„Człowiek
z Sankt Petersburga”
Ken
Follet
Wielka
polityka ma ludzką twarz, czasem bardzo znajomą i wcale nie tak łatwo zapomnieć
o niej, a tym bardziej oddzielić ją od prywatnego życia. Co wyniknie gdy
dyplomacja splecie się z uczuciami i trzeba będzie wybierać pomiędzy
europejskim, a nawet światowym, status quo i rodziną? Odpowiedź na to pytanie
nie jest prosta, niekiedy okazuje się, że jest ich większa ilość i są one
bardziej zaskakujące niż ktokolwiek przypuszczał.
Od
tej misji zależy bardzo dużo, nawet wszystko z czym się utożsamia Feliks. Już nie
raz otrzymywał ważne zadania, wiadomym było, że wykona je bez względu na
wszystko. Tym razem również nie zamierza cofnąć się przed niczym by osiągnąć
swój cel, doskonale zdaje sobie sprawę, że będzie w ogromnym niebezpieczeństwo,
ale nie liczy się jednostka tylko dobro ogółu. Wystarczy usunąć jednego
człowieka by historia potoczyła się całkiem inaczej lub raczej w kierunku, który
Feliks uważa za odpowiedni. Książę Aleks Orłow również ma do wykonania swoje
obowiązki, jeśli można tak nazwać dyplomatyczne rokowania, od ich wyniku zależy
przyszłość Rosji. Drugą stroną w rozmowach ma być lord Walden, szanowany
arystokrata i jednocześnie wytrawny polityk, a Winston Churchill będzie
doradcą. Nikt z tej trójki nie podejrzewa, iż jeden z nich jest na celowniku
bezwzględnego zamachowca. Czy Feliks jest w stanie zagrozić potężnemu
arystokracie i to jeszcze na angielskiej ziemi? Ma on w zanadrzu atut, będący i
dla niego niespodzianką. Natomiast Waldena i jego bliskich czeka lawina niespodziewanych
wydarzeń, po jakich już nic nie będzie takie jak było. Zresztą także i Feliks
nie uniknie zmierzenia się ze swoją przeszłością. Co wyniknie gdy anarchista
spojrzy w oczy znienawidzonego wroga i do czego doprowadzi upór, emocje oraz
echa tego co już miało miejsce?
Czasem
historia zatacza koło i wbrew temu co się wydaje wraca do punktu od jakiego
wszystko się zaczęło i od niego zaczyna się tworzyć kolejny krąg. Człowiek z
Sankt Petersburga żyje ideą i dla idei, wierzy w jej słuszność, lecz świat to
kłębowisko ideologii, a przede wszystkim niezwykłych splotów okoliczności.
Wielka polityka rządzi się swoimi prawami i nawet najwięksi muszą się im
podporządkować, nieliczni wiedzą jak ją wykorzystać by osiągnąć to czego pragną
…
Wojna
nie wydaje się już czymś odległym, prawie już dotarła do europejskiego progu,
zresztą nie ona jedna puka do drzwi. To co wydawało się solidnymi podstawami
zaczyna się coraz bardziej chwiać, do głosu dochodzą ci, którzy do tej pory
byli pomijani. Rok tysiąc dziewięćset czternasty przyniesie z sobą nie jedną
zmianę, na tle coraz burzliwszych czasów Ken Follet przedstawia opowieść jaka
mogła mieć miejsce, może nawet wydarzyła
się. Fikcja połączona z faktami historycznymi, wzbogacona o mocny wątek
obyczajowo-społeczny sprawia, że „Człowieka z Sankt Petersburga” czyta się
prawie na przysłowiowym jednym tchu. Autor od lat wie jak zbudować intrygę by
czytelnik z wypiekami na twarzy zagłębiał się w lekturę i nie mógł odłożyć
książki aż do chwili gdy ostatnie zdanie zostanie przeczytane. Nie inaczej jest
i tym razem, wirtuozerskie połączenie motywu polityczno-historycznego z
postaciami rzeczywistymi oraz powstałymi w wyobraźni pisarza i wzbogacenie o
elementy z rodzinnych kręgów bohaterów, daje w efekcie końcowym emocjonującą
powieść. Fabuła zaskakuje wielokrotnie, a kiedy dodamy do tego nieoczywiste
zakończenie to pozostaje tylko poznać „Człowieka z Sankt Petersburga”.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros