdziwa zbrodnia

"Jedyne wyjście"
Helen Fitzgerald


Dojrzałość nie jest słowem występującym w życiowym słowniku Catherine, dobra zabawa i zakupy, w różnej odmianie, za to jak najbardziej mają w nim stałe miejsce. Niestety czasem należy zrobić wyjątek, tym razem jest to pójście na rozmowę kwalifikacyjną do miejsca wskazanego przez matkę. Zajęcie w domu opieki na pewno nie widnieje na liście priorytetów dziewczyny, jednak trzeba się dostosować, przynajmniej na chwilę, do wymogów rzeczywistości i stworzyć pozory by mieć święty spokój i nadal żyć jak do tej pory. Rose jest dla niej nikim więcej niż obowiązkiem, po prostu pensjonariuszką, którą ma się opiekować w godzinach pracy i przysparzającą problemów na dodatek. Starość i choroba nie są elementami, goszczącymi zbyt często w życiu Catherine, zresztą w tym temacie ma wyrobione zdanie, niepoprawne politycznie, lecz nie bierze tego do siebie. Grunt, że jakoś daje sobie radę, chociaż łatwo nie jest, no i jeszcze ta Rose ze swoimi rysunkami i opowieściami o pokoju z numerem siedem. Co w tym pomieszczeniu może być aż tak straszne, że staruszka ostrzega ją przed nim? W końcu "Zielona Przystań" to tylko dom opieki i to mający bardzo dobrą renomę, więc za jego drzwiami nie ma miejsca na jakiekolwiek mroczne sekrety, ale jakby tak przyjrzeć się bliżej personelowi to ... Nie, to jedynie wyobraźnia kobiety z demencją i nic więcej. Rose po prostu ma urojenia, których nie ma co brać na poważnie, każdy w ośrodku wie o tym, a zresztą Catherine ma co innego teraz na głowie. Życie i bez takich opowieści jest trudne, zwłaszcza ostatnio coraz mniej przypomina te sprzed kilku tygodni, gdy liczyła się przede wszystkim zabawa i nowe posty na facebooku. Ale Rose jest uparta i wciąż nie daje spokoju dziewczynie, pokój numer siedem utkwił w jej pamięci pomimo demencji, a gdyby tak sprawdzić co w nim jest? Nie z ciekawości, lecz dla świętego spokoju?

Komu wierzyć kiedy ma się jedynie poszlaki i mało przekonujące tropy? Przecież to niemożliwe by coś takiego mogło rozgrywać się prawie na oczach wszystkich i nie zostało odkryte. "Zielona przystań" to nie żadne mroczne siedlisko zła, a renomowany dom opieki, w którym gwarantuje się spokojną i godną śmierć, chyba, że to iluzja. Pokój numer siedem istnieje i Catherine pozna prawdę o nim, o wiele mroczniejszą niż przypuszczała. Czy Rose miała rację i co z jedynym wyjściem w takiej sytuacji?

Życie można traktować na różne sposoby, niektórzy podchodzą do niego niesłychanie poważnie, inni próbują dobrze się w nim bawić. Jedni drugich rzadko kiedy próbują zrozumieć, ich drogi nie krzyżują się zbyt często, ale czasem tak różne od siebie osoby egzystują tuż obok siebie. Matka i córka, tak całkowicie różne jak tylko można sobie wyobrazić, łączące je więzy wydają się jedynie wynikać poczucia obowiązku i przyzwyczajenia, pomiędzy nimi przepaść z wątłym mostem emocji, który w każdej chwili może ulec zerwaniu. Imprezowiczka i ambitna feministka, konflikt pokoleń i poglądów życiowych, taki wstęp rzadko kiedy występuje w sensacyjnej opowieści, bo gdzie jest intryga kryminalna? Helen Fitzgerald nie po raz pierwszy zeszła z utartych ścieżek i pokazała, że zbrodniczy motyw doskonale splata się z codziennością tak dobrze wszystkim znaną. "Jedyne wyjście" to historia w jakiej rzeczywistość walczy z urojeniami, te drugie już ze swej definicji nie są traktowane poważnie, a ta pierwsza wyklucza z zasady by osoba z demencją mogła mieć rację, zwłaszcza w takim temacie jak prawda, obnażająca ludzkie okrucieństwo. Dom opieki, zwłaszcza z kategorii tych renomowanych to miejsce, które powinno dawać bezpieczeństwo, spokój i przede wszystkim nie odbierać godności. Ta fasada jak z reklamowej broszury ma drugą stronę, przerażającą i pokazującą do czego zdolni są ludzie gdy czują się bezkarni. Jednak Helen Fitzgerald nie lubi prostych rozwiązanych oraz podziałów i pokazuje to na przykładzie stworzonych przez siebie bohaterów - biel i czerń przenikają się w nich nieustannie, czasem to co jeszcze przed momentem wydawało się jednym staje się drugim i odwrotnie. "Jedyne wyjście" to również niezwykle trafnie scharakteryzowanie współczesnych więzi rodzinnych oraz mistrzowsko oddany portret społeczeństwa w jakim wszystko jest na sprzedaż, oczywiście za odpowiednią cenę, a pomiędzy tym ktoś kto desperacko woła o pomoc, jednocześnie kurczowo trzymający się resztek świadomości. 
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję:


czwartek, 3 listopada 2016

Eleanor Catton w Katowicach




Eleanor Catton, laureatka Nagrody Bookera, autorka powieści  
"Wszystko, co lśni" i "Próba", wydanych przez Wydawnictwo Literackie, będzie gościem 25 edycji śląskiego Festiwalu Ars Cameralis.  
W sobotę 5 listopada o godz. 19:00 w Kinoteatrze Rialto w Katowicach spotkanie z autorką poprowadzi Maciej Świerkocki, tłumacz obu książek. Wstęp wolny. Serdecznie zapraszamy.


Festiwal Ars Cameralis, którego kolejne edycje odbywają się co roku w listopadzie, stał się, na przestrzeni ponad dwudziestu lat istnienia, kulturalną wizytówką regionu. Poprzez swą nowatorską formułę, nośną formę przekazu i znakomity program odnotowywany jest powszechnie jako jedno z najistotniejszych wydarzeń artystycznych w Polsce. Jego nadrzędną ideą jest prezentacja najciekawszych i najgorętszych zjawisk we współczesnej kulturze. Przez niemal cały miesiąc w wielu miastach Śląska królują: muzyka, sztuki wizualne, teatr oraz literatura. Od pierwszej edycji Festiwal przeszedł kolosalną ewolucję: od małego wydarzenia o lokalnej randze stał się Festiwalem cieszącym się renomą, medialnym odzewem oraz budzącym dyskusje w całej Polsce. The National, Laurie Anderson, Kishin Shinoyama, Kronos Quartet, Jane Birkin, John Zorn, Jake i Dinos Chapman to jedynie nieliczni spośród grona światowych sław, którzy gościli podczas Festiwalu w ostatnich latach. Stanowi to najlepszy dowód na to, że warto zaglądać w listopadzie do Katowic, Sosnowca, Mikołowa, Chorzowa czy innych śląskich miast, by uczestniczyć w wielu niezapomnianych wydarzeniach artystycznych. Więcej na stronie organizatora wydarzenia: http://arscameralisfestiwal.pl




Eleanor Catton na Festiwalu Conrada 
i Targach Książki w Krakowie
27-30 października 2016



fot. Janie Airey, Michał Łepecki


Mat. prasowe udostępnione przez Wydawnictwo Literackie

środa, 2 listopada 2016

Spotkania autorskie z Zosią Cudny





Do księgarń trafiła już nowa książka 
Zosi Cudny pt. „Razem w kuchni”. 
Terminy spotkań z autorką:
- 7 listopada,  o godzinie 18:00 do Empiku Arkadia 
przy Al. Jana Pawła II 82 Warszawa.

- 12 listopada o godzinie 10.00  do poznańskiej restauracji SPOT 
przy ulicy Dolna Wilda 87.


Zosia Cudny
autorka bloga MAKE COOKING EASIER
wyd. REBIS

Razem w kuchni to kolejna autorska książka Zosi Cudny, założycielki popularnego bloga kulinarnego Makecookingeasier.pl. Tysiące osób zagląda codziennie na jej stronę, by znaleźć tam inspirację i poznać nowe, ciekawe dania. Tym razem popularna i lubiana przez internautów blogerka, ale także szczęśliwa mama małej Hani, kieruje swoją książkę do wszystkich rodziców, którzy nie tylko chcą, by ich dzieci jadły zdrowe posiłki, ale także pragną czerpać radość ze wspólnego ich przygotowywania. W tej przepięknie ilustrowanej książce czytelnicy znajdą mnóstwo prostych, a mimo to niebanalnych przepisów, które wzbogacą rodzinny jadłospis, a jednocześnie pozwolą na co dzień doświadczać bliskości i ciepła, jakie daje wspólne gotowanie i chwile spędzone przy stole w gronie najbliższych.

Autorka w ciągu zaledwie pięciu lat zdobyła kilkadziesiąt tysięcy fanów w Polsce i za granicą. Od czterech lat współpracuje z serwisem Onet.pl, współtworzy dział kulinarny na popularnym blogu Makelifeeasier.pl oraz realizuje sesje zdjęciowe swoich potraw dla popularnych czasopism. Mieszka z mężem i czteroletnią córeczką w Gdyni-Orłowie i na co dzień z ogromną przyjemnością publikuje autorskie przepisy na swoim blogu.
Nakładem Domu Wydawniczego REBIS ukazała się już gorąco przyjęta przez czytelników książka Make Cooking Easier. Przepisy na cztery pory roku.

wtorek, 1 listopada 2016

Targi, targi i po targach :D

Targi, targi i ... po Targach w Krakowie czyli kolejna wyprawa okazała się niezapomnianym pasmem odwiedzin stoisk z niezliczoną liczbą książek, jakie z chęcią by się przygarnęło. Niestety zwyciężył rozsądek i zdobyczy jest mało, lecz są konkretne i to najważniejsze:

 

Jak zawsze odwiedzający dopisali a przy niektórych stoiskach kolejka do Autora - czyli Agnieszki Lingas-Łoniewskiej nie zmniejszała się nawet przez kilka godzin:


Czwarta część o braciach Borowskich właśnie miała premierę:


 
Widok rzucający się w oczy zaraz po przekroczeniu hali wystawienniczej:


 Były też i debiuty, które zapowiadają, że za rok będzie kolejna okazja by postać w kolejce po dedykację od Autorki:






                                          
                                        Mała prywata: 



 Za rok na pewno będzie powtórka, 
bo molem książkowym jest się na całe życie ;)

A tak z przyziemnych spraw to przy następnym wyjeździe mam zamiar 
zastosować się do poniższych punktów (może się uda;) ):

- maksymalny ciężar bagażu kilka kilogramów, nie kilkanaście, bo na pewno będą sińce na ramionach od torbiszcza zwanego niewinnie bagażem podręcznym
- zastanowić się czy na pewno zabierać książki by zdobyć autograf Autora - patrz punkt poniżej
- jak zabierasz książki z punktu powyżej to zaciśnij zęby i postój w kolejce
- buty na obcasie sprawdzają się doskonale, szczególnie gdy masz kolejne w torbie zapas - tym razem baleriny 
- nie zapomnij o aparacie "odpoczywającym" w torbiszczu w pokoju hostelu, 
gdyż bateria komórki ma  to do siebie, ze szybko się rozładowuje!

Do zobaczenia za rok :D