„Matrioszka”
Paulina Jurga
Przyszłość wydawała się taka prosta. Jednaj niekiedy wystarcza kilka minut by się całkowicie zmieniła na taką, która pozostaje całkowicie pod kontrolą kogoś innego. Czy można to zmienić? Jaką cenę jest człowiek zapłacić za wolność? Od pewnych decyzji nie ma odwrotu, raz podjęte pozostaną na zawsze i będą przypominać o tym, co utracone … chociaż czy na pewno?
Piekło nie rodzina. Jeszcze nie tak dawno Marta Małecka miała marzenia, dość konkretne i wybiegające na kilka lat, ale wydające się być na wyciągnięcie ręki, oczywiście przy odrobinie wysiłku. Teraz dziewczyna jest Matrioną Kosłow, córką diabła, prawdziwego szefa mafii rosyjskiej i nie ma w tym żadnych rodzinnych sentymentów. W tym świecie nie ma przyjaciół, są tylko kruche sojusze, wrogowie atakują znienacka i wcale nie trzeba ich szukać daleko. Jak w takich warunkach egzystować jeśli do tej pory życie było po prostu normalne? To wcale nie koniec, a dopiero początek. Nikołaj udziela swojej podopiecznej rad, ale czy robi to bezinteresownie? Zdezorientowana dziewczyna nie wie komu wierzyć, a kierowanie się uczuciami jest ostatnim co powinna brać pod uwagę. Jak jednak przetrwać w tym piekle zwanym rodzinnym domem? Komu zaufać? Temu co podpowiada serce? Rozum krzyczy tylko jedno uciekać, ale gdzie? Nieposłuszeństwo karane jest bezwzględnie, czy z jego skutkami będzie umiała żyć Marta? Ona może, ale Matriona Kosłow musi umieć zadbać o siebie. Czy będzie potrafiła zrobić to, co konieczne, bez oglądania się na konsekwencje?
Brawurowy debiut! Na pewno taki ma na swoim koncie Paulina Jurga autorka książki pod tytułem „Matrioszka” i to bez znaku zapytania, za to z wykrzyknikiem, zasłużonym w każdym calu. Już na samym początku lektury zdajemy sobie sprawę, że mafijny motyw został potraktowany dosłownie, nie ma w nim romantycznej otoczki, za to brutalna prawda. Oczywiście emocji nie zabrakło, lecz daleko im do ckliwych, w zamian są prawdziwe, pełen ich wachlarz, strach, obrzydzenie, nienawiść, niepewność, radość i miłość. Każde z nich ma swoje miejsce, nie jest nadużywane, lecz stanowi punkt wyjścia do rozwoju poszczególnych wątków. Na pewno na ich liczbę oraz jakość nie ma co narzekać, wprost przeciwnie są one dopracowane w detalach i to one liczą się w ogólnym rozrachunku czyli prawdziwym Grande finale, po jakim pozostaje niedosyt, ale z rodzaju tych karzących wypatrywać niecierpliwie kontynuacji. Jednak pozostaje co innego na razie czyli ponowne przeczytanie, bo raz to za mało. Paulina Jurga dała czytelnikom naprawdę dobrą historię, w jakiej oczywistość została zastąpiona intrygująco rozwijającą się akcją, podążającą wcale nie w takim kierunku jak oczekujemy, ale który przysłowiowo wbija w fotel. „Matrioszka” to naprawdę dobrze napisana powieść, zgodnie z najlepszymi regułami gatunku czyli spodziewaj się niespodziewanego, wszystko jest możliwe, a niespodziewane zwroty są kolejnymi wisienkami na torcie, jaki tworzą losy bohaterów. Zło jest złem i wyzwala zło, dobro bywa przewrotne, a uczucia? Te są słabością, chociaż czasem bywają przydatne. Prosty podział? W tej konkretnej książce nic takie nie jest, bo też żadna z postaci kryje w sobie jakiś sekret. Mroczny, bolesny, zadający kłam wszystkiemu co wiadome. Dzięki temu Paulina Jurga brawurowo weszła w literacki świat, zapowiadając, że to dopiero początek!
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję