niedziela, 9 stycznia 2022

Na skraju załamania

Przedpremierowo:

„Ostatnie piętro”

Louise Candlish

 

Ile razy coś nam podpowiadało, że grozi nam zagrożenie, mniej lub bardziej określone, lecz trudne do zignorowania? Jak często ulegamy uspokajającym słowom bliskich, że wszystko jest w porządku i nie ma się czym martwić albo spychamy swoje odczucia, bo wydaje się nam, iż wyolbrzymiamy problem? A potem nadchodzi ten moment kiedy dostrzegamy, iż byliśmy na dobrym tropie? Jednak najczęściej jest za późno by zapobiec lub co gorsza musimy patrzeć na skutki tego, czemu nie zapobiegliśmy.

 

Nie tak miało potoczyć się życie Lucasa, jak każda matka, Ellen chciała dla swego dziecka jak najlepiej i dokładała wszelkich starań by miał przed sobą co najmniej dobrą przyszłość. Jednak wszystkie nadzieje zakończyły się nagle i przyniosły tragedię, jakiej nikt nie ma w planach. Upływ czasu podobno leczy rany, tak samo jak wsparcie bliskich ma dać siłę by jakoś uśmierzyć ból. Rzeczywistość niej estety nie jest aż tak prosta i kobieta przekonuje się o tym zbyt wiele razy. Śmierć Lucasa jest wciąż dla niej świeżą raną i stratą, z którą trudno się jej pogodzić. Jego ojciec, siostra i mąż Ellen również przeżyli ten dramat, lecz to ona wciąż żyje nim. Czy to nie szkodliwy osąd wobec zrozpaczonej  matki? Zwłaszcza, że przecież żałoba wyzwoliła w niej chęć walki o to, co uważa za słuszne. Do czego doprowadzi ją krzywda jakiej doznała? Sprawiedliwość zbyt często okazuje się połowiczna i daleko jej do oczekiwanej przez poszkodowanej wartości. Łatwo powiedzieć, że trzeba iść do przodu, nie patrzeć za siebie, ale przed siebie. Niekiedy pozostaje nam tylko jedno wyjście, ale czy tak jest naprawdę? Desperacja i poczucie niesprawiedliwości są mieszanką zdolna popchnąć człowieka poza granice, zza których nie ma już powrotu …

 

Przewrażliwienie czy nadopiekuńczość? Wciąż nie przeżyta żałoba czy chęć zemsty, za to, co nas spotkało? Rozpacz czy ślepa furia? Do czego prowadzi patrzenie w przeszłość i poczucie osamotnienia? Pytania te pojawiają się na różnych etapach lektury „Ostatniego piętra” i tak naprawdę odpowiedzi wcale nie są tak jednoznaczne jak mogłoby się nam zdawać. Z pozoru początkowo nic się nie dzieje, bo wiele da się zrzucić na małą szkodliwych czynów, a niebezpieczeństwo wydaje się co najmniej dalekie i zbytnio wyolbrzymione. Jak to bywa w powieściach Louise Candlish trudno zapomnieć o niepokoju, bo oprócz tego wyrażonego wprost, jest również ten odczuwalny pomiędzy wierszami, bardziej złowróżbny. Jednak na tym nie koniec, bo przecież jeden punkt widzenia jest subiektywny, naznaczony emocjami i wydawanymi nawet bezwiednie osądami oraz po prostu indywidualnym doświadczeniem. Czym innym jest spojrzenie z innej perspektywy, ta odkryć nam może zupełnie inne aspekty sprawy, niedostrzegane lub zignorowane. Nie da się zignorować drugiego punktu widzenia wskazującego nam różnorodne detale, wcześniej jakoś pominięte lub po prostu w ogóle nie wydające się istotne. Pisarka poddaje w wątpliwość to, co wcześniej wydawało się nam oczywiste, chociaż czy tak jest w rzeczywistości? Rodzi się kolejny punkt zapytania – co właściwe wydarzyło się? Jedno jest pewno, wiemy, że dojdzie do eskalacji na zaskakującą skalę. Louise Candlisz po raz kolejny umieściła akcję w otoczeniu kojarzonym z jakimś rodzajem oazy spokoju, gdzie zło nie jest codziennością, a zwykłe problemy są podobne do tych znanych przez czytających. Tym bardziej gdy daje o sobie znać nie przechodzi bez echa i z tym jaki wywiera efekt na bohaterów nie tyle łatwo identyfikować, ale w jakimś stopniu jest w pewnym stopniu zrozumiałe, ale czy godne nawet minimalnego poparcia? „Ostatnie piętro” jest również po części dramatem rodzinnym, w jakim nieprzepracowany ból jest jednym z ważnych podstaw całej fabuły, zresztą kiedy po przeczytaniu patrzymy wstecz na nią widzimy jak głęboko sięga w bliskich sobie ludzi.

 

Premiera

12 stycznia 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję: