Po raz kolejny sięgam po książkę, której tematem jest II wojna światowa, a właściwie postać gen. Stanisława Maczka, którego życiorys w wielu punktach został powielony przez tysiące żołnierzy - bohaterów wojennych. Niewiele osób wie, że nim wojsko stało centralnym punktem jego życia studiował filozofię i filologię na Uniwersytecie Lwowskim. W czasie pierwszej wojny światowej został wcielony do armii cesarstwa Austro-Węgier, gdzie zdobył szlify oficerskie, po zawieszeniu broni 11 listopada 1918 zdezerterował i wstąpił do Wojska Polskiego. Od samego początku dał się poznać jako doskonały oficer, w 1938 roku został dowódcą pierwszej polskiej jednostki zmotoryzowanej - 10 Brygady Kawalerii. Odtąd wielu kojarzy go właśnie z tym rodzajem wojska, ale tak naprawdę nadchodzące działania wojenne ukazały w pełni jego talenty militarne i jako stratega.
Jednak najlepiej zacząć opowieść od początku, czyli od kulis powstania jednostki pancernej. Mogłoby się wydawać, iż w końcu lat trzydziestych decyzja o tym typie uzbrojenia nie powinna natrafiać na przeszkody, szczególnie, że sąsiedzi, w tym ci, którzy nie kryli się z wrogimi zamiarami, dawno posiadali to wyposażenia. A jednak nie było to takie oczywiste , wręcz przeciwnie. Dostrzegano znaczenie tego typu formacji, ale ważniejszą rolę przyznawano piechocie i kawalerii, sądzono, że na czołgi jeszcze przyjdzie czas. Niestety nie dostrzeżono tempa rozwoju nowej broni,ponieważ wzorce czerpano z Francji, gdzie również pierwszeństwo dawano innym narzędziom walki no i linii Maginota. Czas pokaże błędy takich założeń, jednak to dopiero przyszłość, chociaż nieodległa. Pułkownik Maczek przejął dowództwo nad jedyną brygadą zmotoryzowaną dzięki dobrym opiniom na swój temat i zainteresowaniom rozwojem wojsk pancernych w Związku Radzieckim i III Rzeszy. Pierwsze dni wojny pokazały, że brygada może i to skutecznie, stawić czoło swoim niemieckim odpowiednikom - "Die Schwarze brigade" te słowa utkwiły w pamięci wielu oficerów niemieckich, pomimo ogromnej przewagi ówczesny pułkownik Maczek pokazał siłę umiejętności swoich i swoich podwładnych. Doświadczenia zdobyte i okupione krwią w Polsce, chciał, już wtedy, generał przekazać francuskim sojusznikom, jednak tu ciągle panowała niezachwiana wiara w umocnienia i niedocenianie wojsk pancernych, co zemściło się w niedługim czasie. Kolejny odwrót, tym razem z ziemi francuskiej, skierował polskiego generała do Wielkiej Brytanii, jednak droga wiodła okrężnie m.in. przez Casablankę i w przebraniu. Brytyjczycy lepiej odrobili lekcje dotyczącą wojsk pancernych niż polscy i francuscy sojusznicy, szczególnie, że w czasie kampanii afrykańskiej zdobyto cenne doświadczenia. Test nadszedł podczas walk w Normandii i kolejnych ofensyw, był on potwierdzeniem wartości bojowej formacji pancernych.
"Czarna kawaleria" to nie tylko historia biograficzna człowieka, ale także kalendarium II wojny światowej przedstawionej przez pryzmat wspomnień jej uczestników i faktycznego przebiegu wydarzeń. Nie jest to widok ukazany tylko od strony gen. Maczka, ale także jego przeciwników i sprzymierzeńców, czyli niemieckiej i alianckiej. Te same wydarzenia zilustrowane z kilku stron dają pełną dynamizmu panoramę działań, a pokazanie zakulisowych decyzji pozwala wyrobić sobie czytelnikowi pełen obraz sytuacji w jakich znajdowali się poszczególni dowódcy. Głównym bohaterem jest oczywiście gen. Maczek, lecz jego postać sportretowana na tle innych umożliwia uchwycenie detali. Przytaczane wspomnienia uczestników walk oraz osób cywilnych nadają książce czasami formę fabularyzowanego dokumentu, co nie tyle uatrakcyjnia, lecz wzbogaca wiedzę o niunse, ginące gdy uogólnia się wydarzenia. Oczywiście autor nie pominął także kontekstu politycznego, które w końcu miało ogromną wagę w przebiegu wojny, aczkolwiek mogłoby wydawać się, że na zagrywki tego typu jest czas przed lub po wojnie.
Książka została podzielona na trzy części "Die Schwarze Brigade", "Les pauvres Polonais", "The Bloody Poles" - oddaje to trzy etapy walk, nie tylko z wrogiem, ale także rozgrywek związanych z brygadą pancerną gen. Maczka, której każdorazowo początki nie były łatwe. Jakiś czas temu czytałam o gen. Montgomerym, Pattonie i Rommlu - dowódcach wojsk pancernych, teraz miałam okazję uzupełnić wiadomości od jeszcze jednej strony polskiej. Pomimo, że Polacy wchodzili w skład armii brytyjskiej mocno uwidocznił się odrębny styl dowodzenia i prowadzenia działań operacyjnych.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria oraz wyd. ZNAK