wtorek, 31 grudnia 2024

To, co ważne


Nowość:

„Stasiek, jeszcze chwilkę”

Małgorzata Zielaskiewicz

 

W niektóre rzeczy trzeba po prostu uwierzyć. Nie doszukiwać się ich logiki, nie zadawać pytania dlaczego? Po prostu przyjąć do wiadomości i starać się postępować właściwie. To wcale nie jest za mało, czasem należy brać sprawy takimi, jakimi są i działać tak jak podpowiada nam intuicja…

 

Śmierć jest nieunikniona. Z tym faktem nie ma co dyskutować, bo szkoda czasu i tyle. Jednak Henia chce odejść na własnych warunkach i jej mąż Stasiek musi przyjąć do wiadomości, że jeszcze przyjdzie trochę czasu mu spędzić samemu po drugiej stronie. Pewne rzeczy po prostu powinny być załatwione zanim człowiek odejdzie z tego świata. No właśnie Henia zamierza dokończyć swoją misję, oczywiście na swoich warunkach. W sumie chce tylko przekazać w odpowiednie ręce maszynkę do robienia pieniędzy. No właśnie ją. Nie może to być nikt przypadkowy, sprawa ważna i nie ma co działać na łapu capu. Wiadomo, iż nie tak łatwo znaleźć odpowiednią osobę. Na drodze Heni pojawiają się ciekawi ludzi, barwni z własnymi historiami, wciągający ją w niecodzienne perypetie, chociaż po prawdzie niektóre z nich są pod jej przewodnictwem. A co z najważniejszym, czyli oddaniem w dobre ręce niezwykłej maszynki? Kto okaże się najlepszym opiekunem dla tego niecodziennego sprzętu i czy w ogóle znajdzie się ktoś taki?

 

Ciepła, ale nie naiwna. Zabawna w niepowtarzalny sposób. Pełna chwil, kiedy czytelnika nachodzą refleksje. Niby lekka opowieść, a raz za razem odczuwa się jej drugie dno. „Stasiek, jeszcze chwilkę” to lektura z gatunku tych ofiarowujących dużo więcej niż ktokolwiek spodziewa się. Lżejsze, a może łatwiejsze momenty przeplatane są trudniejszymi z celnymi obserwacjami. Małgorzata Zielaskiewicz prowadzi bohaterów nie do końca konwencjonalnymi drogami, lecz nie są one w żadnym razie przypadkowe. Głównego motywu ani razu nie tracimy z oczu, a ciekawy zabieg, związany z wątkami, pojawiający się nieoczekiwanie, rzuca trochę inne światło na całość. Gdy poznajemy główną bohaterkę szybko obraz starszej i sympatycznej starszej pani zostaje zastąpiony przez barwną postać, której daleko do stereotypowego obrazu. To ona wiedzie prym i za jej sprawą fabuła wciąga i przede wszystkim rzuca na czytających czar. Niezwykła maszynka nie przyćmiewa jej, to po prostu droga do kolejnych celów. „Stasiek, jeszcze chwilkę” to nie książka jednorazowa, do przeczytania na raz i do odłożenia na bok.


Za możliwość przeczytania książki
 dziękuję:
 

piątek, 27 grudnia 2024

Korpo i cała reszta problemów

Nowość:

„I odpuść nam nasze korpo”

Karo M. Nowak

 

Nie zawsze koniec to naprawdę koniec, chociaż wiele mogłoby na to wskazywać. Niektórzy są przekonani, iż jeszcze coś wydarzy się. Odpowiedź na pytanie, kiedy i gdzie będzie to miało miejsce jest więcej niż otwarte i tak naprawdę nie wiadomo czy w ogóle pojawi się. Czasem nadchodzi w najmniej spodziewanym momencie i okazuje się dalekie od oczekiwanej.

 

Szukanie jasnej strony życie, gdy było się światkiem zagłady swojego korpo wcale nie jest proste, łatwe, a tym bardziej oczywiste. Jeśli na twoich oczach rozpada się to, co miało być wieczne trudno to w ogóle przyjąć do wiadomości, a na dodatek trzeba jeszcze przepracować stratę przyjaciół. To ostatnie jest chyba najdotkliwsze, Monika właśnie przepracowuje tę sytuację na własnym przykładzie. Jak dalej żyć? No cóż od czego są aniołowie, czarownice, a nawet demony? Zresztą poczet, mniej lub bardziej pomocnych istot, z naciskiem na to pierwsze, jest dość duży. Pozostaje więc wstać, otrzepać się, poprawić koronę i stawić czoła prawdzie, okrutnej i niezwykle skomplikowanej oraz nie ujawniającej swego prawdziwego oblicza. Kto jak nie Monika ogarnie rzeczywistość, tę korporacyjną i międzywymiarową? Kilku kandydatów już w tym kierunku działa, zwłaszcza Lucyfer, który powrócił na ziemski, i nie tylko, padół. Czy zwiastuje kłopoty? Ależ oczywiście i to na skalę, jakiej ogromu tak naprawdę nie zna nikt, najprawdopodobniej najbardziej zainteresowany także. Korporacje rządzą się swoimi prawami, a Zarząd nie toleruje braku osiągania założonych celów. Jednak kiedy nie bierze się pod uwagę siły przyjaźni to wszystko, naprawdę wszystko, wydarzy się i tym razem z pewnością dużo więcej!

 

O korpo powstała niejedna książka i niejednego gatunku, wiadomo temat prawie niewyczerpanych opowieści. A gdyby tak był to jeden z motywów urban fantasy? Brzmi ciekawie czyż nie? Jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach, zresztą nie jedynie metaforycznie. Słynny warszawski Mordor, do tego oczywista sprawa ci, na barkach, których jest budowany oraz rzecz jasna fantastyczna otoczka, zaplanowana co do najmniejszego detalu. To tak w ramach wstępu, ale zaraz potem zaczyna się prawdziwa jazda bez przysłowiowej trzymanki czy fabuła, w jakiej nie ma co spodziewać się przestojów, spokoju i czegokolwiek, co daje chwile wytchnienia postaciom oraz czytelnikom. Jednym i drugim Karo M. Nowak szykuje zwroty akcji, jeżeli ktoś chciałby zabawić się w snucie przypuszczeń na podstawie tego, co już wydarzyło się to i tak nie wpadnie na to, co autorka miała na myśli. Powiedzieć, że bohaterowie kroczą krętymi ścieżkami to nic nie powiedzieć. Jeżeli nawet pojawia się iskierka nadziei, iż teraz właśnie potoczy się w przewidywanym kierunku szybko przekonujemy się w jak dużym błędzie jesteśmy. Kojarzycie ten moment w w filmach po napisach końcowych, kiedy kilka scen niekiedy stawia duży znak zapytania? Finał „I odpuść nam nasze korpo” po epickiej historii i Grande finale ma jeszcze właśnie taki moment. Karo M. Nowak konsekwentnie nie stawia na jakikolwiek minimalizm lub oszczędność w kreacjach bohaterów, wątków i humoru, lecz dzięki temu całość jest jedyna w swoim rodzaju. Podczas lektury nuda nie grozi, za to trzeba liczyć się, że przepadniecie w czasie czytania bezpowrotnie.


                                                 Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję:




wtorek, 17 grudnia 2024

Bestsellerowe zbrodnie

„Bestseller”

Paulina Świst

 

Sukces ma słodki smak. Zwycięzcy znają go doskonale. Tyle, że niekiedy zaprawiony jest też gorzkimi nutami rozczarowania i zazdrości. Obacz czasem prowadzą do zdecydowanych działań z efektem, jakiego mało, kto spodziewał się.

 

Marketingowy chwyt czy rzeczywiste przestępstwo? Jeśli to pierwsze to ktoś naprawdę poszedł po bandzie. Promocja promocją, lecz są pewne granice. Druga opcja oznacza, że znana autorka jest w niebezpieczeństwie. Zadaniem prokurator Niny Kermel jest znalezienie odpowiedzi na pytanie co stało się pisarką i najlepiej gdyby to odbyło się bez jakiejkolwiek zwłoki. Jakby tego było mało ktoś odtwarza sceny z bestsellerowej książki zaginionej. Co jeszcze wydarzy się podczas śledztwa? Komisarz Aleksander Aresowicz wspiera Ninę w pracy śledczej. Każde z nich ma spore doświadczenie i nie tak łatwo zmylić ich, jednak ta sprawa nie jest aż tak prosta jak się mogło zdawać. Kolejne zbrodnie są jasnym sygnałem, że żadnego śladu nie powinno się lekceważyć, ale czy jest związek z tym, co wydarzyło się podczas premiery książki? Kto jak kto, lecz Nina i Ares z pewnością nie poddają się nigdy, niekiedy przychodzi im za to płacić wysoką cenę.

 

Medialna burza bez powodu czy przestępstwo? Do czego można posunąć się by odnieść sukces? A jeżeli prawda wygląda zupełnie inaczej? Zagadka kryminalna, jakiej nie każdy śledczy da radę i na miarę „Bestselleru”. Zbrodnia, i to nie jedna, jak z rasowego horroru, niejedna niewiadoma i zawodowcy, którzy naprawdę dużo widzieli i właśnie to jednocześnie jest ich atutem, lecz i przywołuje stare demony. Czytelnicy sięgający po tę historię otrzymają lekturę, w jakiej akcja trzyma w napięciu i to nie tylko z powodu głównego motywu, lecz i za sprawą głównych bohaterów. Oba elementy splatają się w obfitujący w intrygujące wątki kryminał, gdzie ważne są detale. Paulina Świst postawiła na postacie o sylwetkach zarysowanych mocną kreską, jakim daleko do zwyczajności i z pewnością nie wtapiają się w tłum. Ich życie zawodowe i osobiste zapętlają się, a od tego już krok do obudzenia demonów, czekających na jakąkolwiek oznakę słabości.

niedziela, 15 grudnia 2024

Przeszłość

Nowość:

„Debiut”

Paulina Świst

 

Skomplikowane oznacza poziom zwany, co najmniej niezłą zagwozdką, czasem to ogromne niedopowiedzenie. Najczęściej wszystko zależy od człowieka, bo kto jak nie on potrafi zagmatwać to, co wydawało się proste i bezproblemowe. Oczywiście splot okoliczności i złośliwość szeroko pojętego losu też ma coś do gadania, ale i tak w samym centrum zamieszanie znajdują się ludzie.

 

Teraźniejszość jest pokłosiem tego, co było a przyszłość jednej i drugiej. Oczywiście nie zawsze i nie wszyscy to dostrzegają. Nina i Ares maja przed sobą śledztwo i to z kategorii tych, gdzie mało lub raczej nic nie jest takie, na jakie wygląda. Śmierć osób znanych zawsze przyciąga uwagę, a to nie sprzyja pracy dochodzeniowej. Jednak ktoś ją musi wykonać i tym razem przypadła ona w udziale tym, którzy nie zadawalają się prostym odpowiedziom, przy okazji przyciągając kłopoty, jakie wprost ich kochają. Wątek, jaki pojawia się jest zaskakujący i sięga w przeszłość. Zaginięcia zdarzają się często, lecz na pierwsze strony trafią rzadko, szybko też zostają zastąpione kolejnymi newsami. Jednak tym razem wracają jak bumerang. Co mają z słynną influencerką i jej pożegnaniem z tym światem? Może trzeba sięgnąć jeszcze głębiej i wydobyć na światło dzienne to, co inni tak skrzętnie ukryli? Pytanie tylko co się odnajdzie?

 

Bezkompromisowi, często bezczelni, najczęściej mówiący prawdę prosto z mostu oraz potrafiący komplikować sobie życie jak mało kto. Na dodatek zawodowcy w swoim fachu i nieidący na ustępstwa. Idealni? A skąd, dlatego właśnie tak dobrze spędza się z nimi czas. Paulina Świst potrafi za każdym razem stworzyć ich od nowa i trafić w dziesiątkę. Oczywiście sami bohaterowie na nic się zdadzą, jeśli nie mają do opowiedzenia odpowiedniej historii, w jakiej przepadną czytelnicy. „Debiut” jak najbardziej spełnia oba warunki i kilka innych także, wcale nie przy okazji, lecz w doskonale zaplanowanej fabule. Nie brakuje w niej zwrotów, zaskakujących i oczekiwanych równocześnie, pytanie jedynie brzmi, kiedy i na jaka skalę. Autorka przyzwyczaiła czytających, że jakby nie starali się dotrzymać jej kroku i tak jest, co najmniej kilka przed nimi, przygotowując ostry skręt w akcji. Przy okazji pojawia się nowy punkt zapytania, na którego odpowiedź pojawia się w odpowiednim czasie, ma się rozumieć w dokładnie wybranym momencie i całkowicie nieprzewidywalna. Do tego dorzućmy dialogi, często podszyte czarnym humorem, trochę klimatu noir oraz sprawców zamieszania czyli główne postacie, idące pod prąd, oryginalne, dalekie od zero jedynkowych działań, dalekie od poprawności.

 

czwartek, 12 grudnia 2024

Motyw

Nowość:

„Miasto mgły”

Michał Śmielak

 

Zbrodnia nie zawsze od razu jest i daje znać, że w ogóle zaistniała. Niekiedy pozostaje niezauważona bardzo długo, jednak wystarczy splot okoliczności i wychodzi na światło dzienne. Ten, kto jest pewien, iż upływ czasu zrobił swoje i teraz jest wciąż doskonała myli się…

 

Całkowity przypadek zdarza się, oczywiście najczęściej w najmniej spodziewanym momencie i przy okazji przynosząc niespodziewany rozwój sytuacji. Deszczowy październik nie jest niczym nadzwyczajnym w polskiej jesieni, jednak w Sandomierzu przyniósł z sobą morderstwo i to wcale nie w telewizyjnym serialu z księdzem detektywem. Policjanci muszą zmierzyć się z zabójcą, doskonale wykorzystującego znajomość miasta, jesienną pogodę i miejscowe legendy o wampirach. Komisarz Bruno Kowalski nie zadowala się prostymi odpowiedziami, a w poszukiwaniu prawdy pomaga mu lokalny znawca historii Krzysztof Szorca. Pora roku wprost sprzyja zbrodniarzowi, a Sandomierz odpoczywający po sezonie turystycznym okazuje się miejsce do zabójczych polowań. Jeśli do tego dodać lęk mieszkańców oraz dawne dzieje, podsycające jeszcze strach, to wynikiem jest prawdziwy wyścig z czasem. Co może przynieść z sobą jesienna szaruga i zagłębianie się w przeszłość oraz jak się ona przekłada na obecny maraton zbrodni?

 

Co powoduje, że człowiek odbiera życie komuś innemu? Motyw jest zawsze, ale bywa niedostrzeżony. Od niego wszystko zaczyna się i bez niego nie doszłoby do najgorszego, lecz winowajcą jest ten, kto powoduje śmierć, cała reszta to okoliczności, czasem mogące w mniejszej lub większej części być usprawiedliwieniem, nieumniejszającym odpowiedzialności. Sandomierz spowity mglistym mrokiem i z jesienna słotą w tle. Dorzućmy do tego zabójstwo, niecodzienne i budzące dawne demony. Oczywiście są i ci, którzy jak już złapią trop to go nie puszczą do samego końca. No i wielowarstwowa zagadka kryminalna. W skrócie to „Miasto mgieł”, jednak nie oddaje on wytrawnego smaku lektury jaka zaserwował czytelnikom Michał Śmielak, mistrz nieoczywistych historii i finałów. Nim to ostatnie poznamy podążamy wraz z bohaterami po morderczym bruku miasta, jakiemu nie dane jest złapać oddech po intensywnym lecie. Stare mury i zaułki kryją niejedną tajemnicę, ale czy to one są źródłem działania zabójcy? Autor doskonale kluczy, podsuwa ślady, wskazuje tropy, lecz w łamigłówce nie tak łatwo dopasować elementy, chociaż niejednokrotnie wydaje się, że rozwiązanie jest prawie już przed nami. Nic bardziej mylnego, kolejne rozdziały pokazują nam jak mało dostrzegamy w zbrodniczym mroku. Czy uda się zauważyć najistotniejsze nitki, łączące wszystkie dowody i poszlaki w jeden obraz?


                                               Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję:




poniedziałek, 9 grudnia 2024

Przyjaciele

 

Nowość:

„POPR-ańcy. 

Krowa w maśle”

„POPR-ańcy. 

Tajna misja”

„POPR-ańcy. 

Godzina Próby”

Anna Sakowicz

 

Nie ma to jak oddane grono przyjaciół, z nimi na pewno nie wydarzy się nic złego. Oczywiście przy okazji nie obędzie się bez chaosu, co najmniej kilka przygód również będzie udziałem wesołej paczki. Jednak najważniejsze to pomoc, bezinteresowna, na jaka można liczyć w najmniej spodziewanym momencie.

 

Czasem prostą sprawę łatwo da się skomplikować, wystarczy coś podsłuchać albo nie do końca dobrze zrozumieć kogoś i robi się zamieszanie. W Chacie pod Wierchami dochodzi do sytuacji patowej ale jak wiadomo POPR-ańcy znajdą wyjście z każdych opałów, oczywiście na swoich zasadach i z pewnością nie obędzie się bez perypetii. Jednak jak wiadomo najważniejsze to przyjacielska pomoc, bo na kogo, jak nie na sprawdzonych towarzyszy, można liczyć w trudnych czasach? Metody bywają dość niekonwencjonalne, lecz przecież liczy się efekt. Mały akt dywersji i liczenie na cud też się sprawdza, chociaż jedno oraz drugie raczej nie powinno praktykować się za często, a najlepiej w ogóle. Ale jak inne sposoby zawiodą trzeba sięgnąć po ostateczne rozwiązania. Czy przyniosą one efekt? Odrobina szczęścia, nikomu nie zaszkodzi więcej, duża doza wiary przyjaciół oraz pokazania się od najlepszej strony. A co potem, to już okaże się niebawem.

 

POPR-ańcy znowu w akcji i to nie jednej, a kilku. Powrót mieszkańców Chaty pod Wierchami oraz ich dobrych znajomych oznacza ogromną porcję czytelniczej zabawy dla starszych i młodszych. Anna Sakowicz oddała w ręce małych czytelników trzy nowe opowieści o patchworkowej rodzince zwierzęco-ludzkiej. Nie brakuje w bardzo dobrego humoru, wielu przygód i przede wszystkim obrazów prawdziwej przyjaźni. Znane już postacie dostarczają niejednego powodu by znowu zawitać do tatrzańskiego domu, w którym znajdzie się miejsce dla wszystkich potrzebujących. Bohaterowie przekazują informacje nie tylko jak poruszać się bezpiecznie po górach, ale także jak dużo znaczą słowa przyjaciel oraz pomoc. Autorka trafia historiami o POPR-ańcach do wszystkich czytelników bez względu na ich wiek, dzięki uniwersalnemu przesłaniu i poruszaniu kwestii znanych każdemu, pokazując przy okazji właściwe rozwiązania.

 



Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję:

niedziela, 8 grudnia 2024

Tempus fugit

Nowość:

 „Toń”

Marta Kisiel

 

Co się może wydarzyć, gdy zostanie złamana generalna zasada w rodzinie? Niby wszystko przecież i tak w niej zostanie, więc o co cały ten raban? A o to, że z jakieś przyczyny są jasno określone i na pewno nie sprawdza się bunt i hasło, o ich łamaniu.

 

Nawet, jeśli o czymś wie i będąc obudzonym w nocy wyrecytuje się to bez zająknięcia to jeszcze nie oznacza, iż w chwili próby nie postąpimy całkowicie odwrotnie. Dżusi Stern zrobiła dokładnie wbrew zasadom, jakie były jej znane doskonale i stosowane od lat, pomimo obchodzenia, zapominania i po porostu ignorowanie innych. Do tej pory jakoś udawało się dziewczynie nie mieć żadnych lub zbyt dużych problemów z powodów swego postępowania. Niestety nie tym razem, skutkiem, czego wpierw musi zmierzyć się ze swoją siostrą Eleonorą, ale to nie ona ją rozliczy, a ciotka Klara. No chyba, że jakoś naprawi swój błąd, bo przecież jakoś się da? Tyle, że nie spodziewa się, jaką rodzinna puszkę Pandory właśnie otwarła. Tajemnica zawsze gościła w życiu sióstr Stern i ich krewnej, jednak teraz okazuje się jak wiele ich jest. Każda zawiera w sobie naprawdę istotne pytanie, odpowiedzi na nie niejedno mogą zmienić. Co czeka panny Stern? Nuda z pewnością nie, ale czy są gotowe na wyzwanie, jakie czekało na swój moment?

 

Rozpoczęłam i przepadłam. Dosłownie i w przenośni. Sekrety, zagadkowość i oczywiście bohaterki i bohaterowie oraz znaki zapytania od początku do końca. Marta Kisiel doskonale wykorzystała te elementy, a także jeszcze kilka innych by „Toń” wciągała czytelnika od razu i nieodwołalnie. Wyczuwalna jest atmosfera czegoś ukrytego i z pewnością ważnego dla całej historii, lecz co to jest, to już pozostaje w sferze naszych domysłów. Na razie, a kiedy już poznajmy konkrety robi się jeszcze ciekawiej. Ujawnienie części sekretów okazuje się dopiero wstępem do najważniejszego, czego czytający nie podejrzewają. Od tego momentu akcja jeszcze przyśpiesza, co nie znaczy, iż nie pojawiają się nowe pytania. Wprost przeciwnie, co zwiększa jeszcze zaintrygowanie. Kto nie pragnąłby poznać gdzie zmierzają postacie i jakie decyzje podejmą? „Toń” daje nam opowieść, która rzuca na nas urok od razu i nie potrafimy lub raczej nie chcemy się od niego uwolnić. Czy czeka się na więcej? Jak najbardziej, nie wszystko zostało wyjaśnione, a to, co, znane zaostrza apetyt na dużo, dużo więcej. Rodzinne sekrety, niezwykłe talenty, tajemnicza przeszłość, pełna niespodzianek teraźniejszość oraz przyszłość pod ogromnym znakiem zapytania. To co najmniej świetna, jak nie doskonała, zapowiedź dla tej serii.

 

                                             Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję:
 

 

 

 

środa, 4 grudnia 2024

Tajne przez poufne

Nowość:

„Hotel w Zakopanem”

Maria Ulatowska

Jacek Skowroński

 

Niektóre miejsca kryją o wiele więcej niespodzianek niż ktokolwiek spodziewa się. Czasem są one dziełem przypadku, a niekiedy wprost przeciwnie, ktoś bardzo postarał się by w ogóle zaistniały oraz dały z góry zamierzony efekt. Pytanie tylko czy wszystko da się wyreżyserować? Nawet najbardziej dopracowany plan musi zmierzyć się ze splotem okoliczności, a ten zawsze daje o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie.

 

Niektóre wydarzenie są wprost wymarzonym zaproszeniem dla gości nieproszonych i niemile widzianych. Nie trzeba przeprowadzać skomplikowanych analiz by być pewnym, iż to jedynie kwestia czasu, gdy zawitają. Z pewnością do nich należy otwarcie luksusowego hotelu w Zakopanem połączone z wystaw najznakomitszych dzieł sztuki i klejnotów. To wprost wymarzone wydarzenie dla kogoś, kto od dłuższego czasu uprawia złodziejską turystykę wzdłuż oraz wszerz Europy i wciąż pozostaje nieuchwytny. Służby wywiadowcze widzą również okazję dla siebie, w końcu, kiedy jak nie w takim momencie złapać zuchwałego przestępcę? Gra toczy się o olśniewający brylant, strzeżony jest on jak przysłowiowe „oko w głowie”. Najlepsi agenci mają za zadanie chronić ten cenny eksponat. Jednak czy ktoś nie pomyślał o tym? To oczywiste, że nikt nie pozostawi go bez zapewnienia mu bezpieczeństwa. A co jeśli dopracowany w każdym szczególe plan wcale takim nie jest? Zawsze znajdzie się słaby punkt, a najczęściej jest nim… człowiek, ale czy na pewno? Kto rozdaje karty w tej rozgrywce? Niektórzy mogą się nieźle zdziwić finałem…

 

Kilkuwątkowa historia, jednocześnie sensacyjna, ale także z cieniem politycznej fikcji oraz motywem rozgrywek wywiadowczych. Kiedy zaczynamy lekturę nie da się przewidzieć, co nas czeka, a przed nami niesamowita książka, w jakiej nie brakuje zagadkowych zwrotów akcji i tajemnic. Przede wszystkim ma się wrażenie, że ktoś pociąga za sznurki i nie tylko postacie są marionetkami w rękach tego, kto dokładnie wie, czego chce i jak to zdobyć. Im bardziej zagłębiamy się w „Hotel w Zakopanem” tym więcej pojawia się znaków zapytania, co jeszcze wydarzy, gdyż ze strony na stronę zyskujemy coraz większą pewność, iż jeszcze niejednokrotnie będziemy zaskoczeni. Autorzy zadbali o odpowiednie dawkowanie zwrotów akcji i są one dokładnie w tych punktach, gdzie ich nie spodziewamy się oraz tak skonstruowane, iż rzucają inne światło na znane już sytuacje. W jakim rozwiną się kierunku i jaki będzie to miało wpływ na bohaterów? Aż kusi by snuć przypuszczenia, lecz nie tak łatwo przewidzieć ciąg dalszy tego, co będzie miało miejsce. „Hotel w Zakopanem” jest historią intrygującą, z niejednym sekretem i co najważniejsze do samego finału pozostającą nieodgadnioną.


                                                  Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję:




niedziela, 1 grudnia 2024

Japoński niezbędnik


Nowość:

„Japonia. 

Podróżnik rodzinny”

Barbara Wichrzycka

 

Wciąż tajemnicza, chociaż zdaje się nam, że wiemy o niej wszystko. Jednak na każdym kroku zaskakuje nas, ale wcale nas to nie dziwi, jedynie zdumiewa powód. Sprzeczność? No cóż ten kraj ma wiele obliczy, a tradycja i nowoczesność tworzą skomplikowaną układankę fascynującą świat od wieków.

 

Kraj kwitnących wiśni oraz ikoniczna góra Fudżi i większość z nas, nawet, jeśli nie interesuje się Japonią ma przed oczami te dwa widoki, czasem jako jeden krajobraz. Ale przecież Japonia to dużo więcej i zdajemy sobie z tego sprawę doskonale. Co może nam pomóc by jak najwięcej zobaczyć, będąc już na miejscu? Dobry przewodnik, lecz również dobry plan i planer, a najlepiej wszystkie trzy elementy. Barbara Wichrzycka połączyła to w jednym, czyli w „Japonia. Podróżnik rodzinny”. Już sama okładka podpowiada, jak wiele czeka podczas odwiedzin tego niezwykłego miejsca lub raczej miejsc. Od samego początku autorka stara się nam pokazać ile czeka nas atrakcji i to w przystępny sposób, zrozumiały dla młodszych i starszych równocześnie. Tekst oraz ilustracje doskonale uzupełniają się, to drugie odzwierciedla to pierwsze, przyciągając uwagę, pozwalając na swobodę kolejności. Jednak, co równie istotne dostarcza przydatne informacje i dopełnia je ciekawostkami, a także wskazówkami. Dodatkowo daje okazję prowadzenia dziennika z podróży oraz zabawy podczas niej. „Japonia. Podróżnik rodzinny” jest naprawdę kompletnym przewodnikiem po kraju kwitnącej wiśni i to nie jedynie dla turystów, lecz tak naprawdę dla wszystkich tych, którzy są nim zainteresowani.

 

Poznawać nowe miejsca można na wiele sposobów. Oczywiście dobrze by było móc je odwiedzić osobiście i jak najwięcej zobaczyć. Barbara Wichrzycka stworzyła swoiste vademecum dla osób podróżujących do Japonii, służące pomocą i radą oraz będące także pamiętnikiem z ich wędrówki. W tym samym czasie pozwala na zabawę i utrwala wiedzę o tym państwie. Jeśli nie mamy możliwości osobistych odwiedzin sprawdzi się też jako ciekawe kompendium wiedzy dla podróżników, poszukających interesujących tytułów, dających sposobność na wycieczkę bez opuszczania domu. Autorka przekazuje informacje na kilka sposób: zdjęcia, ilustracje, tekst, łamigłówki, a to jeszcze nie wszystko. Dzięki temu czy poznajemy osobiście czy też za pośrednictwem książki mamy okazję, by zobaczyć nowe miejsca i poszerzyć swoje horyzonty, bez względu na wiek. Dodatkowo dzięki kodom QR otrzymujemy jeszcze osobistą perspektywę autorki z jej japońskich wojaży.

 

                                             Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:


 

 

poniedziałek, 25 listopada 2024

Bieszczadzka szansa

Przedpremierowo:

„Zabiorę cię do domu”

Katarzyna Fiołek


Jakie miejsce jest najlepszego, gdy się pragnie zapomnieć, przynajmniej na trochę, o tym, co miało miejsce i bardzo zraniło? Nasuwa się jeden z kierunków, gdzie niejeden już uciekł albo mówiąc potocznie wszystko rzucił i wyjechał. Ale czy taki krok zda egzamin? Pewna odpowiedź zyska tylko w jeden sposób. Pozostaje, więc ustawić GPS na Bieszczady!

Spokój bywa naprawdę niedoceniany i jego naprawdę pragnie zaznać Ida. Pensjonat w pobliżu Wetliny nadaje się do tego celu doskonale, a przynajmniej tak zakłada. Bliskość przyrody, bieszczadzkie szlaki na wyciagnięcie ręki i przemili gospodarze. Czego chcieć więcej? No właśnie tego pierwszego – spokoju, a powodem tego jest pewien przewodnik górski i w ogóle człowiek wielu talentów, a zwłaszcza jednego – doprowadzania nowego gościa do wściekłości, ale tez dość niecodziennych przemyśleń. Czy ta znajomość skazana jest jedynie na darcie kotów? No cóż zaczęła się dość niefortunnie, oczywiście z winy Jakuba, lecz Ida musi przyznać się samej sobie, że trudno o nim zapomnieć. Co więc pozostaje? A może tak dać sobie drugą szansę i to właśnie z pomocą faceta, który docenia jej gustu literackiego, lecz nadrabia to czymś innym? Czyżby tam gdzie wielu widzi koniec oni dostrzegli początek? Pytanie tylko czego? Letniego romansu czy …

Druga książka i książka o dawaniu sobie drugiej szansy. Takiemu wyzwaniu wcale nie jest tak łatwo sprostać, zwłaszcza, kiedy debiut zawiesił poprzeczkę naprawdę bardzo wysoko. Katarzyna Fiołek podjęła wyzwanie i okazało się, że spod jej pióra albo raczej klawiatury wyszła równie dobra historia. Humor, emocje, niedopowiedzenia i Bieszczady, to wcale nie za mało, a w sam raz, by czytelnik przeniósł się w piękne okoliczności przyrody, stanowiące idealne tło dla bohaterów. Pierwszoplanowi i drugoplanowi zapadają w pamięć, a ich watki ciekawie zazębiają się. Oczywiście w samym centrum są uczuciowe rozterki, jakim towarzyszą dowcipne dialogi i słowne utarczki. Dzięki temu nawet nie spostrzeżemy jak szybko mija czas na lekturze. Chemia pomiędzy postaciami nie jest jednowymiarowa albo z gatunku przesłodzonych, jest w niej miejsce na napięcie, zagubieni i zawahanie, czyli wszystko to, co zdarza się również w prawdziwym życiu. „Zabiorę cię do domu” pozwala na naprawdę miłe spędzenie czasu z interesująca książką, która z pewnością sprawdzi się, jako lektura do jakiej wraca się kiedy chce się odciąć od codzienności.


      

 Premiera:

27.11.2024

                                            Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

piątek, 22 listopada 2024

Taniec z mrocznymi cieniami

Patronat:

„Tańcząc z cieniami”

Karol Fitrzyk

 

Pewnych sił nie należy prowokować. Nawet, jeśli jest się pewnym, że nie mogą skrzywdzić to jedynie subiektywne przekonanie, a nie obiektywna prawda. Zresztą ta ostatnia może nieprzyjemnie zaskoczyć i to w najmniej spodziewanym momencie. Zbudzone zło nie tak łatwo pokonać i nie powinno się go nie doceniać…

 

Niektórym okazjom powinno się podziękować i jak najszybciej zapomnieć o nich. Ernest z Nikolą oraz dwoma kolegami interesują się paranormalnymi zjawiskami. Na swoim kanale internetowym prezentują owoce swoich niecodziennych śledztw. Niejednokrotnie już spotkali się z niewytłumaczalnymi zjawiskami, chociaż dla nich są one zrozumiałe. Tym razem jednak spotykają się z nieoczekiwaną propozycją, której skutki wydają się im znane, chociaż czy tak będzie? Czy nie lepiej zrobić krok w tył i odejść zamiast pójść do przodu? To, czego są tym razem świadkami przynosi z sobą o wiele więcej niż dreszczyk emocji i z pewnością pozostanie w ich pamięci. W tym samym czasie dochodzi do niepokojących wydarzeń na trzebińskim cmentarzu i chociaż jedno z drugim nie ma nic wspólnego coś nie daje spokoju Ernestowi. Zbieg okoliczności, do jakich dochodzi często, lecz może warto przyjrzeć się temu, co miało miejsce w nekropolii? W krótkim czasie dzieje się wokół czwórki youtuberów naprawdę dużo, czy nie za wiele? Nadprzyrodzone siły są i wiele bardzie nieobliczalne niż ktokolwiek spodziewa się. Tak samo jest ze złem, zwłaszcza tym, jakiego nie docenia się!

 

Nie tak łatwo utrzymać mroczny klimat, niepokojący i równocześnie zapowiadający, iż kolejne strony przyniosą jeszcze zagęszczenie atmosfery. Karol Fitrzyk ani na chwilę nie pozostawia złudzeń czytelnikom, co do tego, że przed nimi historia, w której nic nie jest takie jak mogłoby się wydawać i ani na moment nie powinno się tracić czujności. „Tańcząc z cieniami” zmusza do oglądania się za siebie i przypomina jak łatwo ignoruje się zagrożenie oraz ostrzegawcze podszepty intuicji. Każdy z wątków zdaje się być osobnym bytem, mającym podobne źródła, lecz bez punktów wspólnych, aczkolwiek gdzieś pomiędzy słowami nie da się nie szukać nici powiązań. Jednak autor nie podsuwa ich ot tak sobie i nie daje zapominać, że tuż obok kryje się coś, co przekracza granice tego, co znane, bezpieczne. Postaciami kieruje ciekawość i chęć pokazania czegoś, co kryje się w kątach i stara się pozostać niezauważone, ale istnieje, wbrew rozsądkowi, logice. Podążają one w sam środek ciemności, a czytający są tuż obok nich i są równie zaintrygowani tym, co już miało zdarzyło się i jeszcze pokaże swoją twarz. Fabuła zmienia natężenie, lecz nie daje zapomnieć, że coś czai się i jedynie czai się by zaatakować.


Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję
 

środa, 20 listopada 2024

Herstories

Nowość:

„Łobuziary. 

Najfajniejsze 

bohaterki literackie”

Sylwia Chutnik

Ilustracje: Ola Szmida

 

Bohaterki książek nieraz utkwiły nam w pamięci i nawet długo po lekturze towarzyszą nam. Niektóre z nich są naszymi znajomymi jeszcze z czasów dzieciństwa, inne dołączają do nas później. Co je wyróżnia? Czasem niepokorność, zadziorność, buntowniczość, lecz najczęściej to, iż nie boją się wyrażać swojego zdania i wyróżniają się spośród innych osób.

 

Trzydzieści postaci kobiecych w różnym wieku, jakie pojawiły się w literaturze, nie tylko ostatnimi czasy, lecz także na przestrzeni lat. Znane z książek zagranicznych autorów, lecz także nasze rodzime. Wiele z nich rozpoznamy bez trudu, bo kto nie zna Małej Mi, Pippi czy Hermiony albo Idy Borejko albo Majki Skowron i Pollyanny lub Pchły Szachrajki? Te kilka bohaterek są jedynie przykładem jak różne bywają oraz jak długo niekiedy towarzyszą nam. Młodsze, starsze, z różnorodnych gatunków literackich. Z pewnością nie giną w tłumie podobnych, to na nich wzorują się inni, bywa, iż kolejne pokolenia, tak czytających jak i twórców. Ich przygody stanowią inspiracje, tak samo jak i podejmowane decyzje, nie są nieomylne, ale z pewnością nie da odmówić się im odwagi. Co jeszcze sprawia, że je pamiętamy, znamy, nawet, jeśli jedynie z imienia albo też warto się nimi zainteresować i poznać? To, co sobą prezentują, najczęściej daleko im ideału, w końcu są łobuziarami, idą pod prąd, a nie z nim i wciąż to, co sobą reprezentują jest aktualne.

 

Czy tak od razu potraficie podać ciekawe bohaterki literackie? Takie, które są ponadczasowe lub mają naprawdę dużą szansę by się takimi stać? Wydawałoby się, że nic prostszego, lecz czy naprawdę? Sylwia Chutnik odpowiedziała na to pytanie naprawdę barwnie, a Ola Szmida zilustrowała je równie kolorowo. „Łobuziary. Najfajniejsze bohaterki literackie” są przykładem książki, przy czytaniu jakiej naprawdę dobrze spędzą czas młodsze i starsze czytelniczki, zresztą czytelnicy również. Dlaczego? Po pierwsze sam motyw czyli one. Pierwszy plan oddany zostaje trzem dziesiątkom dziewczyn, niektóre z nich już weszły do kanonu literatury, inne są o krok. Jednak to nie ich popularność jest najważniejsza, istotniejsze jest to uosabiają sobą, jaka jest ich historia i po prostu kim są. Zaprezentowanie pewnych z nich przyjęłam ze zdziwieniem, kolejnym od razu przyklasnęłam, były i takie, nad jakimi głębiej zastanowiłam się. To stanowi atut tej książki, nie jedyny, wciąga, skłania do porównania z tym, co pamiętamy z obecnymi odczuciami, a młodszym nadarza się okazja by zaznajomić się z nieprzeciętnymi osobami. Zaprezentowane bohaterki nie wyczerpują listy, mogą też stanowić punkt wyjścia do stworzenia własnej, lecz i sięgnąć po książki, gdzie pojawiają się, a jeszcze ich nie znamy. Autorka przygotowała na końcu bibliografię, gdzie znajdziemy nie tylko tytuły, ale także wydania z ciekawymi notkami, czasem z anegdotami, przybliżeniem twórcy lub okoliczności powstania.


Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

 

poniedziałek, 18 listopada 2024

Uczuciowa układanka

„Igrzyska w udawaniu”

Elle Gonzales Rose

 

Niechęć czasem jest lepiej pielęgnowana niż najpiękniejsze kwiaty, zwłaszcza, jeśli sprzyjają jej warunki. Korzenie zapuszcza głęboko i nie tak łatwo ją wyrwać. Gdy wydaje się, iż da się ją wyplenić ona odrasta jeszcze mocniej. Co musi się wydarzyć by w końcu stała się jedynie przeszłością?

 

Pewne tradycje są silniejsze niż zdrowy rozsądek, zwłaszcza jeżeli mają u swych źródeł poczucie niesprawiedliwości i zemstę. Kiedyś rodziny Baezów i Seo-Cooke`ów przyjaźniły się, jednak to odległe czasy. Od lat obie familie uprzykrzają sobie życie, a apogeum zawsze następuje podczas lokalnych rozgrywek Zimowych Igrzysk. Ostatnio Baezowie nie odwiedzali swojego wakacyjnego domu, lecz w tym roku zawitali ponownie. Nic nie zapowiada, że dawna niechęć przygasła, wprost przeciwnie. Brak kontaktu pomiędzy klanami jedynie podsycił pragnienie pokazania drugiej strony, na co stać tę pierwszą i vice versa. Coś jeszcze ma miejsce – udawane randkowanie przez przedstawicieli Baezów i Seo-Cooke`ów. Jeżeli ktoś myśli, że doszło do zawieszenia broni to jest w ogromnym błędzie. Czy ktoś pamięta starą maksymę: od nienawiści do miłości jeden krok? No cóż chyba nie… Sielskie Lake Andreas długo było świadkiem wojny podjazdowej obu klanów i chyba niczego ich nie nauczyła. Stawką w tym roku w Zimowych Igrzyskach jest domek Baezów oraz dwa serca, te ostatnie nie były w ogóle brane pod uwagę, ale niekiedy życie pisze przedziwne scenariusze…

 

Familijna waśń jak z „Romea i Julii”. Zamiast urokliwej Werony wakacyjna miejscowość na Florydzie. Jednak myliłby się ten, kto uważałby, że moc wzajemnych waśni jest mniejszy, a już uczuć tym bardziej. Jak się można przekonać podczas lektury jedno i drugie jest równie silne i niesie z sobą równie dużo komplikacji. Elle Gonzales Rose doskonale potrafiła oddać klimat rodzinnych potyczek, a do tego dodać temat śmierć bliskiej osoby, żal po jej stracie oraz to jak wpływa taki dramat na podejmowane decyzje. Ale warto podkreślić jak autorka umiejętnie pokazuje różne formy żałoby i równocześnie jak ona się w czasie. Oczywiście nie da się zapomnieć o innych uczuciach, pojawiających się nieoczekiwanie i będących początkiem czegoś, co stawia pod znakiem zapytania motywy obu stron oraz scenariusz, realizowany od lat. „Igrzyska w udawaniu” jest historią podczas czytania, której śmiejemy się, a zaraz potem nasuwają się refleksje nad wpływem rodziny na jej członków oraz kiedy rodzi się uczucie. Lektura pokazuje prawdziwy kalejdoskop emocji w kontrastowych barwach, mocno zaznaczających swoją obecność w życiu bohaterów i równocześnie rzutują na to, co dopiero będzie miało miejsce.

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję: