„Mała
baletnica”
Wiktor
Mrok
Dzieciństwo
wydaje się nam czasem sielankowych oraz beztroskich zabaw, poznawania świata
pod ochroną dorosłych. Jednak ten obraz zbyt często bywa iluzją lub nierealnym
marzeniem, za którymi kryje się poniżenie, ból i zwyrodnienie. Jedno i drugie
istnieje tuż obok siebie, bywa aż nazbyt często niezauważane lub ignorowane, a
skrzywdzone dzieci w końcu stają się dorosłymi … mającymi w sercu i umyśle niezabliźnione
rany …
Major
Alona Nikiszina na co dzień zajmuje się przestępstwami, nie są one czymś nadzwyczajnym,
taka sprawa jak ta do, której została wezwana nie jest czymś nadzwyczajnym dla niej i jej zespołu.
Jednak tym razem już na samym początku wiadomo, że dochodzenie będzie o wiele
bardziej skomplikowane niż by się wydawało. To co kryje się za drzwiami luksusowej
rezydencji przekracza wyobrażenia pani major. Tym razem dochodzenie będzie
trudne i pewnie wzbudzi aż zbyt wielkie zainteresowanie. Wykorzystywanie
dzieci, a raczej jego najcięższa forma nigdy nie pozostawia obojętnym nikogo,
nawet najbardziej twardzi policjanci są wstrząśnięci, lecz ich emocje nie są
ważne, liczą się przede wszystkim dzieci – skrzywdzone i okaleczone oraz ci,
którzy za tym stoją. Niestety ci ostatni przez lata zbudowali imperium
umiejętnie wykorzystując chore zainteresowania, odwracanie oczu od prawdy oraz słabość
tych, którzy nie umieją bronić się sami. Nikiszina zamierza poprowadzić
śledztwo tak by winni zostali ukarani, ale czy będzie w stanie to uczynić? Jeśli
przestępczy biznes działa od lat, to musi za nim kryć się coś więcej, oznacza
to więc, że komuś będzie nie na rękę zainteresowanie Alony i jej podwładnych.
Czy nieugięta policjantka będzie w stanie przerwać przestępczy krąg przynoszący
ogromne zyski i niewyobrażalne rany ofiar?
Zło
czai się wszędzie, ale większość z nas uważa, że jego bliskich nie dotknie,
może innych – mniej czujnych, nierozważnych. Zwłaszcza dobrze chronimy dzieci,
one są bezpieczne i mogą cieszyć się zwykłą codziennością oraz spokojnie
dorastać, bez większych trosk i strachu. Nic bardziej mylnego, Wiktor Mrok
pokazuje w swojej najnowszej książce brutalną prawdę o otaczającej nas rzeczywistości.
Doniesienia medialne traktowane jako kolejny news, bulwersujący, chociaż czy
burzący spokój ducha? „Mała baletnica” przekracza granicę pomiędzy fikcją, a
faktami, podkopuje poczucie bezpieczeństwa i pewność, że to co najgorsze jest
dalekie od nas. Strona po stronie przedstawia kulisy przestępstw jakich ofiarą
są najmłodsi, mechanizm wplątywania w przestępczą sieć oraz jak łatwo stają się
ofiarami na oczach dorosłych. Pisarz nie posługuje się eufemizmami, używa
prawdy jako kanwy całej historii, nie oszczędzając drastycznych szczegółów. Czytelnicy
równocześnie obserwują jak rodzi się zło, jego twórców i tych, którzy mniej lub
bardziej świadomie zaczynają je rozwijać oraz policyjne dochodzenie, odsłaniające
zatrważającą prawdę lub raczej zrywające zasłonę zbudowaną z milczenia i
odwracania wzroku. „Mała baletnica” wstrząsa, skłania do refleksji, ale przede
wszystkim zasiewa ziarno niepokoju, podkopuje spokojne status quo gdzie „takie”
rzeczy nie zdarzają się. Wiktor Mrok nie boi się niewygodnych faktów, stawia na
realizm i ani na moment nie daje zapomnieć czytelnikom, że jego książka to
dopiero czubek ogromnej góry lodowej zbrodniczego procederu.