niedziela, 11 kwietnia 2021

Kłopoty to jej specjalność

Przedpremierowo:

 
„Mala M.”

Paulina Świst

Lilka Płonka

 

Jaka jest frajda z tego, że postępuje się zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami? Średnia, przynajmniej dla niektórych, wiadomo, że sumienie spokojniejsze i lepszy sen człowiek ma, chociaż ten też będzie dobry jeśli się tylko będzie mało wiedziało. No, ale cała rzecz w tym, że czasem nie da się inaczej, bo ominie nas to, o czym się marzy. Trzeba jedynie pamiętać, że na to powinno się uważać, czasem nasze pragnienia, nawet te o jakich jeszcze nie wiemy, lubią się urzeczywistniać! Wtedy dopiero zaczyna się dziać.

 

Miły, spokojny, uczynny facet jakoś do Mali nie przemawia, co innego jego zupełna odwrotność. Każdy ma swój typ, a ją ciągnie jakoś do tego konkretnego, w końcu to, co wydaje się niewłaściwe i zakazane smakuje doskonale, przynajmniej przez chwilę, dłuższą lub krótszą. Ostatnia znajomość jest tego doskonałym przykładem, wprost książkowym, oczywiście z rodzaju tych z odpowiednim modelem na okładce i akcji wewnątrz. Rozsądek jak zawsze podpowiada bezpieczniejsze wejście pod tytułem nowy sąsiad Paweł, ale no cóż, rozsądek ma znikomą siłę i głosik jakiś taki słabiutki. Kto bowiem może przebić kogoś kto dokonał prawie niemożliwego i to nie raz? Wszelkie wcześniejsze wspomnienia nie są nawet bladym cieniem tego, co właśnie przydarzyło się Mali. Zdanie Mecenas Zuzy Zarębskiej jest oczywiście odmienne, ale czy da się brać go pod uwagę gdy znów pojawia się On? Nieznajomy, który po prostu wstrząsnął światem Mali M. raz na zawsze albo przynajmniej na dłuższy czas.  Pojawił się tylko problem, no dobrze co najmniej dwa, żaden z nich nie jest mały i oba wprowadzają więcej niż niepokój do beztroskiej egzystencji dziewczyny. Pytanie tylko jak je rozwiąże, zwłaszcza, że pomoc jest oferowana, chociaż i tak czarną robotę odwalić chyba będzie musiała sama. Co z tego wyniknie? Na pewno wszystko to, co przyprawi obie przyjaciółki o potężny ból głowy i to nie tylko z powodu kaca, moralnego chyba mniejszego.

 

Przedpremierowo w moje ręce trafiła, wcale nie przypadkowo, najnowsza książka Pauliny Świst, pisana tym razem w duecie z Lilką Płonką. Z pełną premedytacja została przeznaczona na niedzielną lekturę, jako, że trzeba się jakoś wzmocnić przed kolejnym tygodniem. Nic tak dobrze działa w tym temacie, jak dawka wyskokowa dobrego humoru podczas lektury, z rodzaju tych, gdzie śmiech pojawia się zaraz na samym początku i dopiero gaśnie w momencie chwili gdy człowiek orientuje się, że właśnie ma przed oczami koniec. Jednak najważniejsze zawiera się pomiędzy pierwszą i ostatnią stroną czyli historia o Mali M., niepoprawnej, pyskatej, pełnej tupetu bohaterce, jaka, chcąc nie chcąc, staje się dobrą kumpelą czytelnika z prędkością światła. Tajemniczy nieznajomy, miły sąsiad i Ona, sprawczyni całego zamieszania, nikt nie jest perfekcyjny, no chyba, że tak, wtedy nie ma co uważać i po prostu należy iść na całość. Co z tego wyniknie? Autorki „Mali M.” szczegółowo odpowiadają na to pytanie, pokazując przy tym jak dobrze można się bawić kiedy wie się, iż staranowało się granice do zakazanego owocu i smakuje on tak dobrze jak nic wcześniej. Co będzie potem? No cóż, to już zależy od pisarskiego duetu, ale jak można się przekonać ich wyobraźnia podsuwa nieszablonowe pomysły, gwarantujące powieści, podczas czytania których nie ma co zapinać pasów, bo i tak nie wytrzymają tempa, ostrych zakrętów oraz zawrotu głowy od perypetii. Jedno jest pewne w tej fabule nikt nie myśli o hamulcach, bo i po co, kłopoty to specjalność bohaterów.

 



PREMIERA:
14 kwietnia


 Za możliwość przeczytania książki
dziękuję