„Los”
Audrey
Carlan
Więzy
krwi łączą ludzi z sobą nierozerwalnie, lecz czasem zamiast nich rodzą się relacje
o innym charakterze, mające tę samą siłę, a może nawet mocniejsze Kiedy ich
źródłem jest strach, ból oraz odzyskiwanie chęci życia nic już nie zagrozi tym,
którzy razem przeszli piekło i wciąż wspierają się wzajemnie. Każda kolejna
próba przynosi nowe blizny, ale nie są one oznaką słabości.
Trudno
odciąć się od przeszłości, kiedy ta przypomina o sobie za każdym dotykiem lub
spojrzeniem w lustro. Trzy lata to długi czas by spróbować przejść nad tym, co
wydarzyło się do porządku dziennego. Jednak rany fizyczne to jedno, natomiast psychiczne
są o wiele dotkliwsze, zwłaszcza kiedy ma się dodatkowo żal do kogoś bliskiego
i samego siebie. Kathleen była obiecującą projektantką mody, teraz też nią
jest, ale to już nie to samo, pożegnała się także z kimś kto był jej najbliższy,
nawet zdanie duchowych sióstr ją nie przekonało co do podjętej decyzji. Miało
to być najlepsze rozwiązanie w sytuacji gdy została oszpecona i już nigdy nie
miała być tym kim wcześniej – pełną życia dziewczyną z wielkimi planami na
przyszłość oraz zakochaną w wymarzonym mężczyźnie. Jednak okazało się, że nie
do końca wszystko potoczyło się jak myślała Kathleen. Trzy lata to za mało by
zapomnieć o Carsonie i tym, co ich łączyło. Czy jest jeszcze nadzieja by byli
razem? Uczucia tak łatwo nie wygasają, nawet jeśli się tego pragnie z całych
sił. On jest blisko i zdaje się, iż wciąż jest tym samym beztroskim facetem
jakim był kiedyś. Ale nie do końca rzeczywistość bywa tak prosta i
nieskomplikowana, niektóre rany próbuje leczyć się w sposób, który mści się na
człowieku. Przeznaczenie rzadko kiedy daje proste rozwiązania, niekiedy cena za
nie jest dotkliwa, lecz warta zapłacenia.
Cztery
kobiety i cztery historie o ludziach, jakim los nie szczędził ciosów, lecz
wbrew okolicznościom oraz złu, stawiających im czoła. „Los” to ostatnia książka
serii o przyjaciółkach, ofiarach przemocy i jednocześnie przyjaciółkach, jakie
wyrwały się z piekła i przetrwały kolejne dramatyczne chwile. Fabuła nawiązuje
do wcześniejszych wydarzeń, będących punktem wyjścia do kolejnych, równie
intrygujących, lecz przede wszystkim skomplikowanych pod względem uczuciowym.
Wcześniejsze tomy już wiele opowiedziały o bólu, skrywanym pod uśmiechem, próbie
odzyskania siebie i walce z demonami przeszłości. Tym razem w samym centrum
fabuły jest Kathleen, zraniona psychicznie i fizycznie po raz kolejny,
próbująca poskładać swój świat, tak by stał się znowu przyjazny dla niej.
Audrey Carlan w znany już schemat wpisuje postać, będącą do tej pory w tle, o
której sporo wiemy, jednak najważniejsze pozostaje wciąż przed nami. Wcześniejsze
bohaterki także były okaleczone i zmagały się z przeszłością oraz tym co
przyniosła im teraźniejszość, w „Losie” jest jeszcze wyraźniejsze i mocniej
odczuwalne. Autorka pokazała załamanie, oswajanie się ze stratą tego, co uważało
się za oczywiste, naukę codzienności oraz urzeczywistnianie się marzeń, które
wydawały się stracone bezpowrotnie. Momenty dramatyczne przeplatają się z
lżejszymi, Audrey Carlan umiejętnie pokazuje bohaterów w różnorodnych
sytuacjach, dając wgląd w ich motywy. Historia Kathleen ma w sobie humor,
dramat oraz sceny pełne intymności, co daje w efekcie końcowym portret ludzi,
połączonych nie więzami krwi, ale czymś równie mocnym lub niekiedy nawet
silniejszym czyli przyjaźnią, będących dla siebie oparciem w najgorszych i najlepszych
momentach swego życia.
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję